Do klasy profesor Lindsey dotarłam niemal truchtem. Pędziłam środkiem korytarza, jakby ktoś mnie gonił, ściskając w dłoniach plecak, by nie zgubić go gdzieś po drodze. Czułam, że jeśli zwolnię kroku lub – co gorsza – całkowicie się zatrzymam, nogi odmówią mi posłuszeństwa i się pode mną załamią, a ja padnę jak długa. Nie wiedziałam, skąd ta reakcja, ale nagle poczułam się tak słaba, jakbym co najmniej od tygodnia nic nie jadła.
Wpadłam więc przez drzwi blada jak ściana, nie szczędząc sobie przy tym w gwałtowności, która zwróciła na mnie oczy wszystkich zebranych. Szybko przeprosiłam za swoje spóźnione wtargnięcie, od razu kierując się do wolnej od okna ławki. Choć każdemu przysługiwała oddzielna, przysunięte były do siebie tak blisko, że można się było poczuć, jakby wszyscy siedzieli ze sobą połączeni. Tym sposobem siedziałam obok Gwen, która posłała mi szeroki uśmiech, gdy tylko zajęłam swoje miejsce.
- To może powtórzę, by na pewno każdy mnie zrozumiał - ponowiła nauczycielka. Była kobietą w kwiecie wieku o krótkich, jasnych włosach i czerwonych ustach, które były jej znakiem rozpoznawczym. Jak każda nauczycielka angielskiego uwielbiała długie, ciepłe swetry i wiązane do połowy łydek kozaki. - Z racji nadchodzących egzaminów postanowiłam, że nie będę was dodatkowo dręczyć - zaraz po jej słowach po sali poniosły się zadowolone westchnienia, a nawet i okrzyki. - Na twoim miejscu nie cieszyłabym się aż tak bardzo Nicholson - zwróciła się do chłopaka, który zagwizdał. - Wciąż musicie jakoś zaliczyć mój przedmiot. Postanowiłam jednak, że większą część skupimy na przygotowaniach do egzaminów, a formą zaliczenia będzie grupowy projekt. Dobierzecie się w pary, a następnie wykonacie referat bądź prezentację na jeden z tematów, które wkrótce wam podam.
Instynktownie spojrzałam na przyjaciółkę, która jak się okazało, już na mnie patrzyła. Nie musiałyśmy mówić nic więcej, niż powiedziały nasze spojrzenia i dyskretne uśmiechy, umownie dogadując się co do współpracy. - Wtedy też zrobię dokładną listę par, a na razie możecie się państwo zastanowić nad wyborem grup. Pamiętajcie, że od tego zależy wasza końcowa ocena - upomniała. - Czy do tej pory wszystko jest jasne? A może są jakieś pytania?
- Tak, ja mam jedno - zgłosił się ktoś z końcowej ławki, ale zanim zdołał zapytać, drzwi od klasy ponownie się otworzyły. Tym razem w progu stanął nie kto inny jak Rhys. Chłopak nie przywitał się, nie przeprosił za spóźnienie ani nawet się nie uśmiechnął. Po prostu ruszył między ławkami, zasiadając na wolnym miejscu gdzieś pod ścianą.
- Widzę, że w klasie pojawiła się nowa twarz - nauczycielka uśmiechnęła się delikatnie, zaraz spuszczając wzrok na kartkę przed sobą. - Ale nie mam cię jeszcze na liście. Być może to błąd systemu. Mogłabym poprosić twoje imię? - dopytała, łapiąc za ołówek. Chłopak nie wyglądał na zachwyconego, że nagle wszystkie pary oczu zwrócone były w jego kierunku. Mogłam się domyślić, że nie lubił znajdować się w centrum uwagi.
- Rhys Keller - przedstawił się, dłonie od razu chowając w kieszeniach spodni. Zastanawiałam się, czy było to jego częstym nawykiem i czy prócz tego miał również jakieś inne.
- Nawet imię ma boskie - pisnęła z zachwytem siedząca przede mną blondynka. Priscilla Blyton była jedną z moich najbliższych przyjaciółek oczywiście zaraz po Gwen. Jej ojciec zasiadał w Parlamencie, to też jej nazwisko było raczej każdemu znane. Z racji swojego statusu jej rodzina często przebywała na tych samych przyjęciach co moja, ale bliżej poznałyśmy się dopiero w szkole. - Ciekawe, co go tu przywiało - kontynuowała, wcale niedyskretnie odwracając się w moją stronę, by kątem oka móc z łatwością na niego spoglądać. Dziwne skrępowanie wywołały we mnie jej słowa i to nadmierne podekscytowanie.
CZYTASZ
ETHEREAL [+18]
RomanceNa barkach Opheliah Chamberlin ciąży ogromna odpowiedzialność. Jako córka gubernatora, który zamierza ubiegać się o reelekcję, musi świecić przykładną postawą, by już podupadła reputacja jej ojca całkowicie nie legła w gruzach. Wystrzeganie się prob...