Prolog

47 5 0
                                    

Wkraczanie w dorosłość to cholernie przerażający i trudny etap, podczas którego wszystko ulega zmianie. Dajemy odejść starszej wersji nas i przyjmujemy w progi nową, która niekiedy nie wita nas jednak z uśmiechem. Podejmujemy decyzje, które kształtują naszą przyszłość, starając się jakoś zdefiniować, kim tak właściwie byliśmy i dokąd chcemy podążać.

W końcu nie jesteśmy już dłużej dziećmi. Nie możemy schować się pod łóżkiem z pluszowym misiem w ramionach i udawać, że to, co dzieje się dookoła, wcale nas nie dotyczy.

A szkoda...

Pojawiają się nowe wyzwania, a oczekiwania wzrastają. Oczekiwania nas samym wobec świata, ale i innych wobec nas. Doświadczamy trudności, przez które nieraz nasza twarz zalewa się słonymi łzami. Przeżywamy nieznane nam dotąd emocje, stres sięga zenitu, a pierwsza miłość puka do drzwi, zawracając w głowie mocniej, niż cokolwiek dotychczas.

Dopiero wtedy przekonujemy się, jakie tak naprawdę są nasze mocne strony i walczymy ze słabościami z nieznaną nam dotąd zawziętością. Nic dziwnego, skoro w tym pojedynku wygraną jest przyszłość, o której do tej pory jedynie snuliśmy naiwne marzenia.

Ten etap przypomina swego rodzaju zawieszenie. Wciąż tkwimy jedną nogą w przeszłości, ze wzruszeniem rozpamiętując wszystko, co było. Z drugiej strony ze zniecierpliwieniem wyglądamy w przyszłość, będąc pełni ciekawości tego, co przyniesie nam jutro.

To najgorszy i najlepszy czas, bo choć nic nie jest pewne, czy to nie niesamowite, móc doświadczać wszystkiego po raz pierwszy?

- Jak to szybko minęło. Pamiętam, jak jeszcze nie potrafiłaś dobrze wymówić r, a teraz idziesz już do ostatniej klasy - burmistrz wyszczerzył zarezerwowany dla grona reporterów uśmiech. Niekiedy używał go jednak poza kamerami, a wtedy mogły go obserwować ważne w świecie polityki osobistości. Dziś takiego zaszczytu dostąpił Fremont Chamberlin wraz z jego córką. - Masz już obrany kierunek? Ja w twoim wieku doskonale wiedziałem już, w jaką uczelnię będę celował.

Zanim z ust dziewczyny zdołała wydostać się odpowiedź, ojciec uprzedził ją słowami:

- Ophi myślała o stosunkach międzynarodowych na Stanford - wyznał, wypinając pierś do przodu i nie szczędząc sobie przy tym dumnego uśmiechu. Dziewczyna skinęła głową, nie dodając od siebie nic więcej.

- A więc idziesz w ślady ojca? Ty także skończyłeś Stanford, mam rację, Fremont? - zainteresował się, choć dobrze znał studencką przeszłość mężczyzny. Chamberlin lubił się nią bowiem chwalić przy każdej możliwej okazji. Wyglądało na to, że było to osiągnięcie, z którego cieszył się najbardziej, choć po studiach odniósł przecież także wiele innych sukcesów.

- Oczywiście. Tak, jak mój dziadek i pradziadek. Rodzina Chamberlin ma studiowanie na Stanford we krwi - roześmiał się, czym rozbawił całe zebrane towarzystwo.

- Mój syn, Jase, kojarzysz go, prawda? - zwrócił się do dziewczyny burmistrz. Ta zdusiła chęć przewrócenia oczami, pozostając przy zachowawczym uśmiechu.

- Tak, proszę pana. Chodzimy razem do klasy - odparła jedynie. Nie znała bardziej nadętego i zadufanego w sobie chłopaka niż Jase, choć o pierwsze miejsce rywalizował on z Lysanderem. Wiele ich w tej kwestii łączyło i może właśnie dlatego przyjaźnili się ze sobą od pierwszej klasy liceum.

- Jase także wybiera się do Stanford. We dwójkę będzie wam raźniej się odnaleźć w nowym miejscu - w jego słowach przejawiała się pewnego rodzaju propozycja. Ophelia wyczuła ją niemal od razu, będąc doskonale przyzwyczajona do tego typu zagrywek z jego strony. John Vishlock starał się, jak mógł, by zeswatać z nią swojego syna. Jako córka gubernatora dziewczyna byłaby dla niego naprawdę dobrą partią. Często świecił więc oczami w kierunku Fremonta, choć temu nie spieszyło się, by już planować jej ślub. Choć z tym jednym dawał jej wolną rękę, a przynajmniej tak było do tej pory.

ETHEREAL [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz