Prolog

52 10 17
                                    


Stoję nad przepaścią, z której rozpościera się widok na wzburzone morze. Fale, pędzone wiatrem, uderzają w skaliste wybrzeże, ich szum przypomina przeraźliwe jęki zbłąkanych dusz. Srebrny, okrągły księżyc odbija się w falach, rozświetlając moje nagie, zhańbione ciało. Widzę siebie – w głębi, pogrążoną w morskiej toni. Ręce i nogi zwisają bezwładnie jakby zrezygnowane z walki. Moje włosy, unoszone przez wodę, wirują wokół bladej twarzy, a półprzymknięte oczy i rozchylone usta zdradzają, że życie już dawno mnie opuściło.

Otępiała kieruję swój wzrok ku tarczy nocnego satelity, wydaję mi się, że widzę obrys skrzydlatego cienia. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że moje martwe ciało z każdą kolejną chwilą staje się bardziej widoczne jakby było wabikiem na nocne mary.

Podchodzę bliżej. Na brzegu leży strzykawka – drobny, metaliczny przedmiot, który teraz wydaje się mieć moc większą niż wszystko, co mnie otacza. Jego cienki tłok, wilgotny i lśniący, ledwie wystaje z cylindra. Na ściankach pozostaje ostatnia strużka cieczy, świadcząca o tym, że coś właśnie przepłynęło przez jej wnętrze. Patrzę na nią, a chłód rozlewa się po moim ciele. Czy to ona odebrała mi życie?

Czy to przez ten jeden gest, przez to ostatnie wbicie igły, znalazłam się tutaj, zawieszona między życiem a śmiercią? A może potwory, które zawsze mnie ścigały – niewidzialne, lecz wszechobecne – pchnęły mnie ku tej ostatecznej decyzji?

Wiatr szarpie moją czarną sukienkę, której jedwabny materiał zahacza o wystającą gałąź na krawędzi klifu. Przez moment wpatruję się w rozdarcie, które coraz bardziej symbolizuje moją duszę. Nikt tu nie jest. Jestem tylko ja i moje martwe ciało, dryfujące w głębinach.

Za mną wznoszą się ruiny zamku, miejsca, które kiedyś było moim domem. Kiedyś tętniło życiem – teraz, podobnie jak ja, jest jedynie cieniem przeszłości. Żyłam tam, ale mówiło się, że już za życia byłam niczym duch, błąkający się po korytarzach, niedopasowany do świata.

Spoglądam na zamek jeszcze raz, z nostalgią, po czym kieruję wzrok w dół, ku morskiej otchłani, która stopniowo pochłania moje martwe ciało. Pragnę wykrzyczeć, że jestem zawieszona między światem żywych a umarłych, ale kto usłyszy krzyk ducha?

Mój wzrok ponownie wraca do strzykawki. Teraz rozumiem. To ona była ostatnim świadkiem mojego końca. Może to nie potwory mnie tu przywiodły, ale własne słabości, które znalazły ujście w tej małej, metalowej igle.

Pomiędzy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz