Lucretia
Chociaż nie lubiłam się stroić to postanowiłam ubrać się bardziej odświętnie z okazji własnych urodzin. Zresztą poprosił mnie o to Victor, który unikał mnie, żeby nie zdradzić się ze swoimi planami w związku z tą okazją. Mogłam jednak być spokojna, brat wiedział aż za dobrze, na co może sobie pozwolić w przygotowaniach. Jeśli ktoś chciałby mnie miło zaskoczyć, albo sprawić udaną niespodziankę, to tylko on mógł podołać temu zadaniu.
Ubrałam zatem kwiecistą sukienkę z długim rękawem, grube czarne rajstopy i wyższe botki. Nie byłam pewna, co chcę zrobić z włosami, więc spięłam z tyłu tylko kosmyki, które zebrałam wcześniej z przodu głowy. Nie spodziewałam się, że będę miała tego dnia taki dobry humor, ani jak bardzo wszystko się jeszcze zdąży zepsuć.
Nie chciałam ryzykować, że nie uda mi się bezpiecznie przetransportować wszystkie słodkości do szkoły, więc uprzedziłam Victora, że wezmę samochód. Chociaż to odległość między naszym mieszkaniem a moją szkolą była niewielka, i zazwyczaj wolałam ją pokonywać pieszo lub rowerem, to jechałam bardzo ostrożnie. Szanowałam własną pracę włożoną w dekorację tortu dla kolegów. Wyjechałam też nieco wcześniej, aby wszystko przygotować w pokoju nauczycielskim. Napotkałam jednak pewne problemy, kiedy musiałam otworzyć drzwi, jednocześnie będąc obarczona wszystkimi sprawunkami.
– My pomożemy! – Usłyszałam nagle znajomy głos za plecami.
– Dziękuję, chłopcy – powiedziałam z westchnieniem ulgi. – Co robicie tak wcześnie w szkole?
– Niedługo mamy ważny mecz i trener zarządził też poranne treningi – westchnął ciężko Chris, wyciągając ręce i ofiarując również pomoc przy noszeniu pozostałych rzeczy. – O to tort? Ktoś ma urodziny?
– Właściwie to ja – odpowiedziałam, śmiejąc się. – Byłabym wam wdzięczna, gdybyście pomogli mi to zanieść do pokoju nauczycielskiego.
Nastolatkowie złożyli mi na szybko życzenia i spełnili moją prośbę, oczywiście dostali potem ode mnie trochę ciastek i zaproszenie, żeby po treningu wpadli po więcej. Tego dnia miałam do zaoferowania ciastka: kruche, czekoladowe oraz maślane. W pokoju nauczycielskim przygotowałam już kawę i herbatę w termosach oraz talerzyki i sztućce. Zostawiłam też karteczkę: „Drodzy koleżanki i koledzy! Dzisiaj obchodzę urodziny, dlatego będzie mi niezmiernie miło, gdybyście śmiało częstowali się tym tortem. Mam nadzieję, że umili wam też nieco dzień :) Lucretia". Zadowolona z rezultatu udałam się do swojego gabinetu i tam też uszykowałam ciasteczka dla uczniów. W ten sposób okazywałam innym swoją sympatię.
Nawet mój klub artystyczny zaczął sobie jakoś radzić, już od dwóch tygodni pojawiała się za każdym razem co najmniej jedna osoba. Czasem przychodziła dziewczyna, która tak poprawiła mi humor, dumnie obnosząc się, że to ona była pierwszym członkiem. Dzieciaki wpadały sobie ze mną posiedzieć, czasem prosiły o opinie na temat ich dzieł. Zazwyczaj jednak chciały po prostu spędzić z kimś czas, wtedy starałam się, zajmować ich grami, czy jakimiś kreatywnymi zajęciami, żeby oderwać ich myśli od nieprzyjemnej rzeczywistości.
Najwięcej szczęścia jednak sprawiło mi w urodziny, kiedy zajadali się ciastkami. Niektórzy z nauczycieli zachodzili też do mojego gabinetu przez cały dzień, żeby złożyć mi życzenia i pochwalić tort. Dyrektor napomknął coś na temat tego, że mogłabym przeprowadzić może jakieś warsztaty cukiernicze, ale niestety szkoła nie posiadała takiego zaplecza.
Cały tamten dzień przebiegał aż za pięknie, dlatego musiałam walczyć z silnym przeczuciem, że stanie się jeszcze coś nieoczekiwanego i niekoniecznie przyjemnego. Kiedy wracałam do mieszkania moja rodzina zaczęła dzwonić z życzeniami. Odebrałam aż trzy telefony, od adopcyjnych rodziców i cioci Bernadette. David zmusił nawet Miała, aby wydał jakiś dźwięk do aparatu. Pewnie kot nie był z tego zadowolony, ale ojciec był jedynym człowiekiem, którego istnienie ten zwierzak uznawał niemal za równe sobie. Zrobił to zatem dla swojego opiekuna bardziej niż dla mnie.
CZYTASZ
Zagubiony umysł
RomanceGdyby ktoś przeprowadzał ankietę wśród małych dzieci z pytaniem, jaką super moc chciałyby posiadać, to Lucretia Jones-Parker z pełnym przekonaniem odpowiedziałaby, że żadnej, bo „posiadanie super mocy jest do dupy". W wieku nastoletnim twierdziłaby...