Rozdział 4

10 3 1
                                    

Do szkoły następnego dnia przyszłam zasmarkana. Dzięki Damien za upomnienie o zdrowiu. Nie przydało się. Jutro miał być ten cały szkolny bal z okazji Halloween, a ja musiałam się pokazać. Lecz czy będzie szansa? Był czwartek, a dzień zaczynałam matematyką, no nieźle. Nadal uważam, że nie jestem dobra w ten przedmiot.

Podeszłam do grupy swoich przyjaciółek, a one stały w kółku, wyglądając na zdezorientowane. Kiedy się zbliżyłam, rzuciły się na mnie.
- Co się stało? - zapytałam, próbując przeforsować wyraz twarzy, z którego nic nie można było wyczytać
- Właśnie rozmawiałyśmy o Matcie – powiedziała Tess, a w jej głosie dało się wyczuć niepokój.
- Matt? – zdziwiłam się, próbując przypomnieć sobie jego twarz. Ostatni raz widziałam go, gdy stał przed szkołą podając mi ten zasrany woreczek LSD.. Miał kruczoczarne włosy, kolczyka w lewej brwi. Był wysoki, ubrany w stylu skaterskim,  z dwoma tatuażami na nadgarstkach. Na jednym była czaszka, a na drugim napis „Live free or die"
- Wypytywał o ciebie, a i o ten cały bal, mówił, że chyba na nim będzie skoro cię nie było.
Czułam, jak serce mi zabiło szybciej. Ten idiota naprawdę ma mi zamiar zepsuć wieczór? Matt był starszy ode mnie, miał już swoje lata w liceum i świat za plecami. Porzucił szkołę na ostatnim roku, a jego wybory zawsze były impulsywne. Jego obecność budziła we mnie strach, ale i ciekawość. Co jeśli spróbuje mnie namówić na coś, co wydawało mi się niebezpieczne, a jednocześnie ekscytujące, przewidywałam aktualnie zbyt wiele scenariuszy. Ale przecież to był mój wieczór, więc oczywiście, że się tam pojawie. Będę po prostu ostrożniejsza. Chociaż, jakie problemy wiążą się z tym jeśli poruszy temat naszej znajomości i całego towarzystwa, w którym się jeszcze niedawno obracałam? Albo, co gorsza przyniesie używki, a to było możliwe.


Matematyka była trudna. Liczby i równania zlewały mi się w jedno, a ja tylko marzyłam o tym, żeby znaleźć się na balu, w tłumie ludzi, gdzie mogłabym zapomnieć o wszystkim, tych całych używkach i tym jak bardzo nienawidzę Matta, a i oczywiście Damiena, o którym chociaż na chwilę mogę zapomnieć. Ale teraz, kiedy myślałam o Mattcie, o jego podejściu do życia, zaczęłam się bać. Co jeśli rzeczywiście zaproponuje mi coś, co skusi moją ciekawość? Wiem do jakich rzeczy był zdolny i do jakich ja również.

Zaraz po lekcji poczułam, że muszę z kimś pogadać. Zanim wyszłam z klasy, poczułam niepokój. Kiedy przekroczyłam próg, usłyszałam za sobą znajomy głos
-Lay Lay! - krzyknął Wes, doganiając mnie. - Słyszałaś o tym całym ćpunie, co cię podobno szukał?
Spojrzałam na niego, czując, że ten temat dotyka mnie bardziej, niż bym chciała przyznać
- Tak, słyszałam – odpowiedziałam, przystając na chwilę. - A ty skąd o tym słyszałeś?
- Cóż, Lay Lay nie myśl, że takie towarzystwo nie jest tu popularne. Poza tym większość osób wie kim jest. A co boisz się? Chociaż...czemu miałabyś się bać? Nie znasz go. Tak bynajmniej myślę. - insynuował Wes.
Ja zamiast odpowiedzieć cokolwiek byłam pogrążona myślami o balu i o nim. Co jeśli Matt był tam? Co jeśli zacznie mnie szukać? Wiedziałam, że muszę być ostrożna. Ale czy mogłam całkowicie zignorować to, co się działo?


Piątkowy wieczór zbliżał się aż za szybko, a w szkole panowała atmosfera ekscytacji i oczekiwania. Gdy weszłam do sali gimnastycznej, moje serce zabiło szybciej. Od progu powitał mnie intensywny zapach świec zapachowych i dyni, unoszący się w powietrzu. Sala była przystrojona w stylu Halloweenowym - kolorowe lampki  migotały w kolorach, które kojarzyły się z Halloween, czyli pomarańczowy, fioletowy i czarny, a na ścianach wisiały pajęczyny z plastikowymi pająkami. W kątach stały dynie, które grymaszą ze strachu. Byłam przebrana za Mavis z tej słynnej bajki "Hotel Transylvania" Moje czerwone Converse (z którymi nie miałam ochoty się rozstawać) kontrastowały się z czarno-czerwonymi podkolanówkami i czarnymi cieniami do powiek. Moje włosy, które miały w zwyczaju żyć własnym życiem tym razem były zwyczajnie proste, za to Kiera, Marie, Jane i Tess były przebrane za zombie, ale chyba w słodko-seksownym akcencie. Na parkiecie w rytmie muzyki tańczyli uczniowie, a w tym Wes, który oczywiście podbiegł do mnie od razu gdy mnie zobaczył. W powietrzu unosił się radosny śmiech i krzyki. DJ w rogu sali miksował utwory - od klasycznych przebojów Halloweenowych po najlepsze hity, z czego byłam dumna bo każdy się bawił. Światła stroboskopowe oświetlały tancerzy, tworząc hipnotyzującą atmosferę. Rozmawiałam teraz w grupie dziewczyn i oczywiście Wesa. Adrenalina buzowała mi w żyłach. Właśnie wtedy, kiedy nieszczęśliwe popatrzyłam się w stronę wejścia poczułam dreszcz na plecach, w progach stanął nikt inny jak Matt. Jego kruczoczarne włosy były lekko potargane, a czarna koszula z rozpiętymi guzikami nadawała mu niegrzeczny wygląd. Jego tatuaże, które miał na ramieniu, były wyraźnie widoczne, a spojrzenie pełne pewności siebie sprawiało, że zadrżałam. Czułam, że jego obecność jest nie tylko ekscytująca, ale i niebezpieczna. Chciałam, żeby moje przyjaciółki nie zauważyły mojego wahania, więc skupiłam się na obecnej chwili, co i tak było trudne. Oderwałam się w końcu od natrętnych myśli i dałam się porwać wirowi tańca i magicznej chwili tego balu. Jednocześnie czułam się zagubiona. Coś w jego spojrzeniu mnie przyciągało, ale jednocześnie wiedziałam, że to może być niebezpieczne. Na parkiecie zapadła chwila ciszy, a w powietrzu uniosła się tajemnicza aura. Spojrzałam na moje przyjaciółki, które zaczęły tańczyć w rytm muzyki. Uśmiechnęłam się, czując, że mogę na chwilę zapomnieć o wszystkim

PrzewodniczącyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz