ROZDZIAŁ PIERWSZY

12 1 2
                                    

        Moje życie zawsze było na surowych zasadach, których niestety musiałam przestrzegać bo inaczej miałabym piekło w domu. Moi rodzice byli surowi odkąd pamiętam, a ja stu procentowo grzeczna. Nie mogłam sobie pozwolić na chociażby jedną porażkę np. jedynka w szkole czy brak czerwonego paska. Kiedy poszłam do szkoły średniej piekło w domu w osiemdziesięciu procentach skończyło się, ale za to bardziej przeżywali moje oceny. Kiedyś mogłam dostać dwójkę raz w tygodniu oraz trójkę raz w tygodniu. Zero jedynek. Teraz nawet na trójkę nie mogę sobie pozwolić. Dostanę wtedy szlaban na dwa tygodnie, Brak telefonu, komputera, zakaz wychodzenia ze znajomymi. Cały czas nauka i nauka przez dwa tygodnie. Zdarza mi się też przeklnąć przy rodzicach i owszem dostaję za to kare, ale już nie taką dużą, gdy przeklnę przy nich po prostu zabierają mi telefon na jeden dzień i to tyle. Mam chłopaka, który w połowie wiedział o moich problemach i starał mi się pomóc, lecz od niedawna bije od niego zła energia w moim towarzystwie. Mam nadzieję, że to minie. Mam również najlepszych przyjaciół na świecie. Miles oraz Penelope, z którymi znam się od dzieciństwa. Są dla mnie jak takie starsze rodzeństwo.Mil i Pen są bliźniakami. Jak jest już mowa o rodzeństwie to posiadam młodszą siostrę. Wkurwiającą siostrę. Ciągle kabluje rodzicom jak nie wyniosę śmieci albo ogólnie nie wykonuję swojej kolei lub jej w obowiązkach. To tyle z minusów, ponieważ kocham swoją siostrę ponad życie i nie wiem co bym zrobiła gdyby jej nie było. Bardzo mnie wspiera wiedząc, że to ją rodzice rozpieszczają a mnie się po prostu obrywa.

~***~

Budzik. Wyłączyłam to cholerne ustrojstwo i przetarłam oczy wstając leniwie z łóżka. Spojrzałam na godzinę i okazała się być siódma. Kurwa. Powinnam wstać dwadzieścia minut temu aby zdążyć na przystanek autobusowy. Rodziców nie ma w domu, ponieważ są w pracy, którą zaczynają o szóstej. Są lekarzami więc wracają najpóźniej jak się da. Szybkim krokiem podeszłam do szafy i ją otworzyłam. Postawiłam dziś na zwykłe dżinsy oraz bluzkę z logiem AC/DC, zabrana od siostry. Na to poszła zwykła czarna bluza z kapturem. Ubrana zeszłam na dół nie zastając nikogo w domu. Weszłam do białej skromnej kuchni zjeść moje ulubione płatki kukurydziane. Podeszłam do lodówki aby wyciągnąć z niej mleko. Nie było go. Czyli będę musiała pójść dzisiaj do sklepu bo nikt w tym domu nie pomyśli o zakupach, bo po co? Byłam strasznie głodna więc sięgnęłam po jabłko a następnie wyciągnęłam je z koszyka z owocami. Nawet tam nie było nic oprócz dwóch jabłek. No teraz już jednym. Po zjedzonym jabłku poszłam po plecak i ubrać buty. Dzisiaj na dworze było czternaście stopni ale stwierdziłam, że nie będę brać kurtki. Wyszłam z domu i praktycznie biegiem dotarłam na przystanek. Na szczęście autobus jeszcze stał więc zdążyłam wsiąść do niego. Usiadłam na moim standardowym miejscu i wyjęłam z plecaka słuchawki. Złożyłam je na uszy oraz odpaliłam moją playliste gdzie w większości znajdowały się piosenki Lany Del Rey. Gdy autobus zatrzymał się pędem wysiadłam z niego i weszłam do szkoły omijając grupki tych popularniejszych . Nie żebym ja była popularna, absolutnie. Ja byłam tą typową szarą myszką. Moi przyjaciele są bardziej popularni. Mają liczną grupkę znajomych, z którymi często chodzą na imprezy. Od razu po wejściu skierowałam się do szafki aby odłożyć nie potrzebne książki. Odłożyłam plecak do szafki i wzięłam podręcznik i zeszyt od fizyki no i oczywiście długopis. Nie miałam potrzeby aby mieć piórnik skoro i tak używałam tylko długopisu. Po wzięciu potrzebnych rzeczy pognałam pod sale, w której odbywały się zajęcia fizyki. Zapukałam do drzwi nie wiedząc czy nauczyciel jest w klasie. Po chwili czekania nie usłyszałam nikogo więc weszłam do klasy. Była pusta. Usiadłam na moim standardowym miejscu, czyli na końcu sali przy oknie. Dzwonek na lekcje zadzwonił i chwile po weszła reszta klasy. Pan Smith się pewnie spóźni. Tak jak sądziłam spóźnił się jakieś piętnaście minut. Przynajmniej nie musiałam słuchać jego marudzenia na początku lekcji, że jak zwykle nie zrobiliśmy zadania domowego. Po zakończonej lekcji udałam się do toalety, lecz szybko pożałowałam.

- Kogo my tu mamy.. Nasza mała Madelyn. Szara myszka. – Odezwała się dziewczyna, która gnębiła mnie od pierwszej klasy. Trzy lata. Szybko wybiegłam z toalety, poszłam po swoje rzeczy i wyszłam ze szkoły. W tym roku sobie odpuściła, ale to co robiła mi w pierwszej i drugiej klasie było nie do zniesienia. Ciągle mnie poniżała. Szybko sprawdziłam czy mam pieniądze i napisałam do mamy, że źle się czuję i za niedługo wrócę do domu. Poszłam do sklepu aby kupić najpotrzebniejsze produkty spożywcze. Nie napisałam do mamy kiedy dokładnie wrócę więc po wyjściu stwierdziłam, że pójdę jeszcze do kawiarni. Dotarłam w końcu do mojej ulubionej.

- Dzień dobry, chciałabym zwykłą czarną kawę. – Powiedziałam do starszej pani.

- Jasne proszę usiąść kawa zaraz będzie. – Staruszka miło się do mnie uśmiechnęła. Odwzajemniłam ten gest i skierowałam się do wolnego stolika. Pięć minut później dostałam kawę. Po wypitej kawie wstałam i skierowałam się do toalety lecz ktoś na mnie wpadł. Poczułam coś mokrego. Nie, kurwa nie.

- Jezu, przepraszam nie widziałem cię. – Zaczął dość przystojny blondyn z niebieskimi oczami.

- Patrz jak chodzisz następnym razem. – Powiedziałam po czym skierowałam się do łazienki. Mam nadzieję, że zejdzie. Nagle chłopak złapał mnie za nadgarstek.

- Dam ci bluzę, chociaż tym ci to wynagrodzę. – Powiedział a ja poczułam dziwne uczucie w brzuchu.

- Niech będzie. – Przystałam na tą propozycje. Chłopak dał mi bluzę a ja poszłam do łazienki i się przebrałam. Wyszłam a chłopak nadal tam był.

- Masz daleko do domu? – Wyskoczył z tym pytaniem.

- Skąd wiesz, że wybieram się do domu? I dwadzieścia minut na nogach.

- Masz mundurek szkolny więc stwierdziłem, że wracasz. Podwiozę cię.

- Naprawdę nie trzeba. – Martwiłam się, że mama może nas zobaczyć.

- Nie daj się prosić błagam. – Może mamy nie ma w domu. Jak to mówią raz się żyje...

- W porządku. – Zgodziłam się. Mam nadzieję, że mnie nie porwie a nic.

- Super. Podasz adres?

Wsiadłam do auta chłopaka i podałam mu adres oraz ulice. Mam wrażenie, że już go gdzieś widziałam, ale może to tylko mój wymysł. Byłam już chyba we wszystkich miejscach w Sydney.

Podczas jazdy siedziałam cała spięta. Lał się ze mnie zimny pot.

- Jesteśmy na miejscu Preciosa.

- Dziękuje... – Zawahałam się przypominając sobie, że nie znam imienia przystojnego blondyna. – Kiedy mam ci oddać bluzę?

- Nie oddawaj. Przyjmij ją jako przeprosiny. – Powiedział chłopak lekko się śmiejąc.

- Jak masz na imię? – Zapytałam tajemniczego chłopaka, po czym otworzyłam drzwi.

- Luke. – Odpowiedział a ja wysiadłam z auta widząc, że chłopak już otwierał usta pewnie z myślą aby zapytać o moje imię. Ruszyłam w stronę domu szukając kluczy. Odwróciłam się w stronę auta by spojrzeć jeszcze raz na Luke'a ale jego już nie było. Odkluczyłam drzwi oddychając z ulgą wiedząc, że jak są zamknięte to rodziców nie ma. Poszłam przebrać się do pokoju. Ubrana w wygodne ciuchy położyłam się wygodnie na łóżku oglądając mój ukochany Zmierzch. Tak o to spędziłam resztę samotnie dzień oglądając różne romasne.


(1155 słów)

  Hejka po raz pierwszy, bardzo się cieszę, że mogę rozwijać swoją twórczość ale raczej nie wyjdzie ona poza wattpada. Kocham pisać i to jest to co chce raczej robić w życiu oprócz studiów medycznych :3 Kocham również 5sos dlatego postanowiłam napisać fanfika o Hemmingsie, chciałabym kiedyś napisać o moim ukochanym Calumie ale jak narazie piszę o blondasku. Mam nadzieję, że moja książka przyjmie się dobrze.

Do następnego R. ;*

tt: read_with_me_0

Rebellious Love // L.HWhere stories live. Discover now