Rozdział 2

7 0 1
                                    

Kiedyś byli inni, ale odkąd po raz pierwszy sięgnęli po alkohol, ich nałóg z roku na rok się pogłębiał. Zerknęłam na siostrzyczkę i pogłaskałam ją po główce. Przez chwilę przeszła mi myśl, że źle robię. Bałam się, że nie dam rady utrzymać tego cukiereczka i samej siebie. W pewnym momencie moja wiara w siebie legła w gruzach, a ja nie wiedziałam, co zrobić. Mam szesnaście lat. Nikt nie przyjmie tak młodej dziewczyny do pracy. Z minuty na minutę narastały w mojej głowie obawy, a ja powoli przestawałam sobie z tym radzić. Nie zauważyłam, kiedy po moim policzku spłynęła samotna łza. Zjechałam powoli po ścianie, skuliłam nogi i ukryłam twarz w dłoniach.

Noah, czy coś się stało?– zapytała cicho, zaspana blondynka.

Nie, siostrzyczko– odpowiedziałam, podnosząc głowę, by spojrzeć w jej piękne oczy. Mimo że była już duża, była dla mnie oczkiem w głowie. Od zawsze mówiłam do niej przesłodzonym głosem i chroniłam jak ognia. Nigdy nie pozwoliłabym, by nasi pijani rodzice zrobili jej krzywdę.

Nadszedł ten czas. To właściwie najlepsza chwila na ucieczkę. Nasi rodzice znów urządzili imprezę, a my miałyśmy tego po dziurki w nosie. Z jednej strony cieszyłyśmy się, bo nie będziemy musiały słuchać pijanych ludzi ani bać się o swoje życie. Tak, jeśli zastanawiacie się, czy kiedykolwiek nas uderzyli – tak, to się zdarzyło. Od tamtej pory wychodzimy z pokoju tylko wtedy, gdy wychodzą do klubu lub gdy skacowani śpią po zarwanej nocy.

Zadzwoniłam po taksówkę, a my, targając walizki, zaczęłyśmy schodzić po schodach. Strasznie się bałyśmy, bo nie wiedziałyśmy, czy ktoś nas zauważy. Kiedy kierowałyśmy się w stronę wyjścia, usłyszałyśmy głos, którego nie chciałyśmy słyszeć.

Gdzie wy się wybieracie?!– wykrzyczał nasz dość pijany ojciec. Obie nie odpowiedziałyśmy, a wtedy jego wzrok skierował się na nasze walizki.

„Chciałyście uciec?!" – w tej chwili było jasne, że naraziłyśmy się na ogromne niebezpieczeństwo. „Wy dziwki!" – rzucił w nas tę samą obelgę, a Mia lekko wzdrygnęła się na jego podniesiony głos. Przypomniałam że obiecałam sobie, iż moja młodsza siostra nigdy więcej nie usłyszy obraźliwych słów ze strony naszych rodziców, ale pozwoliłam na to. Pokręciłam głową i chwyciłam Mię za rękę, a drugą za walizkę. Pokiwałyśmy głowami i, jak na znak, szybko ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Co jakiś czas odwracałam się, widząc, jak nasz ojciec zataczał się za nami. W tej chwili nie mogłyśmy powstrzymać łez, które spływały po naszych policzkach. Ta chwila zdawała się trwać wieczność.

Dobiegając do drzwi wejściowych, w pośpiechu chwyciłam srebrne klucze z małej komody. Otworzyłam drzwi i wybiegłam z Mią na świeże powietrze. Od razu ujrzałam żółtą furgonetkę z dużym napisem „TAXI". Kiedy taksówkarz schował nasze bagaże i wsiedliśmy do auta, z domu wybiegli nasi rodzice. Poprosiłam kierowcę o szybki transport na lotnisko, a my ruszyliśmy. Razem z siostrą spoglądałyśmy przez chwilę na biegnących w naszym kierunku pijanych rodziców, ale nie dogonili nas. Dopiero gdy skręciliśmy w prawo, obie się odwróciłyśmy.

Kierowca taksówki miał około czterdziestu lat. Miał zapuszczoną, długą brodę, a na nosie czarne, przeciwsłoneczne okulary. Ubrany był w czarne spodnie i bluzę.

Gdy stanęłyśmy na środku hali odlotów, zauważyłam tablicę z nazwą naszego samolotu. Do odlotu pozostało osiem minut, a my przechodziłyśmy ostatnią kontrolę, po której udałyśmy się na pokład. To był nasz pierwszy lot, więc czułyśmy ogromny strach. Serce biło nam jak oszalałe, gdy usiadłyśmy na przydzielonych miejscach i zapięłyśmy pasy. Minutę później usłyszałyśmy komunikat z głośników:

„Witam na pokładzie samolotu pasażerskiego lecącego do San Francisco. Prosimy o zapięcie pasów i życzymy miłej podróży".

Dziękuję CiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz