VII Stara panna

58 9 31
                                    

W dalszą drogę wyruszyli w momencie, w którym na kartce Toya pojawiła się krótka odpowiedź Cythii.

Tak

Nie napisała nic więcej, najpewniej, żeby zaoszczędzić miejsce. Tyle jednak wystarczyło, żeby poinformować ich, że magiczny list działa i będą mogli się za jego pomocą komunikować.

Zanim jednak wiadomość się pojawiła, zdążyli rozpalić niewielkie ognisko. Zbliżała się pora obiadowa, a że od momentu wyjazdu niczego nie zjedli, powoli zaczynał doskwierać im głód.

Cypress ledwie wyszedł z rzeki po kąpieli, a już musiał wejść do niej z powrotem. Jego łowieckie umiejętności i ponadprzeciętny refleks okazywały się mieć całkiem szerokie zastosowanie – pozwalały mu chociażby nadzwyczaj efektywnie polować. Wystarczyło, że stał dłuższą chwilę w bezruchu, a wokół niego zaczynały gromadzić się ryby. Nasłuchiwał, czekając na odpowiedni moment, aż w końcu, gdy ten nastawał, błyskawicznie zanurzał ręce w wodzie i wyławiał swoją zdobycz. Kilka minut i na brzegu urosła całkiem spora sterta płotek.

Toy zajął się przyprawianiem. Cypress z początku wyśmiał ten pomysł, twierdząc, że od lat je pieczone mięso bez żadnych dodatków i nie potrzebne mu są zbędne fanaberie. Pierwsza porcja ryb, które medyk przyozdobił kilkoma rodzajami ziół wyjętych z podróżnej torby, sprawiła, że dłużej nie wydawał się aż tak co do tego przekonany. Pochłaniał je tak szybko, że Toy dziwił się, jakim cudem żadna ość nie stanęła mu w gardle.

– Mówiłem, że będą lepsze – stwierdził z nieukrywaną wyższością.

– Byłem głodny.

– Czyli tych ostatnich mam nie doprawiać? Skoro i tak ci wszystko jedno.

Cypress spojrzał na niego z irytacją. Wiedział doskonale, co Toy zamierzał osiągnąć i aby nie musieć rezygnować z przyprawionych ryb, z bólem serca zdecydował się przyznać mu rację.

– Dobrze, są trochę lepsze – odparł, mimo wszystko opryskliwie.

– Tylko trochę? – Nie ustępował tamten. – Wydawało mi się, że...

– Trochę – przerwał stanowczo. – Nie przesadzaj.

Podobne sprzeczki miały być w najbliższym czasie ich codziennością. Po tym, jak Cypress po raz pierwszy zdecydował się trochę bardziej otworzyć, całkowite milczenie nawet dla niego stało się zbyt niezręczne. Zupełnie jakby fakt, że wyrzucił z siebie kilka osobistych doświadczeń, sprawił, że nie mógł dłużej traktować Toya jak powietrze. Jak gdyby to chwilowe wprowadzenie go do swojego świata spowodowało, że nieodwracalnie stał się jego częścią. Wciąż odczuwał do niego w większości negatywne emocje, ale wcześniej całkiem zgrabnie ukrywał je pod płaszczem obojętności. Odkąd obecność Toya przestała być mu obojętna, zaczął coraz częściej tę niechęć eksponować.

W dalszą drogę ruszyli kierowani nurtem rzeki. Pogoda sprzyjała, słońce ani na moment nie schowało się za chmury. Ten blask zdawał się komplementować okolicę. Podbijał jej wszystkie walory. Promienie odbijały się w tafli wody i wracały do ich oczu w postaci miliona mieniących się białych plamek. W powietrzu unosiły się pyłki, tańcząc w okalającym je świetle, przypominając magiczny pył. Las zostawili już za sobą, teraz ich oczom ukazywała się ogromna pusta przestrzeń, gdzieniegdzie poprzecinana pojedynczymi drzewami. Nogi koni tonęły w wysokiej, soczyście zielonej trawie.

Świat tego dnia wydawał się wyjątkowo piękny.

Toy w przerwach od krótkich potyczek słownych z Cypressem dużo myślał o sytuacji, w której oboje tak niespodziewanie się znaleźli. Dziwne zachowania Furfanga i będąca ich następstwem śmierć Ansa były dla niego kolejną wskazówką, że nie myli się co do Teorii Potworności. Każda z takich sytuacji, a zdarzały się one niesamowicie rzadko, przybliżała go tylko do myśli, że może kiedyś uda mu się dowiedzieć całej prawdy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 5 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Teoria PotwornościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz