6. Jason Blackwood

18 0 0
                                    


Dzień rozpoczął się jak co dzień. Spakowanie torby i przygotowanie się do treningu zajęło mi dosłownie chwilę. Niecałe pół godziny później czekałem na Ethana przed siłownią.

Silnik zamruczał nisko, wydając uspokajający dźwięk, a ja nie musiałem odwracać wzroku, by wiedzieć, że czarne Lamborghini właśnie zgrabnie wjechało na podjazd. Wysoki blondyn wysiadł z pojazdu, kierując się w moją stronę. W pierwszej kolejności zwróciłem uwagę na jego niebieską koszulę Ralph Lauren i skórzany pasek Tod's. Później przeniosłem spojrzenie na własny ubiór; dresowe spodnie i obcisła czarna koszulka. Pasowaliśmy do siebie jak pies do jeża.

– No witam, przyjacielu – rzucił z entuzjazmem, powoli krocząc w kierunku lobby.

Ethan Vere był jedyną osobą, która znała moją najmroczniejszą tajemnicę. Ufałem mu bardziej, niż sobie samemu.

– Dzień dobry – powitałem się, ujmując jego dłoń. – Jak nastawienie?

– Zawsze mogło być lepiej – mruknął z nutą awersji w głosie. – Problemy w pracy.

– To znaczy? – pociągnąłem temat, kiedy weszliśmy do windy.

Otoczenie zyskało na prywatności, zachęcając Ethana do kontynuowania.

– Ostatnio stanęliśmy przed poważnym kryzysem. Nasza firma straciła kluczowego zagranicznego kontrahenta, z którym współpracowaliśmy przez wiele lat. Decyzja o zakończeniu współpracy została podjęta przez klienta z powodów, które do tej pory nie były dla nas do końca zrozumiałe. Utrata tego kontrahenta oznacza znaczące straty finansowe dla naszej firmy. Kontrakt był jednym z głównych źródeł dochodu, a teraz musimy znaleźć sposoby na zrekompensowanie tej luki, co wiąże się z dodatkowymi kosztami i ryzykiem.

Vere nie przejawiał zakłopotania z tego powodu. Być może dlatego, że zawsze udawało mu się wyjść cało z największej opresji. Od kilku lat zajmował pozycję lidera w branży organizacji wystaw sztuki. Jego firma, VerArt, zyskała renomę dzięki ekskluzywnym wystawom najwyżej cenionych artystów na całym świecie, zarówno współczesnych, jak i klasyków. Korporacja stała się znana z doskonałego zarządzania wydarzeniami, co przyciągnęło uwagę kolekcjonerów, inwestorów i miłośników sztuki.

– Wierzę, że znajdziesz rozwiązanie – skierowałem słowa otuchy, ale te ulotniły się jakby zza mgły. Zauważywszy w lustrze swoje odbicie, odetchnąłem ciężko. Nie widziałem już siebie; widziałem nową osobę. Zupełnie odmienną, nie tylko zewnętrznie, ale też światopoglądowo.

– No raczej, że znajdę – wtrącił z drwiną. – Tylko wkurwiają mnie ludzie, którzy w jednej chwili mówią tak, a za pięć minut nagle kurwa zmieniają zdanie. – Blondyn ironicznie przekręcił gałkami.

Winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Przeszliśmy przez korytarz wprost do sali treningowej. O godzinie siódmej rano nie było w tym miejscu żywego ducha, co tylko stanowiło zaletę. Usiadłem na ławce w szatni, czekając aż Ethan się przebierze. Co chwilę zerkałem na zegarek, jakby czas stanowił dla mnie wyznacznik egzystencji.

– Tak, apropo; mam coś dla ciebie. – Vere wysunął w moją stronę białą kopertę, w której na dobrą sprawę mogło kryć się zupełnie wszystko. Znając tego człowieka, równie prawdopodobne byłoby odnalezienie w środku zaproszenia na ślub, jak i porcji kokainy.

– Co to? – Podniosłem spojrzenie na rozmówcę, zanim utkwiłem je w śnieżnobiałym kawałku papieru.

– Otwórz i zobacz. Wiem, że na to czekałeś, tak więc miałem cię na uwadzę, organizując ten wernisaż. – Uniósł kąciki ust w górę. Nie często bije od niego tyle empatii.

DEATH DIARY 🍒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz