– W kontakcie z pacjentem psychoanalityk zachowuje się powściągliwie, nie opowiada o sobie, nie dochodzi między nim a pacjentem do kontaktu fizycznego. Neutralna postawa psychoanalityka ma sprzyjać odkryciu, jakie są nieświadome fantazje pacjenta na temat analityka. To zjawisko zwane jest przeniesieniem. Wszyscy nieświadomie powtarzamy rozmaite schematy, których nauczyliśmy się w dzieciństwie. Mamy skłonność do przypisywania nowo poznanym osobom cech osób, które niegdyś były dla nas ważne. W konsekwencji tego procesu, na osoby obce przenoszone są także uczucia, a my stajemy się wobec nich przesadnie podejrzliwi, albo zupełnie na odwrót – możemy poczuć do nich coś na wzór zauroczenia. Zdarza się, że nie działamy na podstawie obiektywnej oceny sytuacji, ale w oparciu o informacje, które automatycznie podsyłają nam nasze wspomnienia. Stąd też biorą się trudności w ustaleniu, czy dana relacja nie jest naznaczona zależnościami z przeszłości. Dlatego tak ważne jest, aby zdawać sobie sprawę z istnienia zjawiska, jakim jest przeniesienie, aby umiejętnie tworzyć bardziej świadome i racjonalne relacje – zawiesiłam na moment głos, przenosząc spojrzenie na liczne grono zebranych. Duma rozpierała mnie od środka, niczym narastające ciśnienie. – Czy jest coś, o czym mogłam zapomnieć? Może mają Państwo jakieś pytania, na które chcielibyście uzyskać odpowiedzi?
Autorytet, na który ciężko zapracowałam przynosił niezaprzeczalną satysfakcję. Szczególnie w takich momentach, jak ten. Byłam ukontentowana, mogąc dzielić się nabytą wiedzą ze studentami, a jeszcze bardziej ich aktywną postawą, podczas wykładów. Obserwowanie, z jak wielką dociekliwością i intelektualnym pragnieniem ci młodzi ludzie wsłuchiwali się w każde moje słowo, było uskrzydlające. Szczególnie w kontekście mojego młodego wieku. Na dobrą sprawę mam dopiero dwadzieścia siedem lat, jednak tytuł doktora niewątpliwie dodaje mi powagi i sprawia, że wydaje się starsza. Intelektualnie, rzecz jasna, gdyż fizycznie czuję się, jakbym zatrzymała się na etapie dwudziestolatki. A może to dbałość o szczegóły i ciągłe dążenie do perfekcji, nawet tej powierzchownej, sprawia że wyglądam na młodszą?
– Jak często odbywają się sesje? – zapytał jeden z uczniów, korzystając z chwilowej ciszy, spowodowanej moją wewnętrzną debatą na temat procesu starzenia się.
– Zazwyczaj cztery lub pięć razy w tygodniu, a każda z nich trwa około godziny – odparłam, schodząc z podium w kierunku słuchaczy.
– W jaki sposób można dotrzeć do nieświadomych obszarów psychiki, które na pierwszy rzut oka są niezauważalne? – odezwała się niepozorna postać; skromna i wycofana. Dziewczyna szybko rozejrzała się na boki, a jej głos zadrżał pod wpływem spojrzeń rówieśników. W pierwszym odczuciu dała się poznać, jako osoba wycofana, a nawet aspołeczna. Zapewne wiele odwagi kosztowało ją zabranie głosu, by dotrzeć do pogłębionej wiedzy.
– Pacjent jest zachęcany przez psychoanalityka do swobodnych skojarzeń, czyli do wypowiadania wszystkiego, co przyjdzie mu na myśl. Obszary psychiki, o których mówisz można wyczytać ze snów, a nawet fantazji, często tych najbardziej mrocznych. Naszym zadaniem jest interpretacja myśli i uczuć, które werbalnie i niewerbalnie pacjent komunikuje.
– Jak wpływa przeniesie na relację terapeuta-pacjent? – Dziewczyna kontynuowała, tym razem nie zwracając uwagi na innych. Zgłębianie tajników psychoanalizy skutecznie oddzieliło jej wewnętrzny świat od otaczającej rzeczywistości, która nagle straciła na znaczeniu. Doskonale ją rozumiałam; sama doświadczyłam tego w niezwykle podobny sposób.
– Ciekawe pytanie. Przeniesienie jest ważne z powodu kilku aspektów, jak: zrozumienie dynamiki emocjonalnej, rekonstrukcja przeszłości czy choćby budowanie zaufania. Pacjent może w ten sposób nawiązać silnie uczucie zaufania i bliskości z terapeutą. To zaufanie jest kluczowe, gdyż pozwala otworzyć się na bardziej intymne i osobiste kwestie.
– Czy zdarza się, że pacjent zbyt mocno się otwiera i przejawia wobec pani zachowania obsesyjne? – zagadnął wysoki brunet, który już w pierwszej chwili sprawił wrażenie frywolnego flirciarza. Zapewne to on jest tym, na widok którego wszystkie dziewczyny na roku wzdychają, a on traktuje je przedmiotowo. – Bo ja bym chyba oszalał, gdyby taka ostra laska była moją terapeutką – skierował słowa do kolegi z ławki, które jak mniemam miały zabrzmieć ciszej, niż w rzeczywistości. Tak się składa, że sala wykładowa stanowi doskonałe medium dla rozchodzenia się fal dźwiękowych.
Zignorowałam nieprzychylny, albo raczej zbyt przychylny komentarz w moją stronę i od razu przeszłam do odpowiedzi na zadane pytanie.
– To powszechny problem; niemniej jednak, osobiście go nie doświadczyłam. Ważne jest w tym przypadku ustanowienie jasnych granic, tak aby pacjent nie przekraczał ich w niezdrowy sposób.
Główny fundament w moim zawodzie stanowi etyka. Większość organizacji i stowarzyszeń, takich jak American Psychological Association posiada zasady, które wyraźnie zakazują romantycznych relacji między terapeutą a pacjentem. Kiedy zaczynają się te obsesyjne myśli, wszystko staje się bardziej skomplikowane. Moim celem jest pomóc im w ich trudnych momentach, a nie angażować się w niezdrowe relacje. Jeśli pozwolę sobie na romantyczne fantazje, to zburzę tę przestrzeń zaufania, którą buduję, a tego bardzo nie chcę. Potrafię oddzielać życie zawodowe od prywatnego.
– Czy są jeszcze jakieś pytania? – kontynuowałam, kiedy w ciągu minuty nikt z zebranych nie podjął próby rozmowy. Zapanowała jeszcze większa cisza. – W takim razie, bardzo dziękuję za spotkanie. To dla mnie ogromny zaszczyt i przyjemność, móc prowadzić dla państwa ten wykład. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli okazję się spotkać i trzymam za was kciuki, aby wasze ambicje niosły was w wymarzonym kierunku rozwoju.
Na moich ustach zagościł delikatny cień uśmiechu. Nostalgia przemknęła przez zamglony wspomnieniami umysł, a przed moimi oczami przesuwały się obrazy, kiedy to sama zajmowałam miejsca na sali wykładowej — zazwyczaj w ostatniej ławce, ponieważ nie zawsze byłam tą przykładną studentką.
– Serdecznie dziękujemy, że zgodziła się pani podzielić z nami praktycznymi aspektami psychoanalizy. Niezwykle cenne jest wysłuchanie opinii człowieka, który na co dzień pracuje z najbardziej wymagającymi pacjentami – głos zabrała profesor Beatrice Prescott, a ja z całego serca powstrzymywałam się od wywrócenia gałkami ocznymi w iście arogancki sposób. Było to niegrzeczne, zdaję sobie z tego sprawę, ale jakaś część mnie wciąż nie uporała się z przeszłością.
To właśnie na jej zajęciach zajmowałam miejsce w ostatnim rzędzie, starając się oddalić od mało uprzejmej starszej kobiety. Choć określenie „mało uprzejma" jest wręcz zbyt łagodne. Dużo trafniejsze byłoby porównanie jej do różowej profesor Dolores Umbridge z serii książek o Harrym Potterze. Postać ta pełni rolę antagonisty w opowieści o młodym czarodzieju, podobnie jak Beatrice w moim nie tak odległym studenckim życiu.
Prescott doskonale ilustruje koncepcję przeniesienia. Od momentu, gdy ją poznałam, wszelkie starsze, eleganckie kobiety zaczęły być dla mnie nieodłącznie związane z jej osobą. Z perspektywy jej wyrafinowanej postawy i surowych zasad, które zdawały się ją otaczać niczym niewidzialna aura, postrzegam je jako osoby, które nie uznają kompromisów. Ich elegancja jawi się w moich oczach jako wyznacznik dystansu, a ich obecność wzbudza we mnie ambiwalentne uczucia – z jednej strony podziw, z drugiej zaś lęk.
To też było jednym z powodów, dla którego nigdy nie zdecydowałam się kontynuować kariery na uczelni. Świadomość, że mogłabym stać się kimś tak wyprutym z emocji, napawa mnie grozą. Gościnne wykłady były jednak czymś, z czego nie potrafiłam zrezygnować. Ambicja oraz otwartość na nowe informacje, jakie dostrzegałam na niewinnych twarzach studentów, zachęcały mnie do kontynuowania tego, co sprawia mi prawdziwą radość – dzielenia się swoimi doświadczeniami. Podobnie było w przypadku sympozjów i zgromadzeń naukowych. Jednak to wszystko blednie, w porównaniu do pracy w gabinecie z moimi pacjentami. To oni stanowią swego rodzaju katalizator, który obniża moją energię aktywacji, czyli w dosłownym rozumieniu – energię, spożytkowaną na wstanie z łóżka i działanie. Wybór katalizatora jest kluczowy w reakcji chemicznej, bo to od niego zależy, czy proces nabierze szybkości, czy też nastąpi inhibicja. Podobnie jest z pacjentami; niektórzy z nich, mimo moich starań, działają blokująco na postęp terapii. Nie oznacza to jednak, że wpływają na mnie negatywnie – wręcz przeciwnie, najtrudniejsze przypadki napawają mnie ekscytacją.
CZYTASZ
DEATH DIARY 🍒
RomanceONA prowadzi życie uporządkowane - psychoterapeutka o żelaznych zasadach, elegancka, powściągliwa. Każdy dzień jest przewidywalny, każda sesja terapeutyczna to kolejny krok w drodze do zdrowia jej pacjentów. Wszystko zmienia się, gdy na terapię przy...