- Toby ty debilu! Miałeś ją ogłuszyć, a nie otumanić tak, że nawet nie wiadomo czy żyje!
- Tak? Zrobiłem to, co zawsze! Może po prostu trafiła się nam słabsza jednostka. - na chwilę zamilkł, po czym dodał - No trudno, selekcja naturalna czy coś.
- Selekcja naturalna? Czy ty siebie słyszysz? Selekcji naturalnej to ty zostaniesz poddany, jak Operator się o tym dowie!
Czułam zimno ciągnące od podłogi, na której leżałam. Jeszcze nic nie widziałam, ale docieramy do mnie przytłumione słowa kłótni, pomiędzy moimi porywaczami. Strasznie bolała mnie głowa, szczególnie w miejscu, w którym zostałam uderzona. Nadal trochę szumiało mi w głowie, lecz powoli wszystkie zmysły wracały do normy.
- Proponuję wrócić tu za jakiś czas, dajmy jej jeszcze czas.
Usłyszałam trzask drzwi, po czym w pomieszczeniu zapanowała cisza. Wyszli.
Uchyliłam jedną powiekę. Byłam sama w ciemnym pokoju ze starą drewnianą podłogą. W pomieszczeniu nie było niczego, oprócz krzesła z pasami na środku. Było brudno od ... krwi? Na ten widok przeszedł mnie zimny dreszcz.
To ewidentny znak, żeby stąd spierdalać.
Spojrzałam na swoje nadgarstki. Sznur, choć mocny, nie był idealnie zaciśnięty. Zaczęłam się szamotać, próbując wyjąć chociaż jedną dłoń. Próbowałam go poluzować na wszelakie sposoby, nawet zębami. Po kilku minutach oprócz bolesnych obtarć, poczułam, że sznur nieco ślizga się pod wpływem potu. Z każdą minutą, pomimo bólu, posuwałam się coraz dalej, byleby się go pozbyć. Po kilku minutach wyswobodziłam się.
Następnie, z lekko drżącymi dłońmi, sięgnęłam do wiązań na kostkach. Rozwiązać sznur to była chwila moment.
Nareszcie wolna. Wstałam i rozejrzałam się.
Okno było zakratowane, nie zostawili żadnej broni, pozostają mi tylko drzwi. Serce zabiło mi szybciej.
- Mogę tu czekać na śmierć albo spróbować się ze stąd wydostać. - pomyślałam. Wzięłam głęboki wdech. Zebrałam się na odwagę i chwyciłam delikatnie za klamkę.
Na korytarzu panował pół mrok. Ściany pokryte czerwoną tapetą zdawały się wilgotne, emanowały stęchlizną i odorem zgnilizny. Boazeria była niekompletna. Podłoga złożona z brudnych desek, na której leżały długie dywany pasujące pod kolor tapety ściennej. Wokół zdawała się unosić mgła albo dym od zgaszonych świec.
Nie wiem, czy to moja wyobraźnia, czy złudzenie optyczne, lecz korytarz zdawał się nie mieć końca.
Ostrożnie postawiłam pierwszy krok, aby sprawdzić, czy podłoga nie zacznie trzeszczeć pod moim ciężarem. Dywany jednak zdawały się skutecznie tłamsić jakiekolwiek odgłosy.
Nie zdążyłam przejść nawet kilku metrów, gdy usłyszałam wesoły chichot. Echo roznosi się na tyle mocno, że nie mogę namierzyć, z której strony dochodzi. Rozejrzałam się, lecz również nikogo nie dostrzegłam.
W mgnieniu oka z cienia wyłania się wysoka postać. Był to klaun ubrany w czarny strój, który kontrastował z bladym odcieniem jego skóry. Na jego twarzy malował się uśmiech składający się z ostrych kłów, a oczy zdawały się błyszczeć w ciemności.
- Witaj cukiereczku. - mówi szczęśliwym tonem. Jego głos był naprawdę przyjemny i delikatny, lecz jednocześnie zdawał się przepełniony czymś mrocznym. - Czy zagrasz z Roześmianym Jack' iem w grę?
Przełknęła głośno ślinę.
- Zgoda, a na czym będzie ona polegać?
- Oh, to bardzo proste. - wyciągnął w moją stronę swoją dłoń z długimi szponami. Momentalnie zrobiło mi się słabo, myśląc o tym, że mógłby mnie nimi chwycić. Trzymał kolorowe cukierki, przypominające małe fasolki. - Każdy cukierek ma swój sekret, więc zagrajmy w grę. Gdy tylko wybierzesz jeden, przekonasz o nim się.
Spojrzałam na słodycze. Każdy wyglądał tak samo, miały identyczne opakowania. Różniły się jedynie kolorem. Nie dam się tak łatwo podejść.
Wybrałam zielony. Klaun wyszczerzył się jeszcze bardziej. Otwieram go, lecz jedynie udaję, że go zjadam, a razem ze zwiniętym papierkiem chowam cukierka do kieszeni. Staram się zrobić to, jak najbardziej wiarygodnie. Chyba się udało.
Znowu rozległ się śmiech Jack'a. A wokół rozpostarła się czarna mgła. Serce zabiło mi mocniej. Klaun pochylił się i przyjrzał mi się uważnie. Jednak nic nie wskazywało na to, aby coś podejrzewał.
- No cóż, zdobyłaś punkt w tej rundzie. Lecz odwaga nie zawsze gwarantuję wygraną. - roześmiał się przeraźliwie. - Gra w ciemności to nie tylko zabawa, dla niektórych upiorów to nie mała gratka! - pstryknął mnie w nos, po czym rozpłynął się razem z mgłą.
Oszołomiona po tym, co zobaczyłam, przez chwilę zwątpiłam, czy chcę iść dalej. Wracać się jednak nie zamierzałam, ruszyłam, więc w głąb korytarza.
Mijały kolejne minuty, a ja miałam wrażenie, że idę w miejscu. Ten sam układ drzwi, ściany miały dziury w tych samych miejscach co przy pokoju, z którego wyszłam. W dodatku poczułam zimne dreszcze i narastało przekonanie, że ktoś zaczął za mną podążać.
Pewnie Jack skapnął się, że go wykiwałam. Dopiero zaczynała do mnie docierać powaga sytuacji w jakiej się znalazłam.
Odwróciłam się, lecz nie dostrzegłam roześmianego klauna. Za to w pół mroku stał wysoki mężczyzna w czarnej bluzie oraz w granatowej masce.
- Czego chcesz? - powiedziałam ostrożnie, cofając się, aby zwiększyć miedzy nami dystans. - Mogę zrobić co zechcesz, tylko mnie nie krzywdź. Na pewno się jakoś dogadamy.
Głos mi drżał, pomimo próby zapanowania nad nim. Wyciągnęłam ręce w geście niewinności. Roześmiany może był straszniejszy z wyglądu, lecz to od tego mężczyzny biję prawdziwy chłód.
Nic nie odpowiadał, tylko stał i w ciszy uważnie badał każdy mój ruch. Wtedy to zauważyłam.
Kurwa mać. On nie miał oczu. Tylko czarne, pierdolone, puste oczodoły. Teraz to dopiero obleciał mnie strach.
Cofnęłam się kilka kroków i poczułam za sobą ścianę.
No nie.
- Nie tak łatwo jest stąd uciec, wiesz? - głos miał głęboki i spokojny.
Chwilą przecież on nic nie widz,i skoro nie ma oczu, a gdyby tak...
Wyjęłam cukierka i rzuciłam go za mężczyznę. Na dźwięk puknięcia o podłogę, instynktownie odwrócił się. Wykorzystałam moment jego nie uwagi i prześlizgnęła się koło niego, rzucając się do ucieczki W ostatnim momencie coś pociągnęło mnie do tyłu. Mocnym uściskiem złapał za kaptur mojej bluzy. Szybko ją rozpiełam, zrzucając ją z siebie. Rzuciłam się fo ucieczki. Usłyszałam nieludzki ryk, maska spadła z jego twarzy, ukazując twarz umazaną w czarnej mazi.
- Oddaj mi swoje nerki! - wykrzyczał nieludzkim głosem. W życiu nie byłam tak przerażona. Jakby wstąpił w niego sam diabeł.
Biegnąc, starałam się otworzyć każde drzwi, żeby zmylić oprawcę. Skryłam się w jednej z wnęk i gdy przebiegł obok mnie. Rzuciłam się w dół schodów, które zdawały się pojawić się niespodziewanie. Może po prostu wcześniej ich nie zauważyłam?
Nieważne, naprawdę muszę wydostać się z tego koszmaru.

CZYTASZ
Koszmarna noc - Halloween'owe opowieści
FanfictionPróbne short story osadzone w uniwersum creepypast. Zajrzyj i przekonaj się sam! 21.11.2024 - 3 #eyelessjack