Praca napisana na konkurs organizowany przez pisarskiWatt09, czyli trzecią edycję „Obrazy słowem malowane". Obraz, którym inspirowaliśmy się tym razem, jest widoczny na górze ^^.
Jak na razie prace opublikowały (z osób mi znanych):
Herring_the_writer
_jaszczur
trickyl0ve
A_9fternoon
SomniaVenatrixCzytanie ich opowiadań było dla mnie przyjemnością i mam nadzieję, że dziewczynom uda się zająć wysokie miejsce ❤️
Nie przedłużając, zapraszam do czytania utworu mojego i pozostałych uczestników.
________★_______
Szła, czy też raczej biegła, do parku, na spotkanie z narzeczonym. Szeroki uśmiech zdobił śliczną twarz, ciemne włosy, których nie była w stanie ujarzmić żadna frotka, powiewały na wietrze, a policzki miała zaróżowione od mrozu.
Zawsze promieniała, gdy przebywała z ukochanym - dogadywali się doskonale i patrzyła ze współczuciem na pary, które potrafiły pokłócić się o byle bzdurę. Oczywiście, im też zdarzały się sprzeczki, szybko jednak dochodzili do porozumienia, a niesnaski puszczali w niepamięć.
Zegar na wieży kościelnej wybił drugą. Za niespełna godzinę zrobi się ciemno, a leżący wszędzie śnieg w zapadającym szybko zmroku doda miastu dodatkowego uroku. Nieczęsto mieli okazję nacieszyć się prawdziwą zimą, a ta pora roku miała w sobie najwięcej czaru. Sharon żałowała, że nie może uwięzić białego puchu w słoiku, jak w kuli śnieżnej, wraz z magią świat, zapachem choinki, cynamonu i pomarańczy oraz ludzką życzliwością, która w okresie świątecznym zdecydowanie przybierała na sile.
Sklepowe witryny błyszczały zachęcająco, kusząc przechodniów poukładanymi na wystawach cudami. Okazałe indyki, tak wielkie, że dorosły człowiek miałby problem z ich uniesieniem, nęciły obietnicą pysznej pieczeni, wieńce przyozdobione ostrokrzewem i anyżowymi gwiazdkami prosiły, by zawiesić je na drzwiach domu, a wypieki przyprawiały o ślinotok każdego, kto choćby na nie spojrzał.
Uważając, by nie poślizgnąć się na oblodzonym chodniku, dziewczyna kątem oka dostrzegła dwie małe postaci, tęsknie przyciskające rączki do szyby cukierni. Zaintrygowana, podeszła bliżej.
Dzieciaki, chłopiec i dziewczynka, na oko kilkuletni. Ubrudzone i wychudzone twarze nie pozostawiały wątpliwości co do stopnia zamożności ich rodzin – maluchy głodowały, a ulice Londynu udawały, że tego nie widzą.
Kobiecie przypomniało się własne dzieciństwo i bolesne skurcze żołądka w dni, kiedy matka nie miała co włożyć do garnka, bo z nędznej pensji praczki nie wystarczyło jej nawet na chleb.
Podeszła do zmarzniętych figurek i popukała w szkło, za którym piętrzyła się piramida słodkości.
– Chcielibyście coś? – spytała życzliwie, uśmiechając się do szkrabów. Chłopczyk, starszy z tej dwójki, spojrzał na nią z przestrachem. Otworzył usta, lecz za moment je zamknął, jakby zastanawiał się, co odpowiedzieć. Ubiegła go siostrzyczka, ufnie chwytając Sharon za dłoń.
– Pierniczka – szepnęła cicho. – Proszę...
– W porządku – odparła i delikatnie oswobodziła rękę. – Poczekajcie tu i nigdzie nie odchodźcie, zaraz wrócę.
CZYTASZ
Konkursy
General FictionPrace pisane przeze mnie na różne konkursy. UWAGA! Nie są to wszystkie prace konkursowe. Kilka znajduje się "luzem" na moim profilu, bo, nieskromnie mówiąc, zbyt mi się podobają okładki, jakie do nich wykonałam, by je ich pozbawiać.