Minął tydzień odkąd zamieszkałam razem z mamą w willi Marco. Mama wydawała się być zadowolona, ale ja odczuwałam niepokój. Cały ten Marco wydawał się być zbyt tajemniczy.
Dzis rano mama oznajmiła mi, że jedzie dziś na cały dzień do miasta w pobliżu naszego. Nie czułam się z tym komfortowo zwłaszcza, że Marco miał dziś wolne.
-Pa kochanie.- pożegnała się mama i wyszła.
Zdecydowanie nie cieszyło mnie to. Ale poszłam fo kuchni by zrobić sobie śniadanie. Niestety gdy weszłam do kuchni był tam Marco.
-Dzień dobry, Sophio.- powiedział czekając, aż jego służba zrobi mu kanapki.
-Dzień dobry.- odpowiedziałam z niechęcią.
-A co ty dziś nie w chumorze?- zaśmiał się, a ja tylko wzruszyłam ramionami.- Będziesz miała cały dom dla siebie przez cały dzień nie cieszy cię to?- zapytał, a ja ze zdziwieniem otworzyłam oczy.
-Czemu?- zapytałam.
-Bo wypadła mi jedna sprawa.- powiedział tajemniczo.
Tak jak też powiedział nim wyszłam do szkoły Marca i Mamy już w domu nie było. Nie powiem, ulżyło mi, że nie ma go tu.
Gdy już skończyłam lekcje i wychodziłam ze szkoły zobaczyłam jakiegoś faceta podążającego za mną i kilku za nim. Wyglądali na starszych ode mnie, więc napewno nie chodzili do tej szkoły.
Szybko przyspieszyłam i wsiadłam do auta z moim szoferem.
Serce waliło mi tak jak by miało zaraz wylecieć. Przerażona spojrzałam na tych facetów, a oni jak by nigdy nic odwrócili się i poszli.
Kiedy wróciłam do willi, byłam niespokojna. Sytuacja z nieznajomymi mężczyznami śledzącymi mnie po szkole przyprawiała mnie o gęsią skórkę. Choć starałam się uspokoić, uczucie zagrożenia nie chciało mnie opuścić. Wchodząc do domu, zauważyłam, że Marco wrócił wcześniej.
— Jak minął dzień? — zapytał obojętnym tonem, przyglądając mi się uważnie.
— W porządku — skłamałam, starając się, by mój głos brzmiał pewnie.
Próbowałam przejść obok niego, ale złapał mnie za ramię i pociągnął delikatnie w stronę salonu.
— Chodź, Sophia. Chciałbym ci coś wyjaśnić — powiedział, a jego głos miał ten charakterystyczny, zimny ton, który zawsze wzbudzał we mnie niepokój.
Usiadłam na kanapie, starając się nie okazywać strachu. Marco wziął głęboki wdech, jakby ważył każde słowo, które miał zamiar wypowiedzieć.
— Wiem, że masz swoje podejrzenia co do mnie. I może to, co powiem, nie będzie łatwe do zaakceptowania, ale nie będę cię oszukiwał. Jestem jednym z najpotężniejszych ludzi w tym kraju — zawahał się, po czym dodał: — Jestem jednym z przywódców mafii we Włoszech.
Świat zawirował wokół mnie. Poczułam, jak moje ciało sztywnieje, a dłonie zaczynają drżeć.
— To... to niemożliwe... — wydusiłam.
— Wiem, że to szokujące, ale musisz to zrozumieć. Ta willa, twoje bezpieczeństwo, nawet twoja matka... to wszystko jest częścią czegoś znacznie większego — mówił, jakby tłumaczył najprostsze fakty. — Znalazłaś się w moim świecie, świecie, w którym jesteś chroniona, ale jednocześnie jesteś cenna dla tych, którzy chcą mnie zniszczyć.
Słuchałam w szoku, a każde słowo zdawało się wbijać we mnie jak kolejne ostrze.
— Dlaczego mi to mówisz? — wyszeptałam w końcu.
— Bo i tak dowiesz się wcześniej czy później — odpowiedział. — Jesteś dla mnie ważna, Sophia. Dlatego zająłem się tobą i twoją matką.
Miałam ochotę natychmiast stąd uciec. Musiałam powiedzieć mamie. Wybiegłam do swojego pokoju, sięgnęłam po telefon i drżącymi dłońmi wybrałam jej numer. Odebrała po kilku dzwonkach.
— Mamo, musisz wrócić do domu. Marco... on jest... to nie jest bezpieczne miejsce. On jest jednym z największych bossów mafii! — próbowałam mówić cicho, choć każda komórka mojego ciała krzyczała.
Mama zamilkła po drugiej stronie słuchawki, a potem powiedziała cicho:
— Wracam, Sophio. Będę tam za godzinę.
Czekanie na jej przyjazd ciągnęło się w nieskończoność, ale gdy w końcu się zjawiła, rzuciłam się w jej ramiona, wybuchając płaczem.
Niestety, nie dane nam było długo rozmawiać. Wieczorem, gdy myślałyśmy, że jesteśmy bezpieczne, nagle do willi wtargnęli obcy mężczyźni. Jeden z nich złapał mnie, przyciskając do siebie brutalnie. Próbowałam się wyrwać, krzycząc, ale ich przewaga liczebna i brutalna siła sprawiły, że czułam się bezradna.
Wtedy pojawił się Marco. W jego oczach było coś niebezpiecznego, coś, co przypominało mi, kim tak naprawdę jest. Jego ludzie szybko rozprawili się z napastnikami, a ja ponownie znalazłam się pod "opieką" Marco.
— Wytłumacz nam, kim są ci ludzie — powiedziała moja mama z ledwo ukrywaną złością i strachem.
Marco spojrzał na nas, jakby ważył, ile jeszcze z prawdy może ujawnić.
— Ci mężczyźni pochodzą z drugiej najpotężniejszej mafii we Włoszech. Wiedzą, kim jesteście, i chcą wykorzystać Sophii przeciwko mnie. To część umowy, którą zawarłem — przyznał z ciężkim westchnieniem. — Oddam im Sophii, by zapewnić sobie bezpieczeństwo na jednym z kluczowych terenów.
Spojrzałyśmy na siebie przerażone, ale jednocześnie gotowe uciec jak najdalej. Wstałyśmy, gotowe odejść, jednak Marco stanął na naszej drodze.
— Nie pozwolę wam wyjechać. Bez mojej ochrony nie przeżyjecie dnia — powiedział surowo. — Zawarłem umowę, ale to nie znaczy, że pozwolę im porwać cię tak łatwo, Sophio.
CZYTASZ
Tajemnica
Teen FictionSophia Moon, szesnastoletnia kobieta. Mieszka w Polsce razem ze swoją 40 letnią mamą Anną w małym mieszkanku w starej kamienicy. Pewnego dnia wygrywają w konkursie wyjazd do Włoch. Kobiety nie wiedzą że ten wyjazd zmieni ich całe życie.