O świcie, w mrocznej ciszy willi, przemykałam korytarzem, próbując nie zwracać na siebie uwagi. Giovanni dotrzymał słowa – strażnicy byli odwróceni w stronę monitorów, zajęci przeglądaniem nagrań, które najwyraźniej w ogóle jej nie obejmowały. Ominęłam ich bezgłośnie, trzymając się cienia. W myślach wciąż słyszałam jego słowa: „Biegnij, nie oglądaj się za siebie, a znajdziesz się na zewnątrz, zanim zdążą się zorientować".
Kiedy przekroczyłam bramę, poczułam pierwszy powiew wolności. Biegłam ulicami, dopóki nie znalazłam się wystarczająco daleko od willi, gdzie wreszcie mogłam zwolnić. Miałam jedynie małą torbę, kilka banknotów w kieszeni i telefon, który w każdej chwili mogłam być zmuszona wyrzucić.
Przez kilka godzin spacerowałam po mieście, starając się wmieszać w tłum. Odkrywałam zakątki, których wcześniej nie znałam, patrząc na codzienne życie ludzi, których nie trzymał w garści nikt taki jak Marco. Mogłam usiąść w kawiarni, przejść się po parku, poczuć się jak zwykła dziewczyna. Ale z tyłu głowy wiedziałam, że czas ucieka – w końcu Marco zorientuje się, że zniknęła.
***
Marco dowiedział się o jej ucieczce, gdy tylko służba odkryła puste łóżko Sophii. Siedział w salonie, ściskając telefon tak mocno, że kłykcie mu pobielały. Jego twarz wyrażała gniew, którego dawno już nie widziano. Wstał i zaczął krążyć po pokoju jak dzikie zwierzę w klatce.
— Jak mogła nam uciec? Ktoś musiał jej pomóc! — wrzasnął, patrząc na jednego z ochroniarzy. — Macie ściągnąć wszystkich ludzi. Znajdźcie ją, zanim zrobi to ktoś inny!
Gdy tylko Sophia nie odpowiadała na jego telefony, Marco skierował wzrok na jej matkę, która siedziała na sofie z twarzą bladą jak ściana.
— Jak mogłaś pozwolić, by odeszła? — powiedział, a jego głos ociekał chłodnym gniewem.
— Nie wiedziałam o niczym... Przysięgam, nie miałam pojęcia — odpowiedziała cicho, jej oczy pełne były łez. — Proszę, Marco, musimy ją znaleźć. Jest tylko dzieckiem. Nie przeżyje tam sama...
Marco popatrzył na nią przez chwilę, potem odwrócił się i wydał kolejne rozkazy. Ulice, parki, dworce – kazał przeszukać każdy możliwy zakątek miasta, pewny, że Sophia nie mogła zajść daleko. Wiedział, że jej nieodpowiedzialna decyzja narażała ją na śmiertelne niebezpieczeństwo, a teraz to on musiał dopilnować, by wróciła do jego opieki. Nie po to tyle czasu inwestował w jej ochronę, by teraz miała trafić w ręce jego największych wrogów.
***
Godziny mijały, a strach zaczynał narastać. Im dłużej byłam sama, tym bardziej zaczynałam odczuwać, jak niewielka i bezbronna byłam naprawdę. Dochodził wieczór, a ja wciąż snułam się ulicami, starając się zachować spokój.
Nagle zauważyłam, że ktoś mnie obserwuje. Serce mi zamarło. Gdy się odwróciłam, ujrzała tych samych mężczyzn, których twarze pamiętałam aż za dobrze – ci sami ludzie, którzy kiedyś próbowali mnie porwać. Stali kilka metrów ode mnie, uśmiechając się złowrogo.
Odwróciłam się i zaczęłam biec, ale oni byli szybsi. Jeden z mężczyzn chwycił mnie za ramię, a mój krzyk przebił powietrze. Szarpałam się, próbując się uwolnić, ale ich uścisk był zbyt mocny. Bezlitośnie przycisnęli mi dłoń do ust, aby mnie uciszyć, a potem wsadzili mnie do czarnego auta, które czekało na poboczu.
Moje oczy były szeroko otwarte ze strachu, gdy patrzyłam przez okno, widząc, jak miasto szybko znika w oddali. Wtedy zrozumiałam, że wpadła w jeszcze większe niebezpieczeństwo, niż się spodziewała.
CZYTASZ
Tajemnica
Teen FictionSophia Moon, szesnastoletnia kobieta. Mieszka w Polsce razem ze swoją 40 letnią mamą Anną w małym mieszkanku w starej kamienicy. Pewnego dnia wygrywają w konkursie wyjazd do Włoch. Kobiety nie wiedzą że ten wyjazd zmieni ich całe życie.