Rozdział 7

66 17 387
                                    

Czasem musimy zadać cios pierwsi, zanim inni go nam zadadzą.

Christopher W. Gortner

ROZDZIAŁ 7

Krążyłam po pokoju, zastanawiałam się co zrobić. Chwilę później usłyszałam trzaśnięcie drzwi frontowych, silnik samochodu zaryczał.

Błyskawicznie chwyciłam telefon i wystukałam wiadomość.

Ja: Gdzie jesteś?

Odpowiedź przyszła niemal od razu.

Ruby: W Savanna Club. Siedzę z Alexandrem, a co?

Kim jest, do cholery, Alexander?

Ja: Poczekaj tam. Za pół godziny będę.

Wygasiłam ekran i zignorowałam następne powiadomienia.

Jeśli Kaim na bieżąco śledził moje wiadomości, to tym razem miał je gdzieś. Nie wrócił do domu, żeby zabarykadować okna albo zamknąć mnie w piwnicy.

Musiałam wyjść. Wydostać się z tej klatki, która dusiła mnie i przytłaczała. Chciałam uciec, biec przed siebie w nieznanym kierunku, jak dzikie zwierzę wypuszczone na wolność.

Przebrałam domowe ciuchy na bardziej wyjściowe, olałam lokalizator i zostawiłam telefon w pokoju. Po krótkim namyśle jednak wróciłam po smartfon, tak na wszelki wypadek, żeby móc wezwać pomoc, gdyby coś się działo. Następnie wyszłam z domu.

Oknem.

Szybkim krokiem przemierzałam uliczki, śledząc przy tym aplikację z mapą. Kilka razy odwracałam się za siebie, ale napotykałam jedynie śmiejących się, pijanych ludzi. W końcu był sobotni wieczór.

Odetchnęłam dopiero wtedy, gdy zobaczyłam Ruby, stojącą przed klubem.

- Co jest, Kathy? - Posłała mi nerwowe spojrzenie. - Pisałam i dzwoniłam, mogłaś chociaż odebrać.

- Przepraszam. Uciekłam Kaimowi.

- Co? - Ruby wytrzeszczyła oczy.

- Nie pozwolił mi wychodzić, bo nie potwierdziłam tego głupiego alarmu.

- Kathy, to policjant. On na pewno wie, co robi - skarciła mnie. - Wie, że to nie twoja wina?

Przytaknęłam głową. Ta rozmowa nie miała sensu, Ruby przecież myślała, że Kaim to dobry glina, choć było zupełnie na odwrót.

Dziewczyna objęła się szczelniej ramionami, gdy zawiał mocniejszy wiatr.

- Chodź do środka - poleciłam. Mnie też robiło się zimno. - Jesteś z kimś czy już sama?

- Xander pojechał.

- Przepraszam, że zepsułam wam wieczór - powiedziałam ze skruchą, gdy weszłyśmy do klubu.

- To nic, ty jesteś ważniejsza - odparła, ale wiedziałam, że nie w smak jej była moja obecność. Na pewno nie ucieszyła ją moja ucieczka. Cholernie kusiło mnie, żeby wyznać, że Kaim nie jest takim aniołem stróżem, jak wmówiłam jej i Vivien.

Usiadłyśmy przy barze i zamówiłyśmy sobie po drinku. Mój żałosny dług wobec Ruby rósł jak grzyby po deszczu.

Piłyśmy kolorowy alkohol, w międzyczasie opowiadałam o tym, jakim dupkiem był Kaim. Ostrożnie dobierałam słowa, opisałam pobieżnie ostatnią kłótnię. Cała historia wyszła mi tak, jakby dotyczyła zupełnie innych osób. Musiałam obedrzeć ją z prawdziwych emocji, pozmieniać kilka faktów, żeby przyjaciółka nie dowiedziała się, że mówię o psychopacie przestępcy, a nie o dobrym glinie. Ruby słuchała uważnie i zamawiała kolejne drinki. Trzecia kolejka, czwarta kolejka, piąta. Aż w końcu skończyłam wylewać z siebie frustrację i zapragnęłam rzucić się w wir ludzi. Byłam tak pijana, że nogi same poniosły mnie na parkiet. Ruby podążyła za mną.

Pomóż mi przetrwaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz