Rozdział 6

80 17 217
                                    

Ludzie, którzy czegoś nienawidzą, zazwyczaj również się tego boją.

Nora Roberts

ROZDZIAŁ 6

- Ustaliliśmy coś.

Wpatrywałam się w widok za szybą, uparcie nie odwracałam się do Kaima. Gdyby jego głos potrafił zabijać, to już dawno zostałabym kupką popiołu.

- Wiem. Chciałam potwierdzić alarm, ale przyczepiły się do mnie jakieś gnojki. Wyrwały mi telefon z ręki - burknęłam. Na szybie odbijał się obraz kierującego mężczyzny, zerknął na mnie na krótką chwilę.

- Czego chcieli? - spytał sucho.

- Atencji. - Przewróciłam oczami, choć nie mógł tego dostrzec. - Rozpoznali mnie i zrobili sensację. A że byli dupkami, to posunęli się za daleko.

- Zrobili coś?

- Nie. Tylko mnie wkurwili.

Kaim nie odpowiedział. W odbiciu widziałam, że wbijał obojętny wzrok w drogę.

Kilka minut później weszliśmy do domu.

Wysłałam SMS-a do Ruby z informacją, że dotarłam i poczekałam na takie samo potwierdzenie od niej. Gdy je dostałam, schowałam telefon do kieszeni, po czym przeciągnęłam się, ziewając.

Kaim minął mnie i skierował się na piętro, poszłam za nim. On zniknął w swoim pokoju, a ja w swoim. Tak właśnie wyglądało nasze koegzystowanie.

Dziwiło mnie, że nie zrobił kazania ani nie zbeształ mnie za niepotwierdzenie alarmu. Wytłumaczyłam to sobie tym, że zrozumiał powód, który wcale nie był moją winą. Zadowolona z tego faktu poszłam spać.

Nazajutrz czekała mnie przykra niespodzianka.

- Wychodzę do Toru - oznajmiłam po śniadaniu.

Kaim jak zwykle mnie zignorował. Stał odwrócony tyłem i zmywał naczynia po posiłku. Zaproponowałam, że sama to zrobię, ale on bez słowa zabrał talerze i kubki ze stołu, po czym ruszył do zlewu.

Przyczepiłam nadajnik do ubrania, wsunęłam telefon do kieszeni i udałam się do wyjścia. Wcisnęłam odpowiednią kombinację przycisków w urządzeniu alarmowym, ale ku mojemu zaskoczeniu pojawił się błąd.

Ze stoickim spokojem powtórzyłam czynność. Wyświetlacz znów zapiszczał i zaświecił się na czerwono.

Nabrałam powietrza do płuc i wróciłam do kuchni. Kaim właśnie skończył myć naczynia. Wycierał mokre dłonie w ścierkę kuchenną, nadal uporczywie ignorował moją osobę.

- Coś jest nie tak z alarmem - powiedziałam. Zatrzymałam się w wejściu do pomieszczenia.

Mężczyzna odłożył ścierkę, posłał mi chłodne spojrzenie.

Królowa lodu. Zaśpiewaj jeszcze ,,Mam tę moc".

- Sprawdzisz to? Wpisałam dwa razy kod i wyskoczył błąd. Mówiłeś, że za trzecim uruchomi się alarm, tak? - Skrzyżowałam ręce na piersi.

Ciemne oczy wpatrywały się we mnie jeszcze przez chwilę. Potem Kaim po prostu przeszedł obok mnie i skierował się ku drzwiom wyjściowym. Podążyłam za nim.

Chciałam zobaczyć, co klikał na urządzeniu, ale zasłonił widok całym sobą. Ze zniecierpliwieniem czekałam, aż skończy. Gdy rozprawił się z tym ustrojstwem, odwrócił się i mijając mnie, rzucił:

- Zmieniłem kod. Nie wyjdziesz z domu.

Zdębiałam. Rozchyliłam usta w zaskoczeniu, odwróciłam się za nim.

Pomóż mi przetrwaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz