Przyszłość jej mamy i Tomasza nie była im pisana, choć Wiktoria długo nie mogła się z tym pogodzić. Z biegiem miesięcy ich relacja zaczęła się rozluźniać, a ciche rozmowy przerodziły się w ledwo słyszalne szeptanie, które Wiktoria wyłapywała tylko czasami zza ściany. Matka znów zamykała się w sobie, a Tomasz coraz częściej znikał, pochłonięty pracą, która odsuwała go coraz dalej od ich wspólnego życia.
Kiedy decyzja o rozstaniu stała się faktem, Wiktoria nie pytała dlaczego. Znała już to uczucie: nagły chłód, nieprzeniknioną ciszę, która wypełniała dom po czyimś odejściu. Czuła to, gdy ojciec się wyprowadził, i teraz przeżywała to ponownie, tracąc kolejnego ważnego człowieka w swoim życiu. Jednak tym razem miała coś, co pozwalało jej choć na chwilę uciec od smutku – ich wspólną grę.
Choć Tomasz zniknął z jej codzienności, wciąż wymieniali wiadomości. Pisali do siebie o nowych pokémonach, o tym, gdzie warto ich szukać, czasem przesyłali sobie zdjęcia z „łowów". Wiktoria zaczęła cenić te drobne wiadomości, krótkie, lecz pełne ciepła i troski. Choć nie mieli już okazji, by razem spacerować, czuła, że ich więź, choć inna, wciąż trwała.
Każdego dnia po szkole Wiktoria wychodziła na spacery z telefonem w ręku, szukając nowych pokémonów, które stały się jej własną formą ucieczki. Te chwile, gdy mogła choć na chwilę zagubić się w poszukiwaniu wirtualnych stworzeń, pozwalały jej nie zatracać się w swoich myślach. Ulice, po których niegdyś spacerowali razem, teraz przemierzała sama, ale każde złapane stworzenie przypominało jej o wspólnie spędzonym czasie.
Luna nadal towarzyszyła jej w tych wyprawach, biegając z radością po parkach i chodnikach, które znały już z Tomaszem. Pies był dla niej pocieszeniem, a Wiktoria traktowała ją jak swojego wiernego przyjaciela, który, choć nie mówił, zawsze przy niej był, ciepły i obecny.
Aż pewnego dnia przyszedł kolejny cios – matka powiedziała jej, że muszą się przeprowadzić. Tym razem tylko dwa bloki dalej, ale dla Wiktorii oznaczało to kolejną zmianę, kolejne pożegnanie z miejscem, które choć na chwilę zdawało się być domem.
Przeprowadzka przebiegła szybko i bez większych emocji. Nowe mieszkanie miało niewielki balkon i widok na ulicę, którą już znała z poprzednich spacerów. Wydawało się, że choć zmieniała miejsce, wciąż była w tym samym szarym świecie, pełnym wspomnień, od których nie mogła się uwolnić.
Pierwsze dni w nowym mieszkaniu były trudne. Wiktoria znowu musiała przyzwyczaić się do innych kątów, nowych odgłosów zza ściany, nowych zapachów i widoków z okna. Czuła się obco, jakby po raz kolejny wracała do miejsca, które nigdy nie miało stać się jej prawdziwym domem.
Niektóre wieczory spędzała sama, z telefonem w ręku, wpatrując się w mapę w aplikacji, szukając pokémonów na nowym terenie. Jednak teraz jej spacery były cichsze, wolniejsze. Mimo że próbowała zatracić się w grze, samotność wydawała się bliższa niż kiedykolwiek wcześniej.
Pewnego dnia dostała od Tomasza krótką wiadomość: „Jak się trzymasz w nowym miejscu? Znajdujesz jakieś rzadkie pokémony?"
To pytanie wywołało uśmiech na jej twarzy. Choć fizycznie go już przy niej nie było, nadal pamiętał o jej istnieniu, o drobnych szczegółach, które ich łączyły. Wiktoria odpisała, dzieląc się z nim swoimi odkryciami, a ich rozmowa trwała jeszcze długo. Poczuła, że może zbudować coś nowego, mimo że przeszłość była pełna strat i pożegnań.
Z czasem Wiktoria nauczyła się, że nie zawsze wszystko jest trwałe, ale że wspomnienia i małe gesty mogą przetrwać. Choć Tomasz był tylko ciepłym cieniem jej dawnych dni, jego obecność w jej życiu – choćby tylko przez ekran telefonu – dawała jej siłę, by dalej iść naprzód, by szukać nowych rzeczy, które przyniosą radość, choćby na chwilę.
CZYTASZ
Ten powalony świat
Novela JuvenilWylewam tu moje emocje i doświadczenia z życia, jak wam się spodoba taki rodzaj pisania to będę to kontynuować.