Następnego ranka Wiktoria wstała, jakby automatycznie wykonując wszystkie poranne czynności. Cicho wysunęła się z łóżka, starając się nie narobić hałasu. Wiedziała, że matka jest gdzieś obok, być może w kuchni, ale od razu wyczuła, że dzisiejszy dzień nie przyniesie ani jednego życzliwego słowa.
Matka siedziała przy stole, z filiżanką kawy w dłoniach, patrząc na coś, czego Wiktoria nie mogła dostrzec. Na jej twarzy widoczna była senność, ale też coś więcej, coś, czego Wiktoria nie potrafiła zrozumieć. To była mieszanina zmęczenia i rezygnacji, może poczucia winy, a może żalu, którego Wiktoria jeszcze nie rozumiała.
– Dzień dobry, mamo – powiedziała cicho.
Matka nie odpowiedziała. Jej oczy przesunęły się na Wiktorię tylko na sekundę, by zaraz wrócić do czegoś, co wydawało się odległe i nieosiągalne.
Wiktoria czuła, że przestała być dla niej ważna, stała się czymś mało znaczącym, dodatkiem do trudnego życia. Kiedyś miały więcej wspólnych chwil – czasem razem oglądały filmy, matka robiła jej kakao i siadały przy oknie, obserwując zachód słońca. Teraz jednak te chwile zdawały się tak dalekie, jakby należały do innego życia, które skończyło się nieodwracalnie.
Szkoła także stała się tylko pustą przestrzenią. Było coraz trudniej udawać, że jest dobrze. Czasem siedziała sama w kącie korytarza, odliczając minuty do końca dnia. Dzieci bawiły się, goniły, śmiały, a ona zastanawiała się, czy ktoś ją w ogóle widzi. Nawet nauczyciele zdawali się jej nie zauważać. Była dla nich tylko kolejną cichą dziewczynką, która nie sprawiała problemów i nie zwracała na siebie uwagi.
Któregoś dnia, na przerwie, siedziała na ławce pod ścianą, obserwując dzieci biegające po boisku. Przez chwilę pozwoliła sobie na marzenie, że jest jedną z nich – że może po prostu podbiec, dołączyć do zabawy i choć na chwilę poczuć tę beztroską radość, którą obserwowała tylko z daleka. Jednak wiedziała, że to tylko wyobraźnia, że gdyby spróbowała, nic by się nie zmieniło.
– Co tu robisz, Wiktoria? – Z zamyślenia wyrwał ją głos nauczycielki, pani Nowak. Miała łagodny uśmiech, a jej głos był ciepły, choć Wiktoria ledwo go słyszała.
– Nic, proszę pani – odpowiedziała cicho, spuszczając wzrok.
– Dlaczego nie bawisz się z innymi?
Wiktoria wzruszyła ramionami. Nie chciała mówić, że czuje się obca, że czasem nawet boi się odezwać, by nie usłyszeć, że jej obecność jest niechciana. Pani Nowak przyglądała się jej chwilę, jakby próbowała coś zrozumieć, ale w końcu tylko pokiwała głową i odeszła. Wiktoria obserwowała jej oddalającą się sylwetkę, czując, jak słowa, których nie potrafiła wypowiedzieć, duszą ją od środka.
Wieczorem, kiedy wróciła do domu, poczuła się jeszcze bardziej osamotniona. Ojciec znów nie wrócił, a matka zamknęła się w sypialni. Siedziała sama w swoim pokoju, patrząc na ścianę, w której kiedyś widziała pocieszenie, a teraz jedynie odbicie własnej samotności. Próbowała wypełnić tę ciszę myślami, próbowała przypomnieć sobie miłe chwile, które spędziła z rodzicami. Jednak każda z tych wspomnień była jak zamglony obraz, jakby próbowała sięgnąć do czegoś, co już dawno przestało istnieć.
Nocą nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok, wpatrując się w cienie poruszające się na ścianie. Czuła, że nie ma już miejsca, gdzie mogłaby poczuć się bezpieczna. I wtedy, gdy leżała, przytulając poduszkę, jej myśli krążyły wokół jednego pytania, które bała się zadać na głos:
Czy w tym wszystkim jest miejsce na nadzieję?
![](https://img.wattpad.com/cover/381747063-288-k546909.jpg)
CZYTASZ
Ten powalony świat
Roman pour AdolescentsWylewam tu moje emocje i doświadczenia z życia, jak wam się spodoba taki rodzaj pisania to będę to kontynuować.