1.0 Dużo wcześniej

1 1 0
                                    

2013 


Samo słowo, że byłem przerażony to chyba za mało.

Nie mogłem powiedzieć o tym nikomu, nawet mamie. Gdyby się dowiedzieli, że komuś o tym powiedziałem, pobiliby mnie jeszcze bardziej i chyba nie skończyłoby się tylko ze złamaną ręką, jak teraz.

Siedziałem na łóżku w jakimś szpitalnym pokoju, do którego zaprowadziła mnie jakaś miła pielęgniarka. Obok mnie była tu jeszcze jedna dziewczyna. Wyglądała na trochę straszą od mnie.

Sama wyglądała bardzo źle. Była bardzo chuda i wystawały z niej kolorowe kabelki. Wyglądało to strasznie.

Tylko jej jasne włosy, prawie białe kompletnie nie pasowały do całości. Szczególnie do szarej pościeli, którą była przykryta.

Chyba spała, bo miała zamknięte oczy i równo oddychała. Co jakiś czas tylko ruszała rękami. Podnosiła je i przykładała do żeber, jakby chciała się obronić.

W tej pozycji wyglądała jak ja, kiedy bronie się przed innymi dziećmi w szkole.

Nie podobało mi się to.

Starałem się nawet zbyt głośno nie oddychać. Poza tym byłem tu sam, nie wiedziałem, gdzie jest mama. Chciałem krzyknąć, zawołać mamę, żeby do mnie przyszła i zabrała z powrotem do domu.

Chciałem do domu.

Nie kontrolowałem łez. Były same łzy. Płakanie bez dźwięku.

Ręka mnie strasznie bolała. Mimo starannego opatrunku mamy, składającego się z długiej drewnianej łyżki i dużej ilości bandaża, piekła. Jakby paliła od środka. Niefajne uczucie.

Dziewczyna na łóżku obok poruszyła się. Odruchowo wstrzymałem oddech, mam nadzieję, że mnie nie słyszała.

Otworzyła oczy i przejrzała się po sali. Zatrzymała wzrok na mnie.

- Hej - miała zachrypnięty i słaby głos.

Nie odpowiedziałem, mama mówiła, że mam nie odpowiadać jak ktoś mnie zaczepi.

- Jak się nazywasz?

Jednak ona miała bardzo miły głos. Nie pasował do niej.

- Ja jestem Bonnie - pomachała lekko ręką, na której nie miała przypiętych kabli.

- Andy - powiedziałem szeptem, słyszała.

- Już myślałam, że nie mówisz - uśmiechnęła się szeroko.

Wzruszyłem ramionami. Może skoro jest na łóżku i leży, nic mi nie zrobi. Najwyżej będę się wydzierał, ale już teraz wiem, że bym się na to nie odważył.

- Co stało ci się w rękę? - była bardzo ciekawa. I cały czas się uśmiechała. Ja nie wiedziałem nic fajnego w tym, że teraz leży i widzi mnie. Że z własnej woli chce na mnie patrzeć. Sam bym się na to nie odważył.

- Przewróciłem się.

- Serio? - po głosie poznałem, że mi nie uwierzyła. Niedobrze.

Pokiwałem głową, czułem, że gdybym otworzył usta cała prawda by wyleciała. Nie chciałem tego. Tego ani większych złamań.

- Nie wierzę ci - mimo zachrypniętego głosu, mówiła wyraźnie. - Mogę ci coś pokazać?

Teraz byłem jeszcze bardziej przerażony. Pewnie chce mi coś zrobić, w szkole też tak mówili. Dzisiaj też i jestem w szpitalu.

Pokręciłem głową, ręka bolała coraz mocniej. Nie był to dobry ból.

- Hej! Młody, spokojnie! Wdech i wydech, ok? Oddychaj ze mną. Nic ci nie zrobię, ok. Powoli. - Bonnie wolno oddychała. Zacząłem oddychać z nią. - Wyprostuj plecy, będzie ci łatwiej. Andy, wdech i wydech. Nikt tu nie zrobi ci krzywdy. Obiecuje.

Obiecuje.

Mój oddech zaczął zwalniać i nie byłem aż taki przerażony. Pomogło.

- Dziękuję.

- Spoko - machnęła lekko ręką. - Cały czas będę tu, gdzie teraz. Nie mam się bardzo jak ruszyć - zaśmiała się lekko.

Odsunęła lekko szarą kołdrę na uda. Zerknęła na drzwi, sprawdzając czy nikt nie idzie. Szybkim ruchem odsłoniła brzuch i kawałek żeber.

Były całe w żółtych, zielonych i fioletowych śladach. Siniaki.

Przyłożyłem zdrową rękę do ust. O Boże.

- Ja też się przewróciłam.

Te słowa rozbolały mnie bardziej niż złamana ręka.

- To będzie nasz mały sekret, na razie nikomu tego nie mów, dobra?

Pokiwałem lekko głową. Może Bonnie była podobna do mnie.

- Powiesz mi kto ci to zrobił? - mówiła cicho.

- A ty?

- Ok, młody. Sekret za sekret, ok? Ja nikomu nie powiem o twoim, ty o moim. - uniosła lekko lewą brew do góry. Zakryła brzuch i z powrotem schowała pod cienką kołdrą. - Na piórka?

- Czemu piórka?

- U mnie w szkole mówią, że nazywam się tak samo jak jedna postać z takiego serialu o wampirach. Tamta Bonnie była czarownicą.

- Ok. Na piórka - nie do końca zrozumiałem o co jej chodzi. Ale to nieważne. Mam chyba dobre przeczucie, że ona nie może być złą osobą.

- Mogę pierwsza, jak chcesz? - kiedy nie odpowiedziałem, uznała to chyba za zgodę. - Mam bardzo nieciekawą sytuację w domu. - przy ostatnim słowie się skrzywiła. Jakby sami słowo było bardzo niedobrym jedzeniem.

- Czy tam ktoś cię bije? - pokiwała lekko głową. - Ok, teraz ty.

- W szkole, chłopaki z mojej klasy robili siebie zakłady. Kto zrobi mi większą krzywdę wygrywa. - mój głos był cichy i zwykły. Nie było to dla mnie to nic nowego. Niestety.

Bonnie szeroko otworzyła oczy. Patrzyła na mnie bez ruszania się. Chyba ją to zaszokowało.

- Andy, musisz to komuś powiedzieć.

- Nie mogę, ty też obiecałaś, że nie powiesz. - kręciłem głową. Czułem jak mój oddech coraz bardziej przyspiesza.

- Ok, spoko młody. Pamiętaj, głęboki wdech, ok? - miała spokojny głos. Taki uspokajający.

Zawarłem tajemnice z obcą osobą. Osobą, którą znam parę minut, a była dla mnie lepsza niż większość osób w moim życiu. Zawarłem tajemnice z dziewczyną z łóżka obok. Z osobą, która wie co ja czuję. 

Look how far you're come, AndyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz