Rozdział 2

1 1 0
                                    

- Andy, na pewno chcesz dzisiaj iść? - z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy.
Spojrzałem na nią odrywając wzrok od stołu. Postawiła przede mną kubek czarnej parzonej kawy. Od blisko trzech lat pije tylko taką, choć chęć wybrania innej jest równie dużo jak jej kaloryczność, a nadal walczę.

- Taki był plan.

- Nie zmuszaj się do tego - gdyby to jeszcze było takie proste.

- Pójdę, muszę. - upiłem łyk kawy. - Idę dla Bonnie.

- Wiem o tym. Jednak Bon chciałaby byś się do tego nie zmuszał, wiesz o tym.

Spojrzałem na lodówkę. Pojedyncze szare drzwi były zapełnione zdjęciami i piórami. Na środku jedno ze zdjęć miało pod sobą wyjątkowe pióro i tylko jej. Uśmiechała się do mnie ze zdjęcia patrząc w oczy.

- Pójdę, kiedyś w końcu muszę - mama postawiła przed mną jedno jabłko posypane cynamonem zapiekane w płatkach owsianych. Pachniało niesamowicie.

- Postaraj się, przynajmniej połowę, proszę. - po drugiej stronie wyspy kuchennej mama miała dokładnie to samo co ja w podwójnej porcji.

Przełknąłem ślinę jaka mi się zebrała na widok jedzenia. Odstawiłem kubek na blat i drżąca ręką sięgnąłem po łyżeczkę położoną obok talerza. Spojrzałem niepewnie na mamę naprzeciwko mnie. Patrzyła na mnie. Widziała i wiedziała jak bardzo całe to jest stresujące dla mnie, ona sama też nieźle się musiała stresować. Powoli wbiłem łyżeczkę w bok owocu, biorąc go odrobinę. Niepewnie przybliżyłem do ust. Z bliska zapach był jeszcze piękniejszy. Zamknąłem oczy delektuje się smakiem, tak dawno tego nie czułem. Otworzyłem oczy i nawet nie wiem, kiedy połowa mojego śniadania zniknęła, czyli połowa sukcesu za mną teraz trzeba pokonać tą drugą.

Łyżka, po łyżce dawałem radę zjeść do końca. Udało się.

Spojrzałem na mamę. Jej śniadanie już dawno zniknęło, teraz patrzyła na mnie. Jej oczy się tak błyszczały, że to szczęście się z nich wylewało.

- Jestem z ciebie dumna, skarbie - podeszła do mnie zagarniając w swoje ramiona. Byłem bezpieczny. Słyszałem, jak pociąga nosem. Odsunąłem się na długość ramion. Dyskretnie starła wypływającą łzę z oka. - Cieszę się, że dałeś sobie radę.

- Dziękuję.

Nie dałbym sobie rady bez nich.

****

- Proszę zadzwoń do mnie lub napisz jak już skończysz. Albo nawet kiedy odrobinę źle się poczujesz, będę cały czas pod telefonem. Nie martw też się innymi lekcjami tylko do mnie napisz. - słowa wylatywały z niej jak z karabinu. Uśmiechnąłem się lekko, denerwowała się chyba bardziej ode mnie, o ile to możliwe.

- Mamo - przerwałem jej patrząc w oczy, zamilkła. - Postaram się, poradzić.

- Wiem, ale jesteś moim już jedynym dzieckiem - o tym też wiedziałem.

- Spokojnie, Bonnie będzie ze mną - położyłem rękę trochę powyżej serca, mama zrobiła to samo. - Jest ze mną, pobiłaby mnie, gdyby tu była...

- I kazała już się zbierać, wiem - w jej oczach pojawiły się szklanki.

- To idę - siedziałem, patrząc przed siebie, była przerwa przed drugą lekcją, przez co nie było aż tylu ludzi przed szkołą. I na szczęście nie widziałem nikogo znajomego.

- Andy...

Odetchnął głęboko kładąc jedną rękę przy sercu i drugą wyjąłem naszyjnik spod bluzy. Zacisnąłem na nim dłoń, aż poczułem jakby ciepło. Była ze mną.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 3 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Look how far you're come, AndyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz