Rozdział 2

34 4 4
                                    

Charlotte POV:

Jeszcze przez chwilę błąkałam się po mieście, ale w końcu trafiłam do miejsca, w którym jest mi najlepiej. Mieszkanie mojej babci... To właśnie tam mogę schować się, gdy czuję, że nie mam gdzie się podziać.

Weszłam po schodach na odpowiednie piętro, zatrzymałam się przed drzwiami. Podniosłam drżącą rękę, a następnie położyłam palec na dzwonku. Docisnęłam go, choć niemal całkowicie straciłam w nim czucie przez zimno.

Nie musiałam czekać zbyt długo, babcia otworzyła mi po chwili. Stanęła w drzwiach, patrząc na mnie ze zdziwieniem.

-Jezu, Charlotte... -mruknęła, przepuszczając mnie w drzwiach. Mocno przytuliłam ją od razu po przekroczeniu progu. Odwzajemniła uścisk, choć moje ubrania były przemoczone od deszczu.
-Co się dzieje, aniołku? -zapytała. W jej głosie dało się wyczuć zaniepokojenie.

-Przepraszam, nie wiedziałam gdzie iść... -załamał mi się głos.

Odsunęła się ode mnie i objęła moją twarz dłońmi. Spojrzała na mnie zmartwiona, a ja poczułam spływającą łzę po policzku. Od razu starła ją kciukiem, nie pozwoliła jej spłynąć niżej.

Ściągnęła ze mnie mokry płaszcz i powiesiła go na wieszaku znajdującym się obok, odłożyłam też moją torebkę, którą wcześniej trzymałam za pasek.

-Nie musisz przepraszać, zawsze będziesz tu mile widziana. O co chodzi? -zadała mi pytanie, lecz nie byłam w stanie na nie odpowiedzieć. Sama nie wiem co się ze mną dzieje... Nie potrafię ubrać tego w słowa, odczuwam zbyt dużo emocji jednocześnie.
-Znowu? -zmarszczyła brwi, a ja pokiwałam twierdząco głową. Wie z czym się zmagam, często rozmawiamy. Czasami mam wrażenie, że jest jedyną osobą, która mnie rozumie.

-Znowu. -przyznałam złamana. -Dostałam ataku paniki w kawiarni, miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą. Wybiegłam stamtąd, czułam się okropnie... -zaczęłam wyjaśniać drżącym głosem.

-Przykro mi, słoneczko... -westchnęła.
-Cała trzęsiesz się z zimna. Powinnaś wziąć gorący prysznic, bo jeszcze mi się tu rozchorujesz. -poradziła.

-Mogę zostać u Ciebie na noc? -zapytałam, zdejmując buty. Odłożyłam je na chodnik, a następnie wyprostowałam się.

-Oczywiście, że tak. -słabo się uśmiechnęła. -Leć, porozmawiamy, gdy wyjdziesz. Zaraz przygotuję dla Ciebie piżamę i czysty ręcznik.

-Dziękuję. -pociągnęłam nosem.

-Nie ma za co. Pamiętaj, że to, co teraz czujesz jest tylko w Twojej głowie. Odczuwasz lęk, ale nic Ci nie grozi. Jesteś w dobrym, bezpiecznym miejscu. Cokolwiek się wydarzyło, to nie może Cię tutaj dosięgnąć. Wszystko jest już w porządku. -odparła spokojnym, kojącym tonem.

-Wiem... -przetarłam policzek.

Przeszłyśmy w głąb mieszkania. Pociągnęłam za klamkę drzwi, a ta udała się do salonu. Włączyłam światło, a następnie weszłam do łazienki. Stanęłam przed dużym lustrem i wzięłam głęboki wdech. Dopiero wtedy zobaczyłam jak tragicznie wyglądam... Makijaż całkowicie spłynął mi po twarzy, moje blond włosy przesiąknął deszcz.

Odwróciłam się od lustra, a następnie powoli ściągnęłamp z siebie ubrania. Odłożyłam je na pralkę, po czym zmarznięta odsunęłam drzwi kabiny prysznicowej. Weszłam do środka, od razu odkręciłam gorącą wodę.

Odetchnęłam, czując na skórze przyjemnie spływające krople wody. Poczułam, jak moje mięśnie powoli się rozluźniają. Cały ten stres i ból znikał, z czasem było go coraz mniej. Zupełnie, jakby ktoś stopniowo ściągał ze mnie ogromny ciężar...

Blue As The OceanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz