Adrenalina.
To jedyne co teraz czuje, adrenalina. Nie wiem, ile już spędziłam na koniu uciekając przed orkami, ale wiem, że jeszcze niedaleko i ich zgubię. Jeszcze trochę.

Widzę drzewo.

Zgubiłam ich.

Dobra jeszcze około 1 dzień na koniu i będę w domu Elronda. Co prawda trochę się spóźnie na spotkanie, ale ważne że będę.
Właśnie, gdzie moje maniery! Jestem Irithiel, elfką z czarnymi włosami, do połowy pleców i ciemnobrązowymi oczami i blizną na policzku przy starciu z orkami. Jestem dość niskiego wzrostu, ale to dlatego, że moja matka była elfko - człowiekiem.
Przynajmniej tak mówił ojciec.
Moja matka, Mealva zmarła przy porodzie, a ojciec kilka lat temu w walce z orkami.

Wychowywałam się w Lothlórien, ale kiedy zmarł ojciec zaczęłam podróżować. Kilka dni temu (gdy byłam w Dale) dostałam list od Mithrandira z prośbą o przybycie do Rivendell na spotkanie, opierające się na pierścieniu władzy.
Nienawidzę siedzieć w miejscu, gdy inni idą na wojnę lub jakkolwiek zagrażają swojemu życiu. Nie bardzo lubie suknie, więc rzadko je noszę (szczególnie podczas podróży). Nie mam też rodzeństwa.

Dzień później --------------------------

Jestem już przy wrotach do Rivendell, widzę strażników.
-Otwórzcie bramę! Dostałam zaproszenie od Króla! - wołam
Brama się otwiera, a ja jadę na Sallesie do zagrody.
-Kogo moje oczy widzą?- słyszę znajomy głos

-Mnie we własnej osobie Mithradirze- mówię po elficku

-Chodź, zaraz zacznie się rada- odpowiada Gandalf również w moim ojczystym języku i odchodzi.

Wiedziałam gdzie znajduje się spotkanie, bo wiele razy byłam na takich typu obradach.
Przyszłam na miejsce lecz nadal kilku osób nie było, usiadłam na krześle, a mój wzrok przykuł mały czarnowłosy hobbit, siedzący koło Gandalfa. W między czasie doszło kilka osób, a rada sie zaczeła.

-Przybysze z odległych krain, przyjaciele- zaczął mówic Elrond - Przeciwstawić się musimy Mordorowi, Śródziemie może zginąć, nie uszedłby nikt.....- cały czas słuchałam Elronda lecz czułam na sobie czyiś wzrok, a gdy zaczęłam sie rozglądać zobaczyłam, że na oko 25 letni brunet się we mnie wpatruje, a gdy na niego spojrzałam odwrócił wzrok.
-...Wszystkim grozi ten sam los. Połóż pierścień Frodo- zwrócił się do hobbita
.
- A więc to prawda......- rzekł blondwłosy mężczyzna gdy Frodo już położył pierścień na skale.

Wszyscy wpatrywali się w pierścien jak zaczarowani.
-Nasze przeznaczenie- kontynuował blondyn  -To dar, dar dla wrogów Mordoru, użyjmy go! Ojciec mój, namiestnik Gondoru, powstrzymuje siły mordoru.- mówił, a ja już wzięłam go za niezbyt mądrego człowieka -Dzięki naszej krwi byliście bezpieczni. Użyjmy broni wroga przeciwko niemu!-

- Żaden z nas nie zdoła go użyć -rzekł brązowowłosy mężczyzna, a ja zaczęłam mu sie przyglądać, miał brązowe włosy do ramion, niebieskie oczy i głeboki głos - Pierścień służy Sauronowi-

-Co wie jakiś strażnik?- zapytał z lekko pogardą syn namiestnika.

-"Jakiś?"- Poderwał się blondwłosy elf - To Aragorn, syn Arathorna. Winny mu jesteś posłuch- skończył.

- Aragorn.- potórzył człowiek - Dziedzic Isildura-

-Tronu Gondoru- dokończył elf

-Legolasie, usiądź- powiedział Aragorn.

-Gondor nie ma króla, nie potrzebuje go- odpowiedział syn namiestnika i usiadł.

-Nie możemy użyć pierścienia- rzekł Gandalf
-Pozostaje jedno wyjście, pierścień trzeba zniszczyć -mówił Elrond

-No to na co czekamy?- zapytał rudy krasnolud i wziął zamach

-Nie!- krzyknęłam, ale było już za późno. Topór krasnoluda złamał się.

-Nikt z nas, Gimli synu Glóina nie ma dość mocy by go zniszczyć, pierścień powstał w ogniu, Góry Przeznaczenia i tam zostanie unicestwiony. Trzeba zanieść go do Mordoru i cisnąć w ogień. Jeden z was musi tego dokonać. Zapadła cisza.

-Nie można wejśc do Mordoru. Nie tylko orkowie strzegą czarnych wrót. Zło nie śpi. Wielki oko czuwa.-mówił syn namiestnika.

-Elrond rzekł!- krzyknął Legolas -Zniszczmy pierścień!

-A ty tego dokonasz!?- rzekł Gimli, i już było wiadomo że będzie kłótnia. Wszyscy zaczęli się kłocić, a ja tylko przewróciłam oczami.

-Ja to zrobię- Nagle usłuszałam głos- ja zaniosę pierścień- powiedział Frodo, a wszyscy umilkli- Choć ........... nie znam drogi.-

-Dopóki brzemię spoczywa na twych barkach, pomogę ci je dźwigać- powiedział Mithrandir.

-Jeśli moja śmierć cię ocali, oddam życie.Masz mój miecz.- powiedział Aragorn.

-I mój łuk-odparł Legolas

-I mój topór- powiedział Gimli

-Jeśli taka wola rady, Gondor ją poprze- oznajmił  blondyn człowiek.

-Jeżeli mam w sobie tyle odwagi, pójde za tobą Frodo- powiedziałam (w końcu się do czegoś przydam)i stanęłam obok Aragorna.

-Hej!- nagle usłyszeliśmy- Pan Frodo nie idzie nigdzie beze mnie!-odpowiedział blond hobbit.

- Na tajną naradę wezwano jego, nie ciebie.- oznajmił rozbawiony Elrond.

-My też idziemy!- Za murami pojawili się kolejni hobbici.- Chyba że nas zwiążecie-odparł jeden.- Ktoś mądry przyda się do tej misji, wyprawie, na tym czymś.- oznajmił, a ja cicho parsknęłam.
-Więc napewno nie ty- odpowiedział wyższy.(od autorki- kocham Pippina)

- Dziesięciu piehunów- stwierdził Elrond - Niech zatem tak będzie. Razem tworzycie drużynę pierścienia!-

- Fajnie- powiedział jeden z hobbitów- A gdzie idziemy?-

Władca Pierścieni - Królowa Gondoru - AragornOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz