PROLOG

268 49 35
                                    

 Witajcie moje kochane czytelniczki
❤️😘🥰😍  
Rozpoczynamy zupełnie nową historię, która zrodziła się w mojej głowie już dość dawno temu, ale jakoś do tej pory nie umiałam jej sobie poukładać w głowie w taki sposób, żeby wszystko mi się zgadzało i nagle te wszystkie puzzle wskoczyły na swoje miejsce i złożyły się w spójną całość🤩❤️
Zapraszam Was więc na historię Hayley i Jaydena, w której nie zabraknie pikantych scen i nieprzewidywalnych zwrotów wydarzeń.
Ściskam mocno i życzę Wam przyjemnie spędzonego czasu na moim wattpadzie😘🥰❤️ 
P.S. "Uwięzioną w mroku" będę pisać, jak tylko skończę z "Płomieniami" 
Buziaki😘❤️                                                               

 
                                   Hayley

Wciągnęłam powietrze do płuc i nieświadomie wstrzymałam oddech, bo tasiemka gorsetu długiej do kostek, śnieżnobiałej sukni wysadzanej wręcz niewyobrażalnie ogromną ilością błyszczących kryształków znów mocno zacisnęła się na mojej talii.

– Jeszcze chwila i przymiarka będzie gotowa – pisnęła z ekscytacją Rose – jedna z najlepszych szwaczek w okolicy, która na co dzień pracowała dla najbardziej renomowanych projektantów w kraju. – Pewnie nie możesz się już doczekać ostatecznego efektu, no i oczywiście dnia, kiedy staniesz w tej sukni przed ołtarzem...? – rozmarzyła się, a zaraz potem zaczęła zręcznymi ruchami wygładzać delikatnie zaznaczone zwiewne falbanki, które zdobiły tylną część mojej sukni. Były zrobione z naturalnego jedwabiu i wykończone ręcznie wykonanym ozdobnym ściegiem ze srebrnej nitki.

Jednym słowem: miałam na sobie suknię, o jakiej marzyła każda panna młoda.

Prawie każda...

– Hayley? – Rose położyła dłoń na moim ramieniu i zmarszczyła dociekliwie brwi.

–Wszystko w porządku? Jesteś jakaś cicha.

Przełknęłam ślinę i potrząsnęłam głową.

– Ja...ekhm...tak, tak, oczywiście – wydusiłam z trudem, starając się zabrzmieć jak najbardziej autentycznie. – Po prostu trochę mnie przytłoczyła... ta suknia... – dodałam, siląc się na uśmiech, choć w środku cała, aż dygotałam z nerwów.

Krawcowa poklepała mnie uspokajająco po plecach.

– Skarbie..., to jest akurat całkiem normalne – stwierdziła z lekkim rozbawieniem.

– Pamiętam, że ja podczas swojej pierwszej przymiarki byłam tak potwornie zestresowana, że w pewnym momencie zaczęłam już nawet rozważać ucieczkę z przymierzalni, a właściwie to... – Rose urwała na chwilę i głośno się zaśmiała –... chciałam uciec z kraju i to najlepiej tak daleko, żeby mój przyszły mąż za nic w świecie nie potrafił mnie znaleźć – dokończyła, wciąż nie przestając się śmiać. – I pomyśleć, że to było ponad dwadzieścia lat temu – parsknęła sama do siebie. – W marcu tego roku obchodziliśmy porcelanowe gody.

Rozluźniłam palce prawej dłoni, bo dopiero teraz dotarło do mnie, że przez cały czas były zaciśnięte, a następnie uniosłam rękę i poprawiłam okulary na nosie. Zawsze wykonywałam ten ruch, kiedy ogarniał mnie stres. Okulary oprócz korekty wady wzroku były dla mnie jeszcze czymś w rodzaju maski. Idealnym narzędziem do radzenia sobie z emocjami.

– Gratuluję – odparłam z uśmiechem, po czym przeniosłam wzrok na wielkie lustro ustawione na środku mojego pokoju. Ciągle jeszcze było przykryte dużym kawałkiem różowej tkaniny, ponieważ mojej krawcowej bardzo zależało na tym, abym zobaczyła się w sukni dopiero po ostatecznych poprawkach, a ja...cóż...nie widziałam powodu, aby się z nią spierać.

PłomienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz