Mit o Wielkiej Wiśni i Biblii Wrocławskiej

2 0 0
                                    


Dawno, dawno temu, gdy Wrocław był jeszcze młody, a jego tajemnice znane były jedynie nielicznym, żyła grupa poszukiwaczy wiedzy: Zuzanna, Emil, Samanta, Staszek, Sebastian i Ewelina. Każdego dnia spotykali się u starego mędrca Adama, który, mimo swojego wieku, znał każdą stronę starożytnej księgi znanej jako **Biblia Wrocławska** — księgi, która opowiadała o początkach miasta i jego bohaterach, o bogach i demonach, o losach tych, którzy odważyli się wejść na drogę przeznaczenia.

Pewnego wieczoru, gdy grupa czytała kolejny mit przy niezwykłej uczcie — 50-centymetrowym kebabie, który według legend pochodził z krainy Krówek, gdzie lepiej się nie zapuszczać, bo to miejsce zwane **Psie Polem** było pełne niebezpieczeństw — natknęli się na opowieść o Manowicie. Manowit był bogiem niezwykle urodziwym, który znany był ze swoich licznych zalotów do bogiń i śmiertelniczek. Jego miłosne podboje i zdrady wstrząsały nie tylko ziemią, ale i samym niebem.

Gdy Zuzanna zaczęła czytać fragment, w którym Manowit próbował zdobyć serce bogini Ślęży, nagle z nieba rozległ się grzmot. Kebaby na stole zatrzęsły się, jakby same bały się mocy, która miała się objawić. Wtem, w samym środku ich skromnej izby, pojawił się on — **Wielki Wiśnia**, stwórca świata, największy z bogów, którego imię budziło respekt nawet pośród najpotężniejszych istot. Jego postać była ogromna, a oczy jarzyły się ciemnym, głębokim fioletem, jakby sam wszechświat w nich pulsował.

— **Czyżbyście zapomnieli, kim jestem?!** — przemówił Wiśnia, a jego głos rozbrzmiewał jak echo gór. — **To ja pokonałem same słońce, które zuchwale próbowało zająć moje miejsce na nieboskłonie! To ja stworzyłem ten świat i wszystkie jego cuda. A wy, mali śmiertelnicy, śmiejecie się przy stole, nie pamiętając, komu zawdzięczacie swoje istnienie!**

Staszek, który nigdy nie bał się nawet największych opowieści, podniósł wzrok i rzekł odważnie:

— **Wielki Wiśnio! Czcimy cię każdego dnia, czytając Biblię Wrocławską, nie zapomnieliśmy o tobie, a wręcz przeciwnie — zgłębiamy twoje dzieła, ucząc się historii i mądrości, które pozostawiłeś nam w tej księdze.**

Wiśnia spojrzał na Staszka, a po chwili wybuchnął śmiechem, który wstrząsnął całą chatą Adama.

— **Odważny jesteś, młody człowieku! To dobrze. Wrocław potrzebuje takich jak ty, którzy nie boją się stanąć naprzeciw bogów. Ale wiedzcie, że Manowit, o którym właśnie czytacie, nie jest kimś, z kim należy igrać. Jego zaloty mogą sprowadzić zgubę na wasze miasto, a nawet na cały świat.**

Po tych słowach Wiśnia zniknął, pozostawiając po sobie jedynie delikatny zapach wiśniowego drzewa i dziwną ciszę.

Grupa spojrzała na siebie w milczeniu. Adam, mędrzec, który do tej pory nie odezwał się ani słowem, w końcu przemówił:

— **To było ostrzeżenie. Wielki Wiśnia przypomniał nam, że starożytne opowieści nie są tylko legendami. Manowit żyje w sercach tych, którzy pragną władzy i chwały. Musimy być ostrożni. Biblia Wrocławska nie jest zwykłą księgą. Jest kluczem do przyszłości naszego miasta.**

Od tego dnia Zuzanna, Emil, Samanta, Staszek, Sebastian i Ewelina zgłębiali mity z jeszcze większą uwagą, wiedząc, że to, co czytają, może wpływać na rzeczywistość. A kebaby z Psiego Pola stały się dla nich symbolem odwagi — przypomnieniem, że w życiu, jak w historii, trzeba być gotowym na wszystko, nawet na spotkanie z samym stwórcą wszechświata.

---

**Koniec**

Mity i legendy wrocławskieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz