Prolog

225 23 0
                                    


Spoglądam na wiszące na ścianie poroże jelenia. Nienawidzę go, tak samo jak nienawidzę mężczyzny, który je zdobył.

Nie rozumiem, jak można szczycić się zabiciem istoty słabszej od siebie, w dodatku takiej, która nie spodziewa się ataku. 

Za każdym razem, kiedy ojciec wracał do domu ubrudzony krwią i dumny jak paw, miałem ochotę wykrzyczeć: Czym się tak chełpisz, stary idioto?! Stań w szranki z przeciwnikiem równym sobie – innym uzbrojonym, żądnym krwi facetem. Zobaczymy, czy wtedy też będziesz się tak cieszył.

Oczywiście nigdy mu tego nie powiedziałem. Dostałbym za to w pysk i mógłbym się pożegnać z wygodnym życiem i wymarzonymi studiami. Ojciec jest równie wpływowy co mściwy. Nie mam wątpliwości, że bez mrugnięcia okiem potrafiłby zniszczyć życie każdemu, kto go upokorzył, nawet jeśli tym kimś byłoby jego własne dziecko.

Pewnie dlatego matka toleruje jego zdrady. Kim byłaby bez niego? Nie ma pracy i własnych pieniędzy. Za bardzo kocha luksus, żeby odejść, więc cierpi w ciszy i szeroko się uśmiecha, pokazując rząd śnieżnobiałych licówek. 

Najpierw jej za to nienawidziłem, potem zaczęło być mi jej po prostu żal i stała się dla mnie przestrogą – wolałbym umrzeć, niż być dla kogoś wycieraczką, materacem i workiem treningowym w jednym. Zresztą to właśnie przez matkę znaleźliśmy się tutaj, w tej dziurze zabitej dechami. Z bogatych przedmieść Nowego Jorku, przeprowadziliśmy się do Sweetcorn, miejsca, o którym prawie nikt nie słyszał. Wspaniale, naprawdę. Ale nie tylko matka jest winna temu, że musiałem tutaj zamieszkać. Jest jeszcze ktoś.

Florence.

To imię kojarzy mi się z siłą i odwagą, kompletnie nie pasuje do dziewczyny, która w halloweenowy wieczór niespodziewanie zapukała do drzwi mojego domu.

Flo. Tak, Flo zdecydowanie pasuje do niej bardziej – brzmi jak imię małego, nieporadnego zwierzątka, które wpadło w moje sidła i nie potrafi się z nich wydostać. Poprawka: które nie chce się z nich wydostać.

Sam nie wiem, czy mam ochotę zamęczyć to zwierzątko, czy może się najpierw się nim pobawić.

Przypominam sobie wystraszone czekoladowe oczy i długie szczupłe palce, które Flo nerwowo wykręcała, ilekroć zadałem jej jakieś pytanie. Ta dziewczyna naprawdę jest taka niewinna czy tylko udaje? Mam ochotę to sprawdzić.

Kiedy zaprosiłem ją do domu, nie miałem wobec niej żądnych planów. Jasne, chciałem odegrać się na niej za to, co mnie spotkało, bo przecież jest temu winna, ale nie interesowała mnie w sposób, w jaki kobiety zazwyczaj interesują mężczyzn.

Gdy szła za mną długim, ciemnym holem i wystraszona oddychała tak szybko, jakby zaraz miała zacząć hiperwentylować, pomyślałem, że nie mam ochoty mieć do czynienia z kimś tak bezbarwnym i przeciętnym. Koleżanka, z którą przyszła pod mój dom, przynajmniej miała charyzmę. Flo? Ledwo potrafiła się przy mnie wysłowić. Ale skoro już się tutaj zjawiła, głupotą byłoby tego nie wykorzystać. W końcu niektóre zwierzątka są stworzone do zabawy i jednocześnie zbyt naiwne, by móc wymagać od nich czegoś więcej.

Dopiero kiedy podałem Flo szklankę whisky, a ona opróżniła ją jednym haustem, patrząc mi przy tym zadziornie w oczy, coś się zmieniło. Zwierzątko stało się dla mnie czymś więcej niż tylko celem do unicestwienia. Zwierzątko zaczęło być... całkiem interesujące.

Może Flo wcale nie jest taka bezbronna i nieporadna? Może za fasadą grzecznej dziewczynki, kryje się bestia, którą wcale nie tak łatwo okiełznać?

Wiem, jak niebezpieczne jest to, co dzieje się w mojej głowie. Zbyt dużo myślę o tej dziewczynie i muszę coś z tym zrobić. Jeśli ona stanie się moją słabością, nie będę w stanie jej skrzywdzić.

Rozmyślałem o tym już wtedy, gdy rozmawiałem z nią w salonie. Brzydzę się trofeami ojca i tym, w jaki sposób je zdobywa, ale w tamtej chwili, gdy Flo patrzyła mi w oczy, poczułem jak to jest, gdy masz ochotę zapolować i kiedy zwierzyna nie podaje ci się na tacy, tylko jest dla ciebie wyzwaniem. Ale było jeszcze coś. Poczucie władzy – obezwładniające i upajające niczym dobrej jakości narkotyk.

Wcześniej nie rozumiałem, kiedy ojciec tłumaczył mi, że w bitwie polityków o stołki nie chodzi tylko o kasę, ale przede wszystkim o władzę. Władza... to pojęcie było dla mnie abstrakcyjne i kompletnie pozbawione atrakcyjności. Ale gdy miałem Flo w tym domu, zdaną tylko na moją łaskę, poczułem, jak bardzo władza może uderzyć do głowy. To uczucie przeraziło mnie swoją siłą, a kiedy zamknąłem za mną i wystraszoną dziewczyną drzwi oranżerii i uświadomiłem sobie, że nikt nie usłyszałby tutaj jej krzyków, naprawdę wystraszyłem się tego pragnienia. W głębi duszy cieszyłem się, że nie wypiłem więcej niż pół butelki whiskey. Kto wie, czy nie straciłbym wtedy nad sobą kontroli.

Siedziałem więc w zakurzonym wiklinowym fotelu niczym wygłodniały tygrys, który powstrzymuje się ostatkiem sił, by nie dopaść do niczego nieświadomej gazeli. Powoli obracałem butelkę whisky w dłoni i słuchałem, jak Flo się przede mną otwiera. Przed chłopakiem, którego nie znała i któremu nie mogła ufać. Przed kimś, kto mógł ją ostro przelecieć, a potem skrzywdzić. Albo w odwrotnej kolejności. I przed kimś, kto miał na to ogromną ochotę.

Musiała być naprawdę zdesperowana, skoro wyjawiła mi swoje sekrety. A może zrobiła to, bo ja wyjawiłem jej swoje? Przyznaję, poniosło mnie, nie planowałem mówić jej tak wiele. Mam jednak pewność, że mała Flo nikomu niczego nie powie. Nie, kiedy wie, co jej za to grozi.

Gdy zaczęła opowiadać mi o uzależnieniu swojej matki, dyskretnie spojrzałem na zegarek. Zabawne, trochę ponad trzydzieści minut wcześniej, nie chciałem niczego od tej dziewczyny. Nie podobały mi się jej długie, patykowate nogi, nerwowo drgający głos ani zbyt wydatna dolna warga. Dwa kwadranse później później myślałem tylko o tym, by przyszpilić Flo do drewnianego, otoczonego kwiatami stołu w oranżerii, zerwać z niej ciuchy i pieprzyć do utraty tchu. Gapiłem się łakomym wzrokiem na jej nogi, które nagle wydały mi się cholernie zgrabne. Wsłuchiwałem się w ten cichy, melodyjny głos, który już mnie nie drażnił, przeciwnie – brzmiał pociągająco. Myślałem, jakby to było spróbować jej dolną wargi, która, nie wiedzieć czemu, nie wydawała mi się już przerysowana, tylko diabelnie kusząca.

Może i Flo jest jak nieporadne, wystraszone zwierzątko, ale ma też pewne atuty, których nie jest świadoma. Chcę ją zniszczyć i mam nad nią przewagę, ale muszę uważać – ta dziewczyna bardzo łatwo może ze mną wygrać, a ja nie mogę do tego dopuścić. Przecież obiecałem sobie, że zanim w Sweetcorn spadnie pierwszy śnieg, zniszczę tę małą dziwkę. 

Secret CrushOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz