Musiała w końcu wrócić do swoich komnat, chociaż zaczęła odczuwać stres związany z jej śmiałymi posuwaniami. Cóż raz kozie śmierć. Biedna kózka zawsze chcą ją ubić.
Przeszła przez pokój wspólny, niezaczepiona przez nikogo no prawie jedynie mopsik chciał ją chyba ugryźć krzycząc coś, co brzmiało jak Zdradziecka żmija. No bywa niestety liczyła się z tym. Weszła do pokoju, jeszcze Vivienne nie było co mogła wykorzystać na swoją korzyść. Usiadła na łóżku, a jej ręce zacisnęły się na kołdrze poczuła, że za chwilę przestanie się kontrolować. Samotna łza spłynęła po policzku rozmazując tusz, pożyczony od przyjaciółki. Paznokcie wbite w skórę z największą możliwą siłą poskutkowały kilkoma kroplami krwi, które ozdobiły jej pościel. Nie wiedziała ile tak siedziała, ale z każdą kolejną chwilą robiło jej się coraz zimniej. Stres opuszczający jej ciało zrobił małe zamieszanie które teraz odczuwała. Złapała za wisiorek podarowany przez rodziców. Wystarczy łyk by jej kolejne poczynania zakończyły się sukcesem bez większych trudów.
Mogłaby spróbować otruć każdego wroga i pewnie by się jej to udało no, dopóki trwa działanie eliksiru. Oglądała flakonik, gdy przez drzwi weszła jej przyjaciółka.
-Wracasz od Draco? -Spytała znając odpowiedz.
-Tak trochę wyciszyłam jego obsesję, ale będzie ci wiercił dziurę w brzuchu przez najbliższy miesiąc. Jak coś po prostu zmień temat na turniej chętnie ci po raz 30 opowie jaki to Viktor jest cudowny. -Usiadła na łóżku przyjaciółki gotowa na wieczorne plotki. -A ty gdzie zniknęłaś nie było cię na kolacji. -Oparła się o ścianę i spojrzała pytająco na towarzyszkę.
-Wolałam zjeść kolacje w kuchni bez tłumów, które pewnie by gapiły się na mnie jak na jednorożca w klatce. -Wytarła resztki krwi w chusteczkę i otarła policzek z tuszu.
-Jesteś bardzo odważna i głupia przy okazji naprawdę. Czasami obawiam się co ci jeszcze wpadnie do tej główki. Hmm wymyślisz eliksir likwidujący całkowicie ból przy okresie, czy spalisz całą szkołę, bo ktoś cię zdenerwuję.
-Ależ ty jesteś zabawna naprawdę chodząca komedia. -Lekki uśmiech wystąpił na jej twarzy z nią zawsze było jakoś raźniej.
-Obiecuję ci, że nie pozwolę by ktoś ci znacząco zaszkodził będę twoimi uszami wśród tych radykalistów. A każdą żmiję można zdeptać obcasem, a najlepiej szpilką.
-Dziękuje ci serio naprawdę, chociaż wiem, że to nie łatwe.
-Przecież Ślizgoni są sobie wierni co by się nie stało.
One mogły na siebie liczyć prawdziwa przyjaźń, która miała przetrwać jeszcze wiele ciężkich prób.
Ale przecież przyjaźń jest silniejsza od nie jednej miłości. Nawet tej w teorii prawdziwej, która łatwo ulega zranieniu.
-Chyba wiem co podoba ci się w Potterku.
-Tak a co niby mi się w nim tak podoba?
-No wiesz zakazana miłość jak Romeo i Julia twój ojciec go nie znosi. A mały bunt nikomu nie zaszkodził.
No niestety nie wszyscy mogą to potwierdzić Rewolucja bolszewicka ktoś coś wie na ten temat.
-Weź się przymknij lala. -Walnęła ją poduszką w iście agresywnym geście.
I one za kilka lat miały stać się dorosłe Merlinie dopomóż.
Minęło parę dni no dokładnie dwa tygodnie podczas których nie działo się zbyt wiele. No pomińmy okropny artykuł Sketter na temat Harrego. Jego domniemany związek z Hermioną doprowadził do łez, ale śmiechu. Jedyne co ją martwiło, było to, że wybraniec przejmował się tymi głupotami.
CZYTASZ
Córeczka Nietoperza
FanfictionElizabeth Snape Nazwisko znane każdemu fanowi serii o pewnym czarodzieju. A gdyby ten nieczuły nietoperz zapijał smutki i za późno wyjął co poskutkowało narodzeniem się czarnowłosej dziewczynki. Zaskoczę was wszystkich nie matka jej nie porzuciła i...