Vincent wywiózł mnie do lasu. Wiedziałam, że moja ciekawość mnie kiedyś zgubi. Wjeżdżaliśmy w głąb ciemnego, gęstego lasu i, pomimo że bardzo starałam się zapamiętać drogę, to na nie wiele to się zdało. Jedyne źródło światła, które było wokół nas to, to z lamp samochodu.
Nie miałam pojęcia, co pokusiło mnie, żeby się zgodzić. My nawet nie mamy o czym rozmawiać, a jestem prawie pewna, że nie znajdziemy nagle wspólnych tematów. Do tej pory tylko się kłóciliśmy. Czemu dobrowolnie zgodziłam się na to, by jeszcze trochę dzisiejszego dnia się podenerwować?
Masochistka.
Jechaliśmy przez zarośla jeszcze kilka minut i w duszy dziękowałam, że chłopak ma Jeepa, a nie jakieś sportowe auto, bo gdybyśmy się tutaj zakopali to prędzej padałbym na zawał niż jakkolwiek pomogła. W przedniej szybie dostrzegłam, że drzewa zaczęły się przerzedzać a my wyjechaliśmy na trawiasty plac, który prawdopodobnie robił tu za parking. Po tym, jak samochód się zatrzymał, wysiadłam i rozejrzałam się. Byliśmy nad jeziorem.
Pochłaniałam piękny widok przede mną, jezioro było spokojne dzięki czemu odbijały się w nim wszystkie gwiazdy. Zaraz za parkingiem, na piaszczystej plaży było kilka ławek i altana. Miejsce to zyskało u mnie dodatkowy plus za długi pomost. Poza tymi kilkoma rzeczami nie było tu kompletnie nic. Odwróciłam się by sprawdzić co robi Vincent i wykorzystałam okazję, że był jeszcze w aucie, by schować tam swoje szpilki. Nie było takiej siły, która zmusiłaby mnie do próby przejścia w nich po tym piachu. Nie przejęłam się tym, że była końcówka października i chodzenie na boso może nie być najlepszym pomysłem. Brunet wysiadł z samochodu zaraz po mnie, zostawiając włączone światła, dzięki czemu cokolwiek było widać i otworzył tylne drzwi, by wypuścić psy. Uprzednio założył im świecące obroże przez co zwierzaki wyglądały jak przerośnięte świetliki.
Pogrążeni w ciszy ruszyliśmy w stronę altany, byłam pod wrażeniem tego jak psy są wyszkolone. Mimo że nie miały podpiętych smyczy, trzymały się boku swojego pana. Gdy w końcu przedarliśmy się przez sporą plażę, zajęłam miejsce na ławce opierając się o stół. Chciałam mieć widok na wodę.
– No, możecie biegać. – Odezwał się w stronę psów, które bezzwłocznie go posłuchały. Zaczęły szaleć po plaży, co jakiś czas zatrzymując się na obwąchanie jakiegoś napotkanego krzaczka.
Chłopak podszedł do mnie i usadowił się na stole opierając nogi o ławkę. Oboje jak na jakiś znak, zaczęliśmy grzebać w poszukiwaniu papierosów. Odpaliłam papierosa i podałam mu zapalniczkę, a chłopak skinął głową na podziękowanie.
– Nigdy nie chciałem, żeby któreś z nich uczestniczyło w tym wszystkim. – Zaczął spokojnie. Spojrzałam w jego kierunku, by wiedział, że go uważnie słucham. – Nie wiem, czy wiesz, ale nie jestem stąd. Pochodzę z San Diego, tutaj przyjechałem by rozwijać rodzinny biznes. Wszystko szło dobrze, dopóki mój ojciec nie dopuścił do zarządu Ethana. Jest synem jednego ze wspólników i zgodnie stwierdzili, że powinien się już wdrażać. –Wyjaśnił widząc moją pytającą minę, a kiedy potwierdziłam, że rozumiem kontynuował. – Nie zaprzeczę, że kasyno od początku działalności ma swoje grzechy, niektóre rozgrywki są prowadzone w sposób szczególny, ale trzymaliśmy się tylko tego.
– Więc skąd wzięły się wyścigi? – Zapytałam zaciekawiona.
Chłopak westchnął dając sobie chwilę na zastanowienie. Czekałam cierpliwie aż zacznie mówić, musiałam wynieść z tej rozmowy jak najwięcej, bo podejrzewam, że kolejnej takiej okazji nie będzie.
– Tak naprawdę to z nudów. Mieliśmy po dziewiętnaście lat, a ojcowie wpierdolili nas w garnitury i wysłali na spotkania biznesowe. Który dziewiętnastolatek chciałby to robić? Wiadomo, byliśmy przygotowani na takie życie i każdy z nas go chciał, tyle że wtedy było to nudne, bo prawdziwą władzę nad firmami zdobywa się dopiero po ukończeniu dwudziestu jeden lat, więc w tamtym czasie nie mieliśmy zbyt dużo do powiedzenia.
CZYTASZ
The heartless bets
Romans„Dama w kartach nie jest najsilniejsza. W hierarchii przewyższa ją król, ale czy przekłada się to zawsze na prawdziwe życie? Można obstawiać bezduszne zakłady, które będą miały wpływ na twoje losy." Penelope Foster żyła dobrym życiem. Na codzień zor...