Minęło kilka dni. Eren dostał wolne, żeby wrócić do zdrowia. Nikt nie wiedział co zaszło międzi nimi, jednak atmosfera była napięta. Kapral wyżywał się na swoich Zwiadowcach jak tylko mógł. Nie chciał przecież skrzywdzić Erena.
~
-Jak tam mój skarb? - zaśmiał się Levi wchodząc do pokoju chłopaka - Chodzisz już chociaż trochę?
-Taa. Ledwo, ale chodzę. - mruknął Eren wyraźnie zmartwiony - Sasha była tu dzisia rano.
-Ta od ziemniaków? Czego chciała?
-Widziała nas. Wtedy na placu.
-O kurwa... Co jej powiedziałeś?
Eren nie odpowiedział.
-Chyba nie pow... Eren, czy Ciebie już do reszty pojebało?! Jak mogłeś jej powiedzieć prawdę?! - zamachnął się i uderzył chłopaka z całej siły pod żebra. Gdy ten się skulił Kapral kopnął go jeszcze przewracając na podłogę - Wiesz czym to grozi?
Eren wypluł krew i ślinę unosząc się na rękach, jednak nadal nic nie mówił.
-Po pierwsze mogą mnie wyjebać z roboty. A wtedy już nigdy się nie zobaczymy. - Levi był mocno wkurzony - Po drugie, wiesz ilu mam wrogów. Jeżeli ktoś się dowie mogą Ci zrobić krzywdę tylko po to, żeby się na mnie zemścić.
Oczy Erena wypełniły łzy. Strach ścisnął mu gardło i nie pozwolił na odpowiedź. Kapral złapał go za włosy i pociągnął w górę tak, by klęknął.
-Czemu nic nie mówsz, hmm?
-Kapralu, ja... - brunet nie dokończył i zaniósł się płaczem.
-Ale bez płaczu mi tu. - prychnął ciemnowłosy - Bądź mężczyzną. I wstań, nie mam zamiaru Cię trzymać.
Eren wstał nadal krztusząc się łzami.
-Jesteś idiotą Eren. - powiedział Levi już trochę spokojniej - Jak Sasha zareagowała?
-Nie bij mnie, błagam. - załkał brunet, jednak w tym momencie dostał kolejnego sierpowego i runął na podłogę.
-Zadałem Ci pytanie. - syknął Levi patrząc Erenowi w oczy - I oczekuję odpowiedzi. Nie jestem teraz Twoim Levim tylko Kapralem, który wydał rozkaz.
Eren wpatrywał się przerażony w stojącego nad nim mężczyznę.
-By...Była... Zdziwiona... Ale... Nie przejęła zbytnio... - wydukał - Nie denerwuj... Się tak... Przecież... Nie masz... Się czego wstydzić.
-Kurwa mać, Eren. Przed chwilą Ci tłumaczyłem. - warknął Kapral - Tu nie chodzi o wstyd. Mogę nawet teraz iść na ulicę i opowiadać wszystkim, że jesteśmy razem. Tu chodzi o Twoje pierdolone bezpieczeństwo.
Eren nie odpowiedział. Był blady i cały się trząsł.
-Czekaj... Ty się boisz? - szepnął Levi - Ty, wielki Eren Jaegar? Tytan a za razem ich pogromca?
Kapral podał mu rękę pomagając wstać.
-No już, już dobrze. - Levi silił się na jak najspokojniejszy głos - Nie masz się czego bać.
Przytulił chłopaka gładząc go po włosach.
-Dlaczego taki jesteś? - mruknął Eren prawie nie słyszalnie.
-To nie jest zależne ode mnie. Po prostu pokochałeś potwora.