Rozdział 2

104 6 0
                                    

Leżałam na łóżku, a książka była moją ucieczką. Każda strona zdmuchiwała zmartwienia, każde zdanie budowało mur między mną a światem. Były tylko słowa i ja, cała reszta przestawała istnieć. Wciągnęłam się w nią bo jak spojrzałam w ekran telefonu, była godzina siedemnasta.

Miałam za godzinę wizytę u psychologa. Westchnęłam, przewracając się na drugi bok. Nie chciało mi się, ale wiedziałam jak mojemu przyjacielowi zależało, więc po chwili się zmotywowałam i wstałam. Nałożyłam to co miałam pod ręką, czarny dres. Wzięłam telefon i zeszłam na dół, tam czekał Charlie.

- Wiesz, że zaraz masz wizytę?- spytał, zaczynając rozmowę.

- Tak, wiem. Ale co ja mam mu powiedzieć? Że boję się.. tego, co było? Że oni wciąż siedzą w mojej głowie, mimo że minęły lata?

- Może zacznij o tego, co czujesz teraz. Powiedz, że te słowa wciąż bolą, że boisz się tego jak głęboko zapadły. To naprawdę wystarczy na początek.- powiedział, ale ja czułam że to brzmi słabo, jakbym dalej była tam tą dziewczyną, którą można było zniszczyć paroma słowami.

- Mówiąc o tym, pokazujesz że tam tamta dziewczyna przetrwała. Przyszłość cię zraniła, ale nie pokonała, Meli.- powiedział, a ja czułam że mam kogoś przy sobie. Że nie jestem z tym sama.

-Chciałabym w to wierzyć.-powiedziałam szeptem, niemal do siebie. Myślałam że tego nie usłyszał, ale spojrzał na mnie uważnie, jakby każde moje słowo było najważniejsze na tym popapranym świecie.

Nie powiedział nic. Po prostu podszedł bliżej i objął mnie, delikatnie, ale zdecydowanie, jakby chciał ochronić mnie przed wszystkim, co czaiło się w mojej głowie. Poczułam ciepło jego ramion i przestałam myśleć o słowach, które kiedyś mnie raniły.

- Możesz wierzyć we mnie, dopóki sama nie poczujesz, że jesteś silniejsza.- wyszeptał

**

Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc Charlie powiedział że zajedziemy do kawiarni. Wiedział że kocham pistacje, ostatnio ten smak stał się popularny i są przeróżne rzeczy związane z nią. Po pięciu minutach byliśmy na miejscu, była w kolorach różu. Weszliśmy do niej, a w środku panował przemiły klimat, uśmiechnięci kelnerzy i zapach świeżo parzonej kawy.

Odrazu spojrzałam na przekąski, były tam pistacjowe rollsy, eklerki. Nie wiedziałam co wziąć i przyjaciel widząc że nie mogę się zdecydować, wziął mi i to i to.

- Dzień dobry, poprosimy po dwa eklerki i te rollsy. Co tam pani pistacjowego ma to weźmiemy.- powiedział do sympatycznej, rudej dziewczyny.

Po paru minutach, dostaliśmy torebkę z smakołykami. Chłopak wręczył pieniądze dziewczynie i wyszliśmy z kawiarni, pędząc w stronę samochodu. Było zimno, jak wrócę z sesji odrazu polecę do domu, robić sobie herbatę.

Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Obiekt był w kolorze czarno- złotym. Skierowaliśmy się w stronę budynku, a na recepcji stała kobieta. Uśmiechała się uprzejmie, ale z wyraźnym spokojem i profesjonalizmem. Jej spojrzenie było ciepłe, a sposób mówienia stanowczy, co odrazu budziło zaufanie.

- Dzień dobry, my na wizytę.- powiedział do kobiety.

- Dzień dobry, wy obojga?

- Nie ja, moja przyjaciółka.- powiedział wskazując na mnie, przez co poczułam się nieco niekomfortowo.

- Melissa Wilson, prawda?- spytała, na co skinęłam głową.- poczekaj chwilę, Pan Ventruri ma pacjentkę.- powiedziała kobieta, na co ja usiadłam na krześle.

Popatrzyłam na przyjaciela, ale ten już patrzył na mnie. Jego spojrzenie było pełne zrozumienia, jakby wiedział, co czuje, mimo że nie powiedziałam ani słowa. Czułam, jak ciężar staje się lżejszy, gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: 18 hours ago ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Shadow HairedWhere stories live. Discover now