Rozdział 22.

815 62 4
                                    

/kilka dni później/

Nadszedł dzień moich 17. urodzin, o których wiedział tylko mój brat i Alex. Nie chciałam, żeby ktokolwiek przygotowywał mi niepotrzebne niespodzianki.
Ubrana w jasnoniebieską sukienkę, mimo że wyglądałam jakbym szła na jakiś bal poszłam do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu nikogo tam ani w reszcie domu nie było, niepotrzebnie kogokolwiek wołałam.
Wyjęłam miseczkę, musli i jogurt naturalny. Zaczęłam jeść i po kilku chwilach uslyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
-Mam nadzieje ze jeszcze śpi - powiedzial Josh i wszedł do kuchni - oh, jednak nie. Dzień dobry słońce - cmoknął mnie w policzek. Uśmiechnęłam się.
-Witaj staruszko - Alex ciągnęła za sobą wielką torbę z zakupami.
-Która jest godzina, że czas na zakupy?
-Dziesiąta - zachłysnęłam się
-Pospałaś sobie - zaśmieli się - to dla ciebie, drobiazg od nas - Josh postawił na stoliku małą torebkę w motylki.
Skończyłam jeść, podziękowałam za prezent mimo, że go nie otworzyłam i poszłam na górę po telefon.
-Hejcia Jack, mogę wpaść? - zazdwoniłam do MOJEGO CHŁOPAKA.
-Jasne jasne. Nie wszyscy jeszcze wstali ale...
-To ich obudzę - stwierdziłam
-Daj mi pół godziny, muszę sie ogarnąć
-Oczywiście miś. To gdzieś za godzinkę wpadnę - uśmiechnęłam sie do telefonu

*Jack J POV *
Nie spałem już tak naprawdę godzinę i obmyślałem plan jak zaplanować wszystko, żeby jej 17 urodziny były idealne. Gilinsky'ego miało nie być cały dzień, pojechał z Ev nad jezioro.
Wpadlem po kolei do pokojów chłopaków, robiąc hałas. Potrzebowałem ich pomocy.

Zszedłem na dół by poczekać na reszte. Wyjąłem balony i inne niezbędne przedmioty. Chciałem zrobić coś wyjątkowego, ale miałem za mało czasu.
Po kilku minutach nareszcie zjawili się.
-Pali się? - zapytał Hayes
-Za 40 minut albo mniej będzie Kate, pomóżcie mi zrobić niespodzianke urodzinową
-Okej nie spinaj tak. Czyli to ciasto co było w lodówce było dla niej?
-A co?
-troche zjadlem
Wkurzylem sie. Czyli musze inaczej ukroic.

*Kate POV *

Zapukałam do drzwi. Otworzył mi Matt.
-Hej, ślicznie wyglądasz - poruszył brwiami
-Dzięki.. wpuścisz mnie?
Przesunął się.
-Wszyscy są w salonie - poszlam za nim.
Wszyscy byli ustawieni w półokręgu wokół Johnsona który stał w centrum z ciastkiem ze świeczką.
Ścisnęło mi serce i zaczęły płynąć łzy po moich policzkach.
-Jejku - ledwo wydusiłam, stałam sparaliżowana naprzeciw chłopców a oni zaczęli śpiewać mi ' sto lat '.
Gdy podeszłam zdmuchnąć świeczkę, Jack szepnął, żebym pomyślała życzenie. Tak zrobiłam.
Nastepnie zabralam ciastko, postawiłam na stole i mocno go przytuliłam. Byłam w strasznym szoku, nie myślałam, że ktokolwiek z nich zna datę moich urodzin.
Nie chciałam kryć naszego związku, nie wiem co na to Jack, ale pod wpływem chwili po prostu go pocałowałam.
Rozległy się gwizdy. Ponownie się przytuliłam i odeszłam.
Reszta ustawiła się w kolejkę i zaczęli wręczać mi baloniki oraz składać życzenia.

-
przepraszam za opóźnienia. Ten rozdział był pisany trzy razy, więc prosze o wyrozumiałość. Miałam okropne problemy z telefonem ale już jest okej i postaram sie nadrobić rozdziały, żeby na bierząco je wstawiać.
Dziękuję za ponad 700 gwiazdek <3
do nastepnego czyli przyszły tydzień ;)

x

xzcx

✔ boyfriend, friend or end? Гjack johnsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz