3:42 AM

357 28 6
                                    

Po chwili i on na mnie spojrzał, również na jego twarzy pojawiła się dziwna, nieco zaskoczona mina.

- Czy ty przypadkiem nie jesteś tą, która wypytywała się o hasło do wi-fi w hotelu? - Czyżby Joe Sugg we własnej osobie, miał mnie kojarzyć tylko z mojego uzależnienia do internetu?

- Tak... - odpowiedziałam niepewnie i podniosłam się z piasku. - Ja naprawdę przepraszam, to moja wina, powinnam patrzeć gdzie idę tak jak właśnie powiedziałeś, ja... Ja nie wiem, może zaniosę ten aparat do naprawy, albo ci go odkupię jeśli już nie zadziała, ja nie chciałam... - z moich ust słowa wylatywały szybciej, niż ja, kiedy biegłam po ostatnią parę wymarzonych butów w Primarku dwa miesiące temu.

- Dobra, dobra, cicho, nic się nie stało.

- Żartujesz sobie, właśnie zepsułam tobie aparat, jeszcze chwilę temu wydawałeś się załamany. - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Bo jestem załamany. - złapał się za kark. - Ale wiesz, może jednak będzie działał... W końcu nie leżał tak długo w tej wodzie. I to nie tylko twoja wina, ja też mogłem bardziej uważać. Zapomnijmy o tym.

Zapomnijmy o tym? Normalnie gdyby się coś takiego wydarzyło, to już dawno wylądowałabym na komisariacie za "zniszczenie mienia". Najwyraźniej trochę zarabia na tym youtubie, skoro się tak nie przejął.

- Mhm. - podniosłam brwi. - No nic, ja nadal nalegam, żebym ci go zaniosła do naprawy czy coś.

- Sam go zaniosę, nic się nie stało.

Podniosłam brwi i pomrugałam kilka razy. Popatrzyłam na niego i pokręciłam głową.

- Jak sobie chcesz w każdym razie musisz wiedzieć, że będę żyć z wyrzutami sumienia aż do śmierci, że ci tego aparatu nie naprawiłam.

- Możemy inaczej to załatwić. - na jego twarzy pojawił się uśmieszek.

- Hm? - westchnęłam zdezorientowana.

- Jeśli dasz się zaprosić na kolację to odpuszczę tobie wszystkie grzechy.

- Jesteś strasznie pewny siebie jak na kurdupla. - uśmiechnęłam się i oparłam jedną rękę na biodrze.

Joe zrobił oburzoną minę, ale chwilę potem cicho się zaśmiał.

- Odezwała się, Adriana Lima od siedmiu boleści. - przeczesał ręką swoje włosy. O panie, to powinno być zabronione. - To nie moja wina, że nie urodziłem się wzrostu koszykarza!

Prychnęłam śmiechem i sprawdziłam godzinę w telefonie. Dałam mu taki mały sygnał, że chciałabym już wrócić do hotelu, nie chciałam go dłużej straszyć moją twarzą z makijażem, który od dawna nie wyglądał tak jak powinien.

- A więc... Jamie? - zapamiętał nawet moje imię, po tym jak grzecznie stałam przy recepcjonistce. Ma u mnie wielkiego plusa. - To jak? Chcesz pozbyć się tych grzechów?

- To brzmi trochę jak wstęp do słabego pornosa.

- Zależy kto o czym myśli. A więc? - uśmiechnął się ujawniając najbielsze zęby w historii reklam past wybielających.

- Kusząca propozycja, ale myślę, że zwykły spacer by wystarczył. - nie lubiłam typowych, eleganckich kolacji. Wszyscy w restauracjach patrzyli się na ciebie jak jadłeś, a ja nawet gdy się bardzo staram to zawsze się ubrudzę. Poza tym, nową rzeczą dla mnie było, że po pierwsze - jakiś (no, nie taki jakiś) chłopak mnie zaprosił na kolację, a po drugie - ja się zgodziłam.

- Jak sobie życzysz. Tak w ogóle, to jestem Joe. - wyciągnął do mnie rękę.

Przez sekundę zastanawiałam się czy powiedzieć mu, że doskonale o tym wiem. Może wolałby jednak wyjść gdzieś z kimś, kto go w ogóle nie zna. Zagryzłam wargę i uścisnęłam jego dłoń.

- Miło ciebie poznać, Josephie. - spojrzałam w jego oczy, o matko, piękniejsze niż ocean.

Wymieniliśmy się jeszcze numerami, a on obiecał, że się odezwie i ruszyliśmy w dwie przeciwne strony. W głowię zrobiłam sobie notatkę - częściej psuć aparaty przystojnym facetom.

***

W hotelowym pokoju znalazłam się kilkanaście minut później, wzięłam prysznic i ruszyłam do łóżka. Otworzyłam laptopa i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Zadzwoniłam też przez Skype'a do rodziny mówiąc im o wszystkim, tylko nie o dzisiejszym zajściu. Robiło się już późno, zastanawiałam się czy gdzieś nie wyjść na spacer, ale się bałam i nie miałam z kim.

No właśnie, Joe nie napisał niczego odkąd dał mi swój numer. Chciałam mu zaproponować wyjście, ale stwierdziłam, że nie będę się narzucać. Zawsze tak robiłam, a potem tego żałowałam.

Westchnęłam i weszłam na Instagrama w telefonie, bo laptop już odłożyłam na bok. Zobaczyłam nowe zdjęcie od Sugga, przedstawiające całą szczęśliwą ekipę i podpis "Party!!!" No cóż. Mam nadzieję, że będzie się dobrze bawić i nie zaszaleje z alkoholem - ponoć jest po nim strasznie pewny siebie.

Zgasiłam światło i zasnęłam. Dosyć emocji na dzisiaj.


GODZINA 3:42

JEDNA NOWA WIADOMOŚĆ

Joe: Hejjs, jestem bawie sie ,dobrze, apraart nie dziala ale ci wybaczasm

DWIE NOWE WIADOMOŚCI

Joe: cze mu coe tu nie msa??? m oglem cie wziac bycs poznala casparra i oleigo

TRZY NOWE WIADOMOŚCI

Joe: noC jedzcze mloda chodz tut aj ejstesmy w clubie obko hotelu

Ja: Obudziłeś mnie, kurduplu.

Joe: przepraskzam, przykedziesz? >

Ja: Trochę bym się bała zobaczyć Ciebie w takim stanie, chociaż może byłoby to ciekawe.

Joe: daj apsokój, capsar chce ciebie poznzac choooooioioiodz

Ja: Sorry, innym razem. PS: Lepiej się będziesz bawić bez telefonu, może i bezpieczniej... :)

Faktycznie jest pewniejszy siebie po alkoholu. Westchnęłam patrząc na godzinę i przez chwilę zastanawiałam się, czy mogłabym tam pójść, kto wie czy bym nie miała co potem wspominać. Ale stwierdziłam, że jednak sen w tym momencie jest dla mnie ważniejszy. Wyciszyłam telefon i pięć minut później już chrapałam.


GODZINA 5:34

JEDNA NOWA WIADOMOŚĆ

Joe: cjholera moglem cieie wziac na tens pacer, pojdziemy jutro xgdzies na sniacdanie??

DWIE NOWE WIADOMOŚCI

Joe: milczenie ozacza zgode, jestesmys umowienix


Another peaceful summer.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz