Na miejsce jechaliśmy jakieś dwadzieścia minut. Jazda była w miarę spokojna, mimo, że czasem za mocno wciskał pedał gazu. Joe puszczał dobrą muzykę, szczególnie ucieszyłam się gdy puścił Panic! At The Disco. W sumie on chyba też, bo śpiewał najgłośniej jak się da. Ja też coś tam nuciłam pod nosem, bo nie chciałam mu przeszkadzać i fałszować. Miał przepiękny głos. Nie wiem dlaczego jeszcze nie nagrał jakiejś piosenki, oprócz jednej z chłopakami w ramach jakiejś tam akcji. Mając taką sławę łatwo by mu się było wybić w karierze muzycznej.
- Of the death of a bacheloooor! - idealnie skończył piosenkę i nieco za szybko wpadł w zakręt. - Ups. - spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach, chociaż nic się nie stało.
- O wiele lepiej wychodzi ci śpiewanie niż kierowanie. - stwierdziłam, przecierając czoło.
- Dzięki, mała. - spiorunowałam go wzrokiem, a ten tylko się zaśmiał i skupił na drodze. Skorzystałam wtedy z okazji i się mu przyjrzałam.
Był ubrany w czarny t-shirt, który idealnie się na nim opinał. Na nosie miał Ray-Bany, które były perfekcyjnie wyprofilowane, a na ręce taki zegarek, że wolę się nie zastanawiać ile musiał kosztować. Jego włosy były w słodkim nieładzie, a w całym samochodzie było czuć jego intensywne perfumy. Cholera, podobał mi się jak nigdy. W sumie komu by się nie podobał...
- Przestań się tak na mnie patrzeć. - uśmiechnął się lekko, szukając miejsca do zaparkowania.
- Skąd wiesz, że się na ciebie patrzę, równie dobrze mogę podziwiać co jest za szybą obok ciebie. - lekko się zawstydziłam, ale zgrywałam pewną siebie i podniosłam jedną brew do góry.
- Mhm... na pewno... - wykręcił kierownicą i zatrzymał samochód. - Idziemy, gapiu?
- Zamknij się głupku! Skąd masz aż tak wielkie mniemanie o sobie? - wystawiłam mu język. - Idziemy, idziemy. - odpięłam pas i zdążyłam wyjść, zanim otworzył mi drzwi.
- Wiesz, mama zawsze mówiła, że jestem najprzystojniejszym chłopcem na świecie. - powiedział, gdy ruszyliśmy w stronę wejścia do miasteczka.
- Każda mama tak mówi. - wywróciłam oczami i dałam mu pieniądze na bilet. Ten tylko spojrzał na mnie zdziwiony. - O co chodzi? No masz, za bilet.
- Ty chyba serio na żadne randki nie chodziłaś. Dwa poproszę. - odwrócił się do kasy i zapłacił za mnie.
- Po prostu nie lubię jak ktoś za mnie płaci. - westchnęłam biorąc od niego bilet. - Poza tym, kto powiedział, że to randka?
- Caspar. No i ja. A ty też to wiesz, w głębi serca. - lekko cisnął palcem w środek mojej klatki piersiowej.
- Coś mi się tak nie wydaje. - zaśmiałam się zabierając jego palec z siebie. Zauważyłam, że wziął ze sobą aparat. Czyżby miał zamiar coś tutaj kręcić na kanał?
Zapoznaliśmy się z mapą tego miejsca. Było mnóstwo atrakcji, od małych karuzeli do wielkich, od kin 5D do pokoi z samymi lustrami. Były też kawiarenki i pizzerie. Mimo moich szczerych chęci, by zacząć zabawę na jakichś spokojnych konikach, które bujały się z prędkością pół kilometra na godzinę, Sugg uparł się na rollercoaster.
- Joe, ja tam nie wejdę! - krzyknęłam ze strachem patrząc na wysokość i prędkość tej kolejki.
- Wejdziesz! Będzie super! Zobaczysz! - przekrzykiwał piszczących ludzi, którzy właśnie zjeżdżali. Jeden z nich krzyknął coś w stylu "Po co ja za to kurwa płaciłem?!"
- BĘDZIE SUPER?! CZY TY SIEBIE SŁYSZYSZ?! SPÓJRZ NA TO! - zaczęłam wymachiwać rękoma dookoła. - Przecież ja z tego wypadnę! Matko, pozabijamy się! - skrzyżowałam ręce, przełykając ślinę na samą myśl wypadku.
CZYTASZ
Another peaceful summer.
FanfictionJamie zbierała pieniądze na te wakacje przez dwa lata. Chciała wreszcie spędzić je gdzieś indziej niż w swoim mieście czy w Brightonie. Postanowiła, że poleci do Los Angeles, miasta w którym w ciągu jednego dnia dzieje się więcej rzeczy, niż działo...