Na dworze ledwo co wstawało słońce. Czuć było woń świeżego powietrza pomieszanego z tytoniem, docierającego zza okna, a przyjemny chłód docierał na moją niezakrytą kocem prawą rękę.
Świt.
Nie patrząc na zegarek wiedziałam, że są to okolice 3-4 nad ranem. Po wielu nieprzespanych nocach, człowiek potrafi określić czas patrząc na chociażby zmieniający się kolor nieba czy słysząc wzrastający poziom decybeli na ulicach.
Do mojego lewego ucha docierały dźwięki spokojnego oddechu Caspara. Po mojej prawej stronie leżała jedynie samotnie wymiętolona poduszka.
Po cichu wstałam aby nie budzić Caspa, przetarłam oczy i poszłam na balkon.
- Jetlag? - mruknęłam, przymykając drzwi.
Joe przeniósł wzrok na mnie, lekko uniósł kąciki ust w górę i wypuścił dym z ust. Nie wiedziałam, że pali. Po chwili znów spojrzał przed siebie.
- Ta, najgorsza rzecz jaka trafia się na wakacjach. - odetchnął.
- Bywają gorsze. - wzruszyłam ramionami i oparłam się o barierkę od balkonu.
- Na przykład?
- Porwania, oszustwa, ataki terrorystyczne, katastrofy lotnicze. - zastanawiałam się chwilę. - Ciąża.
- A co, mówisz z doświadczenia? - uśmiechnął się lekko i również oparł plecy o barierkę.
- Głupek. - zaśmiałam się. Wyglądał niesamowicie mimo wyraźnych worków pod oczami. Biedak pewnie mało śpi.
Joe podał mi papierosa. Co prawda palę raz na ruski rok, ale nie odmówiłam i zaciągnęłam się, po czym go oddałam.
- Taka ładna dziewczyna, a pali. - westchnął i go wyrzucił.
- Mogę o tobie powiedzieć to samo. - spojrzałam na niego tylko po to, by dostać palcem w żebra. - Dużo rzeczy o mnie nie wiesz.
- Patrząc na to, że nasza znajomość trwa zaledwie kilkanaście godzin...
- Już się nie wymądrzaj. - prychnęłam i zastała cisza.
Generalnie nie lubię takich momentów, ale w tym momencie ta cisza mi się podobała. Poza tym ciągle czułam jego wzrok na mnie i kusiło, och cholernie kusiło, żeby popatrzeć też na niego, ale nie potrafiłam.
- Czym się zajmujesz w życiu? - usłyszałam pytanie i spojrzałam na niego, a następnie na basen przy hotelu, który aktualnie był oazą spokoju.
- Podejmowaniem złych decyzji. Niczym się nie zajmuję, jestem po szkole i w kropce. Myślałam, żeby iść na studia ale nie wiem na jaki kierunek. Póki co dorywczo sobie pracuję.
Sugg również wpatrywał się w taflę wody.
- A ty? - zapytałam. Mimo, że nie chciałam, bo być może będzie zmuszony by kłamać. Zobaczyłam, że przeczesuje swoje włosy ręką, a potem łapie za kark. Nerwowy tik.
- Ja... Pracuję w internecie, że tak powiem. - w sumie mówił prawdę. Nie dopytywałam się o co chodzi z tą pracą.
- Rozumiem. - obróciłam głowę w stronę pokoju. - Jego jetlag nie bierze?
- Po piwie śpi jak dziecko. - zaśmiał się. - I co najwyżej cichutko chrapie. Po wódce potrafi krzyczeć przez sen.
- Matko, chyba bym zawału ciągle dostawała. Musicie się dobrze znać.
- Znamy się na wylot. Nienawidzimy się, ale też nie wyobrażamy sobie życia bez wspólnych chwil. Jest jak mój brat.
- Szkoda, że nie masz po nim "odziedziczonego" wzorstu. - pokazałam mu język.
- To nie moja wina! Takie geny. Nie mogę sobie założyć szpilek jak wy i nagle być królową wybiegu.
- Mi nawet szpilki nie pomagają.
- Nie dziwię się. - no i dostał z łokcia. Zrobiłam się trochę śpiąca i ziewnęłam. Mimo fajnej rozmowy wolałam wracać do łóżka.
- Idź spać Jamie. - westchnął, bawiąc się pasmem moich włosów.
- Ty też wracaj do łóżka.
- Z tobą? - wiedziałam, że to powie.
- Chciałbyś. - odpowiedziałam, zgarniając włosy do tyłu, przez co stojący obok Joe nie mógł już tarmosić moich rozdwojonych końcówek.
- Wracam do swojego pokoju. Nie chcę wam przeszkadzać. - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi balkonowych, lekko je otwierając. - Dzięki za ten wieczór czy tam noc.
- I świt?
- I świt. - prychnęłam śmiechem. - Dobranoc.
- Dobranoc.
Zabrałam telefon i klucze do swojego pokoju i wyszłam na korytarz. Wróciłam do własnego łóżka i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze na suficie, które zruionowało cały romantyczny wydźwięk porannej rozmowy.
Ktoś niezwykle mądry namalował mi piękne i wykwintne wąsy na twarzy.
Ale z ciebie dzieciak, Sugg.
CZYTASZ
Another peaceful summer.
FanfictionJamie zbierała pieniądze na te wakacje przez dwa lata. Chciała wreszcie spędzić je gdzieś indziej niż w swoim mieście czy w Brightonie. Postanowiła, że poleci do Los Angeles, miasta w którym w ciągu jednego dnia dzieje się więcej rzeczy, niż działo...