Dzisiaj jeden z tych dni, w którym leżę i nic nie robię. Obudziłam się w południe i stwierdziłam, że nigdzie nie wychodzę. Po dłuższym namyśle postanowiłam wstać i ogarnąć się w jak najmniejszym stopniu, ponieważ nie komfortowo czułam się w piżamie, po za tym byłam jeszcze zaspana i nie wyglądałam najlepiej, a miał mnie odwiedzić Luke, mój przyjaciel. Przynajmniej tak myślę. Nie wiem jak nazwać naszą relacje. Po prysznicu związałam moje kasztanowe włosy w wysokiego kucyka. Na ciało włożyłam czarne zwykłe legginsy, a do tego w tym samym kolorze bluzę z napisem "Cool Story Bro. Tell it again." Była to moja ulubiona bluza na "te" dni.
Nagle usłyszałam dzwonek, więc szybko zbiegłam po schodach wiedząc, że to Lukey.
Otwarłam drzwi i zrobiłam lekki gest ręką na znak, że może wejść. Rozsiadł się w moim salonie i złapał za pilot z chęcią włączenia filmu.
- CO DO PICIA?! - wydarłam się przechodząc przez ów salon, kierując się do kuchni.
- Cola? Tak. Cola. - powiedział obojętnie.
Czasem wydaje mi się, że czuję do niego coś więcej, ale przecież nie mogę. Prawda?
Wzięłam szklanki i colę na tackę, a po chwili byłam już obok "przyjaciela".
- Co oglądamy? - odezwałam się jakby od nie chcenia nawet na niego nie patrząc.
- Melanie.. Wszystko jest w porządku? Między nami, okey?- słychać było wyraźne zmartwienie.
-Może obejrzymy ten nowy film? Ten o którym rozmawialiśmy. - zignorowałam jego pytanie nadal na niego nie patrząc.
Złapał mój podbródek i obrócił w swoją stronę. Przez chwile patrzyłam w jego błękitne oczy, ale po chwili odwróciłam wzrok, a on wciąż wpatrywał się w moje zielone. Byłam wyraźnie zdenerwowana, a on dobrze o tym wiedział. Przygryzł swoją wargę na, której widniał kolczyk, a jasne blond włosy przeczesał dłonią puszczając moją brodę co wykorzystałam i wyszłam z salonu zostawiając go samego. Miałam dosyć tego napięcia między nami. Jest tak od kiedy stało się coś co nie powinno, jednak tylko on tego nie chciał.
Po prostu się pocałowaliśmy. Niby nic wielkiego, ale mimo tego, że nie dopuszczam do siebie tej myśli... Kocham go. Kocham jak nikogo innego. Więc było dla mnie to coś wielkiego. On znaczy dla mnie o wiele więcej niż przyjaciel, jednak ja dla niego... Po prostu nie znaczę tyle co on dla mnie. O!
-Melanie, przepraszam. To wtedy... To było silniejsze ode mnie. - wtedy spojrzałam w jego oczy sama z siebie. Te niebieskie, piękne oczy wyrażały ból. Jedyna część jego ciała dzięki, której mogłam wyczytać co czuję. Szybko odwróciłam się do niego plecami gdyż czułam jak do mych oczu na chodzą łzy.
-Luke, kiedy Ty zrozumiesz, że ja tego chciałam?
Nastała cisza, a on się zaśmiał.
To boli Luke...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
NO TO MAMY PIERWSZY KOCHANI. MAM WIELKĄ NADZIEJE, ŻE KTOŚ BĘDZIE TO CZYTAŁ.
OD RAZU MÓWIĘ, ŻE ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZANY. PO PROSTU NIE MIAŁAM CZASU, A CHCĘ GO DODAĆ. MYŚLĘ, ŻE NIE JEST TAK ŹLE ALE BYWAŁO LEPIEJ. CZEKAM NA JAKIEŚ GWIAZDKI CZY KOMENTARZE. OCZYWIŚCIE NIE ZMUSZAM. :*
~Julia.
CZYTASZ
Friends? No ~ M.Espinosa
Fanfiction-Czy my jesteśmy przyjaciółmi? -Wydaję mi się, że już nie.