Max Joyce

65 4 0
                                    

- Wiem, że masz ochotę mnie pocałować, ale jeszcze poczekasz. - znowu wziął mnie pod ramie i przytulił mocno. Słońce już wschodziło, a mi robiło się coraz zimniej mimo kurtki, którą miałam na sobie. 

-Och.. Maleńka. Zimno Ci? Jak mi przykro. - ciągle się ze mnie śmiał. 

- Dlaczego taki jesteś? - wydukałam udając smutną i zawiedzioną. 

- Jaki jestem kochanie? - ciągle się nabijał. Zatrzymałam się i stanęłam na przeciw niego. Spojrzałam prosto w jego oczy i wydęłam usta w znak wyraźnego nie zadowolenia. Chłopak cmoknął mnie w nos po czym ukazał rząd równych i białych zębów. Znałam tego chłopaka kilka godzin, a był taką osobą, obok, której nie mogłabym przejść obojętnie. Naśladując chłopaka ucałowałam go w nos i się uśmiechnęłam równie szeroko co on. 

-Mój drogi... Sorry.. Tani. - uszczypnął mnie w udo. Ałć - nie chcę mi się iść - złapałam go za nadgarstek, a ten szedł dalej ciągnąc mnie. - no nie bądź taki - marudziłam dalej. 

- A co będę z tego miał? - uśmiechnął się szyderczo

- To co zawsze, jak nie chcesz mi czegoś dać - zarechotałam. Dosłownie. Zarechotałam... 

Towarzysz złapał mnie w tali i uniósł na co mechanicznie oplotłam go nogami i wtuliłam się w jego szyję. Zapach jego perfum wywołam mój uśmiech. Nie myśląc lekko cmoknęłam go w szyję po czym mocniej zacisnęłam uścisk na jego szyi. Bawiąc się jego włosami odleciałam do krainy Morfeusza.

***

Obudziłam się wtulona w kolegę. NADAL NIE WIEM JAK MA NA IMIĘ, UGH! Wstałam i powędrowałam do łazienki. Wzięłam prysznic, ale nie miałam ochoty ubierać ciuchów, a tym bardziej bielizny z wczoraj. Wyszłam owinięta samym ręcznikiem i wyciągnęłam z jednej z szuflad jego bokserki, a po dłuższych poszukiwaniach jego wielką bluzę. Skierowałam się do łazienki, ale zamarłam, kiedy usłyszałam jego mruczenie. O NIE! NIE, NIE, NIE. 

- Osz Ty dupku! - wskoczyłam na niego w samym ręczniku okładając go pięściami. 

- Mel... - zaśmiał się głupio.

- Hm? - wiedziałam, że jestem w ręczniku, ale nic nie było widać. CHYBA.

-Ten ręcznik... No wiesz.. Jest lekko krótki. Em... Ładny tyłeczek. - puścił do mnie oczko. 

Zrobiłam się cała czerwona wzięłam wcześniej naszykowane ubrania i poszłam do łazienki je włożyć. Kiedy wyszłam brunet siedział z papierosem w ustach. 

-Nie pal. - spojrzałam na niego błagalnie. Podeszłam i wyciągnęłam papierosa z jego pełnych malinowych warg. 

-Oddaj to! - warknął 

-Nie. Imię za papierosa. - puściłam do niego oczko. 

- Max. Miło, a teraz dawaj. - jak na złość jemu wyrzuciłam papierosa przez wcześniej otwarte okno. 

Max zerwał się z fotela, złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie tak, że czułam, każdą część jego ciała. Wyobrażałam sobie jego umięśnione ciało, które opinane było przez koszulkę. Brunet zacisnął szczękę, a jego ręce zjechały nieco niżej, na moje pośladki i zacisnął mocno na nich dłonie na co mimowolnie z moich ust wydobył się jęk. 

- Pamiętasz, że masz mi się za coś odwdzięczyć? - zapytał marszcząc brwi na co pokiwałam znacząco głową. Stanęłam na palcach by móc sięgnąć do jego i ust i dałam mu delikatnego buziaka. Musiałam stanąć na palcach ponieważ jestem od niego o głowę niższa. Twarz chłopaka skrzywiła się w grymas niezadowolenia. Kolejny raz podniósł mnie tak, że zmuszona byłam do tego by opleść jego talię moimi nogami.

- Oj nie ładnie Melanie, nie ładnie. - mruknął zachrypniętym jeszcze głosem i wpił się w moje usta. Mimo, że powinnam nie przerwałam tego. Max ruszył w stronę łóżka i położył mnie delikatnie na nim jakbym była z porcelany i bał się, że mnie przez przypadek uszkodzi. Zachichotałam cicho, kiedy ten przeniósł swoje pocałunki na szyję. Były delikatne i subtelne. 

- Ładna bluza - mruczał. Jego słowa, gesty, ruchy, WSZYSTKO sprawiało u mnie, albo rumienienie się, albo ciarki na plechach. Częściej to drugie. Nie wiem czym było to spowodowane, ale tak było. Max wciąż był na mojej szyi, składał na niej mokre pocałunki, a po chwili zaczął ją ssać. Lekko przygryzł to miejsce, a po chwili odsunął głowę, aby spojrzeć na swoje dzieło i chuchnął na nie. Powrócił do wcześniej wykonywanej czynności i robił mi kolejne malinki, ja wplątałam swoje dłonie w jego włosy. Po chwili wzięłam się w garść i to ja siedziałam na Max'ie. Chcąc znać jego nazwisko postawiłam na szantaż. 

- Nazwisko mój Tani - zaśmiał się na wspomnienie, a moje usta były niebezpiecznie blisko jego ust. 

- Joyce.- powiedział tak, że powietrze, które wydobywało się z jego ust odbijało się o moje wargi. 

Trzymałam jego nadgarstki obok jego głowy. Całowałam go, nie mogłam się powstrzymać, pragnęłam go i brałam to co chciałam. Uwolniłam jego dłonie na moment i ściągnęłam z niego koszulkę, a gdy zobaczyłam jego tors cieszyłam się jak dziecko, które dostało lizaka i teraz do niego się ślini. Z powrotem uwięziłam jego nadgarstki, ale czego mogłam się spodziewać, był silniejszy. Wyrwał dłonie z mojego uścisku i zabrał się na ściąganie mi bluzy. 

- Joyce, nie mam stanika! - pisnęłam. 

- Przeszkadza Ci to? - w tamtym momencie nie krępowałam się przy nim, ale do czego to prowadzi? Zostawił moje ubranie w spokoju chwytając za moje uda i jeżdżąc dłońmi w górę i w dół wciąż mnie całując. W końcu dowędrował do moich pośladków i mocno je zacisnął na co jęknęłam. W końcu sama postanowiłam zdjąć swoją bluzę oderwałam się od niego, a on spojrzał na mnie zdezorientowany, kiedy zauważył do czego zmierzam szeroko się uśmiechnął. Zdjęłam górną partie ubrania i zakryłam mój biust rękoma kładąc się na nim i trzymając je ciągle zaciśnięte. 

- Smith.. Siedzisz na mnie w bokserkach. Moich bokserkach, przez, które i tak wszystko widać bokiem przez ich wielkość - zaśmiał się- a zasłaniasz swoje zajebiste cycki? - zarumieniłam się, ale ostatecznie puściłam moje piersi. Znowu przywarłam do jego ust, ale przerwało nam pukanie do jego drzwi. 

-Cholera - szepnęłam sięgając nerwowo po jego bluzę. On założył koszulkę, a ja ułożyłam się na łóżku udając, że nic się nie działo uprzednio zasłaniając włosami malinki. Wzięłam do ręki telefon, a Joyce poszedł otworzyć. Rozmawiał z mamą i wykłócał się o to, że zjemy później, a ja wyszczerzyłam oczy na widok nie odczytanych sms'ów od mojej siostry.

Od Candy: 

Gdzie Ty do cholery jesteś? 

Od Candy: 

Wkręciłam rodzicom, że śpisz u Monic nie spierdol tego. 

Od Candy: 

Daj znak życia. 

To była ostatnia wiadomość, która doszła piętnaście minut temu. 

Ja: 

Nie martw się wszystko w porządku, jestem bezpieczna i szczęśliwa, będę po południu. M.. xx

Poczułam jak materac obok mnie się ugina i wiadome było, że to Max. Wciąż byłam zmęczone więc wtuliłam się w niego wkładając rękę pod jego koszulkę po to by trochę go pomacać. Joyce skorzystał z okazji i włożył dłoń w moje/jego bokserki łapiąc mnie za tyłek, a ja zasnęłam wtulając się w niego. Chyba jestem szczęśliwa.

*****************************************

Kochani! Jest 6:37, a mnie złapała wena. Haha. Wiem, wiem. Flaki z olejem. Ale jeszcze bedzie sie działo. 

Hemmings czy Joyce? 

Friends? No ~ M.EspinosaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz