Chłopak wsadził dłonie do kieszeni i naciągnął kaptur na głowę; dzięki temu mógł chociaż na trochę odciąć się od rzeczywistości. Niepokój wkradł się w jego serce i uczepiając się kropel krwi jak rzep psiego ogona, rozszedł po całym organizmie. Czuł ciężar w klatce piersiowej i co chwila oglądał się za siebie, by przemówić sobie do rozsądku i wreszcie głębiej odetchnąć.
Przyspieszył kroku, wbijając wzrok w popękany chodnik. Słysząc cichy szelest, obrócił się błyskawicznie i wytężył słuch. Bicie jego serca, szum wiatru i szczekanie psa w oddali; nic nadzwyczajnego. Chyba popada w paranoję.
Wznowił marsz, lecz po kilku metrach gwałtownie się zatrzymał. Do rozłożystego dębu przykuto niebieskookiego blondyna z tatuażem na przedramieniu i kolczykiem w brwi. Evan zignorowałby to, gdyby nie łańcuch i fakt, że ciało więźnia było częściowo przezroczyste.
– Pomóż mi, nie odchodź! – charcząca prośba wydostała się z gardła skutego.
– Co to, do... – Brunet mimowolnie cofał się i przez nieuwagę upadł. To się nie działo naprawdę... To tylko jakiś nienormalny sen.Przecież... nie, takie rzeczy się nie zdarzały!
– Proszę – jęknął po raz kolejny.
– Je..Jesteś... nie, niemożliwe. To sen. W końcu nic nie brałem, nawet głupich tabletek od bólu głowy. – Przeczesał ręką swoje ciemne włosy.
– Jestem duszą udręczoną. Duszą, która nie zasłużyła ani na nagrodę,ani wieczne potępienie. Jestem duszą ziemi, duchem czyśćca. Rozkuj łańcuchy, pozwól mi się dostać do raju – szepnął blondyn.
– Ćpałeś?
– Nie. Przynajmniej nie jako duch. Pomóż mi, proszę.
– Dobra – zaczął niepewnie Evan; potrzebował chwili. Jeśli to sen, niczym nie ryzykował, a jeśli rzeczywistość... cóż, wolał nie ściągać na siebie gniewu czyśćcowych duchów, czy jak im tam... Zbliżył się i dotknął kajdan, lecz jego ręka przeszła przez nie, jakby stworzono je z mgły.
– Nie tak... słowami. Moje winy zostały mi odpuszczone, odpokutowałem, więc nie modlitwą. Trzymają mnie tu wspomnienia. Nie mogę ich opuścić...
– Nie potrafię – przerwał, biorąc głęboki oddech. W tej chwili w jego umyśle zrodziła się dość dziwna myśl. Co szkodzi spróbować? – Duchu ziemi, pozostaw za sobą przeszłość. Oddaj swe smutki Panu, On sprawi, że przestaną istnieć. Niech zstąpi na ciebie radość i chwyć się ramion wiatru, niech zawiodą cię ku bramom niebieskim.
– Dziękuję – rzucił niebieskooki, nim więzy opadły, a wicher rozwiał go, by złączył się z cieniem. Samotna postać zamrugała kilka razy oczami i przeczesała ręką przestrzeń przed sobą, napotykając pustkę. Nicość.
Trzask gałęzi.
Evan obrócił się na pięcie, lecz ciemność otaczała go ze wszystkich stron, a blask latarni nie rozpraszał jej prawie wcale. Wciągnął powietrze, czując ogarniający jego płuca chłód.
Nie zdążył zrobić kroku w przód, gdyż na jego głowę opadło coś ciężkiego. Zamknął powieki.
Mrok pod nimi niewiele różnił się od tego, który spowijał ulicę.

CZYTASZ
Czyśćcowe Dusze
PovídkyDzień Wszystkich Wiernych Zmarłych dobiegł końca. Evan postanawia odwiedzić grób zmarłego przed rokiem ojca. Jednak tej nocy duchy nie śpią i wplątują chłopaka w swoje sprawy. Opowiadanie pisałam dość dawno, nawet nie pamiętam kiedy - może rok lub...