Piekielne Dusze. Część I

42 5 1
                                    

Evan nigdy nie ufał kobietom w kuchni, jak widać, słusznie. Meg zbliżyła się z nożem, kiedy jej towarzysz zaatakował chłopca z przeciwnej strony. Chociaż poruszał się z zadziwiającą jak na jego wiek szybkością i zręcznością, brunet przeskoczył nad nim,wykonując salto.

Nie zdążył się nawet zastanowić, skąd ten przypływ energii,ponieważ blondynka rzuciła się na niego. Nastolatek chwycił jej ręce i odepchnął od siebie, gdy kątem oka dostrzegł podnoszącego się starca.

Uciekaj!Moja pomoc nie starczy na wiele!

– Will,dorwij go! – krzyknęła Megan, wstając. Wezwany zignorował ją i popędził za umykającym w drugą stronę pokoju chłopcem.Ciemnowłosy chwycił garnek i rzucił nim w stronę napastnika; w końcu nie zważa się na wiek i płeć, gdy ktoś próbuje cię zabić.

William uchylił się przed pierwszym i drugim pociskiem, lecz w końcu dosięgnął go talerz. Mężczyzna upadł, a jego współpracowniczka dopadła w międzyczasie Evana. Ostrze drasnęło jego ramię, przez co syknął z bólu. Udało mu się wytrącić broń z rąk blondynki, jednak w tym samym momencie dobiegł do niego osiwiały przeciwnik i powalił na ziemię.

Pokonany szarpał się, lecz w końcu został skrępowany i zakneblowany.Omiótł szarym spojrzeniem prześladowców, którzy zawinęli dywan,odsłaniając narysowane na podłodze dziwne znaki. Większości nie potrafił rozpoznać, jednak pentagramu nie dało się z niczym pomylić.

– Rozpal je. – Megan zaczęła rozstawiać czerwone i czarne świece, a jej towarzysz wypełnił polecenie. Po chwili zbliżyli do nich zioła,które w kilka chwil strawiły płomienie. Pomieszczenie wypełniła mieszanina zapachów, rozpoczął się rytuał.

Blondynka uniosła wysoko ręce i zaczęła szeptać słowa o ostrym brzmieniu.Spod ziemi wypłynęła czarna mgła; wiła się pomału w górę,coraz wyżej i wyżej. Dreszcze zaczęły wstrząsać Meg, a jej oczy spowiła szkarłatna warstwa.

Krew niczym łzy spływała po jej bladych jak ściana policzkach; upadła na kolana. William zbliżył się do Evana i rozciął jego skórę.Lepką ciesz zebrał do małego pojemnika. Na twarz starca wstąpił pot, gdy co chwila oglądał się na wspólniczkę, której ciało zmieniało powoli barwę. W końcu oderwał się od nastolatka i podbiegł do niej.

Przechylił naczynko, po którego ściankach powoli ściekał czerwony płyn.Pierwsza kropla oderwała się od krańca zbiorniczka i spadła na ciało cierpiącej.

Meg zawyła, gdy krew dotknęła jej karku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Postanowiłam podzielić ostatnią część, bo była dość długa. Mam nadzieję, że się nie gniewacie, że trochę wbrew zapowiedziom :) 

Miłego czytania i dziękuję za komentarze i gwiazdki!

Czyśćcowe DuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz