Wróciliśmy do domu około szóstej wieczór. Na polu nie było zbyt gorąco jednak to nie powstrzymało mnie aby gdzieś pójść. Musiałam iść w jakieś ciche miejsce, gdzie mogłabym w spokoju pomyśleć. Mój wybór padł na park. Przed wyjściem rozdzice zrobili mi jazdę, że wychodzę a nie znam Stockholmu, ale nawet nie słuchałam co do mnie mówią. Mogłabym przysiąc, że w drodze do parku zobaczyłam znajomą sylwetkę z jakimiś podejrzanymi typkami, jednak musiało mi się przywidzieć. Co on by robił z takimi ludźmi?
Weszłam w głąb parku i usiadłam na ławce. Wsłuchałam się w głos ptaków i zrozumiałam jak bardzo mi brakuje przyjaciółki... Jak bardzo chciałabym żeby Becky tu była...
Następnie doszło do mnie, że ona jest po drugiej stronie globu i nie przyjdzie do mnie gdy będę jej potrzebować...
Później przypomniałam sobie, że prawie wypaplałam bratu co się stało w Nowym Jorku...
Poczułam na twarzy mokrą substancję. Po chwili ktoś usiadł obok mnie. Blondynka o bardzo kobiecych kształtach od razu zaczęła mnie zagadywać.- nie mowię po szwedzku, przepraszam. - powiedziałam nie licząc na odpowiedź
- a po angielsku? - otworzyłam szeroko oczy - jestem Brita!
- Sandy. - uścisnęłam dłoń dziewczyny
- wiem, że praktycznie się nie znamy ale... Co się stało?
- n.. Nic... Po prostu... Sama nie wiem... - wzruszyłam ramionami i spuściłam głowę
- jesteś nowa?
- huh? W sensie... A tak, dopiero się przeprowadziłam do Szwecji...
- chodziło mi bardziej o okolicę ale okay - zaśmiała się popatrzyła w lewo i spochmurniała - wiesz... Możesz mnie uznać za debilkę, ale... Uważaj na tamtych... Popatrzyłam w miejsce gdzie wcześniej patrzyła dziewczyna. Zobatrzyłam trzech kolesi stojących do nas tyłem.
- kto to?
- moi... Ugh... Znajomi.
- dlaczego ostrzegasz mnie przed zna-
- BRITA?!
- no nie... Zostań tu Sandy...
- dlaczego?
- słuchaj... Jeden z nich jest inny... Ale reszta to zgorszone chuje.
- ja o tym nie wiem.
- dobra! Chodź! Ale nie mów mi potem, że cię nie ostrzegałam.
Ruszyłyśmy w stronę tych chłopaków. Nie wiem dlaczego ale z każdym krokiem zaczynałam coraz bardziej odczuwać strach. Co ja do kurwy nędzy robię z obcą dziewczyną w parku idąc w stronę jakichś czarnych charakterów, gwałcicieli albo ciul wie kogo. Podeszłyśmy i wtedy zobaczyłam ich twarze. Przekrwione oczy, fioletowe worki pod nimi, rozszerzone źrenice... Moje też się rozszerzyły ale z innego powodu.
- Sandy...
- znacie się? - Brita zrobiła duże oczy
- ja...
- Sa.. Sandy to... To nie tak...
- muszę iść. Miło było poznać.
Ruszyłam biegiem w stronę domu ciotki.
- SANDY! POZWÓL MI WYJAŚNIĆ!
- zostaw mnie Olly!
To był jeden z takich momentów gdy człowiek uświadamia sobie, że jest tylko jedną marną kropką z miliardów innych na świecie. Że nie ma nikogo komu może ufać... Że ma tylko siebie... i wrogów...
- PROSZĘ! DAJ MI PIĘĆ MINUT!
- pięć minut i ani sekundy dłużej. - zatrzymałam się a Olly mnie dogonił. Przerażał mnie w tym momencie. Naprawdę.