Rozdział 6

132 21 6
                                    

Wróciliśmy do domu około szóstej wieczór. Na polu nie było zbyt gorąco jednak to nie powstrzymało mnie aby gdzieś pójść. Musiałam iść w jakieś ciche miejsce, gdzie mogłabym w spokoju pomyśleć. Mój wybór padł na park. Przed wyjściem rozdzice zrobili mi jazdę, że wychodzę a nie znam Stockholmu, ale nawet nie słuchałam co do mnie mówią. Mogłabym przysiąc, że w drodze do parku zobaczyłam znajomą sylwetkę z jakimiś podejrzanymi typkami, jednak musiało mi się przywidzieć. Co on by robił z takimi ludźmi?
Weszłam w głąb parku i usiadłam na ławce. Wsłuchałam się w głos ptaków i zrozumiałam jak bardzo mi brakuje przyjaciółki... Jak bardzo chciałabym żeby Becky tu była...
Następnie doszło do mnie, że ona jest po drugiej stronie globu i nie przyjdzie do mnie gdy będę jej potrzebować...
Później przypomniałam sobie, że prawie wypaplałam bratu co się stało w Nowym Jorku...
Poczułam na twarzy mokrą substancję. Po chwili ktoś usiadł obok mnie. Blondynka o bardzo kobiecych kształtach od razu zaczęła mnie zagadywać.

- nie mowię po szwedzku, przepraszam. - powiedziałam nie licząc na odpowiedź

- a po angielsku? - otworzyłam szeroko oczy - jestem Brita!

- Sandy. - uścisnęłam dłoń dziewczyny

- wiem, że praktycznie się nie znamy ale... Co się stało?

- n.. Nic... Po prostu... Sama nie wiem... - wzruszyłam ramionami i spuściłam głowę

- jesteś nowa?

- huh? W sensie... A tak, dopiero się przeprowadziłam do Szwecji...

- chodziło mi bardziej o okolicę ale okay - zaśmiała się popatrzyła w lewo i spochmurniała - wiesz... Możesz mnie uznać za debilkę, ale... Uważaj na tamtych... Popatrzyłam w miejsce gdzie wcześniej patrzyła dziewczyna. Zobatrzyłam trzech kolesi stojących do nas tyłem.

- kto to?

- moi... Ugh... Znajomi.

- dlaczego ostrzegasz mnie przed zna-

- BRITA?!

- no nie... Zostań tu Sandy...

- dlaczego?

- słuchaj... Jeden z nich jest inny... Ale reszta to zgorszone chuje.

- ja o tym nie wiem.

- dobra! Chodź! Ale nie mów mi potem, że cię nie ostrzegałam.

Ruszyłyśmy w stronę tych chłopaków. Nie wiem dlaczego ale z każdym krokiem zaczynałam coraz bardziej odczuwać strach. Co ja do kurwy nędzy robię z obcą dziewczyną w parku idąc w stronę jakichś czarnych charakterów, gwałcicieli albo ciul wie kogo. Podeszłyśmy i wtedy zobaczyłam ich twarze. Przekrwione oczy, fioletowe worki pod nimi, rozszerzone źrenice... Moje też się rozszerzyły ale z innego powodu.

- Sandy...

- znacie się? - Brita zrobiła duże oczy

- ja...

- Sa.. Sandy to... To nie tak...

- muszę iść. Miło było poznać.

Ruszyłam biegiem w stronę domu ciotki.

- SANDY! POZWÓL MI WYJAŚNIĆ!

- zostaw mnie Olly!

To był jeden z takich momentów gdy człowiek uświadamia sobie, że jest tylko jedną marną kropką z miliardów innych na świecie. Że nie ma nikogo komu może ufać... Że ma tylko siebie... i wrogów...

- PROSZĘ! DAJ MI PIĘĆ MINUT!

- pięć minut i ani sekundy dłużej. - zatrzymałam się a Olly mnie dogonił. Przerażał mnie w tym momencie. Naprawdę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 22, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bad decisions, White lies - Omar Rudberg - The Fooo Conspiracy ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz