Rozdział 5

149 23 2
                                    

- nie mam pojęcia co mamy zrobić...

Siedzieliśmy całą piątką w domu Omar'a na jego łóżku i próbowaliśmy wymyślić coś, abym mogła tu zostać. Wcześniej wyjaśniłam chłopakom całą sytuację. Poznałam również Olly'ego. Nie był tak szurnięty jak Felix czy nawet Omar ale był fajny i stał się kolejnym powodem aby tu zostać.

- wiesz co? A może ucieknij drugi raz tak żeby nikt nie wiedział ale serio nie uciekniesz tylko to będzie taka umowa z twoją ciotką! I twoi rodzice będą myśleć że uciekłaś ale naprawdę nie uciekłaś i... - popatrzyłam na Felka jak na idiotę - zły pomysł?..

- o czym marzy twoja mama co jest związane z tobą? Nie wiem... Studia, małżeństwo, dzieci, zakon...

- no jej najważniejszym celem jest zdobycie dla mnie chłopaka. I ona ma nawet kandydata! W Nowym Jorku!

- no to nie wiem...

- ja też nie wiem. - zawyłam i położyłam się Oscar'owi głową na brzuchu - ale musimy coś wymyślić! - wróciłam do poprzedniej pozycji

- może nas przedstaw twoim rodzicom i powiedz jacy jesteśmy wspaniali, seksowni i wogóle...

- tu nie chodzi o to, żeby podnieść twoje i tak gigantyczne ego, Sandman.

- ja mam gigantyczne ego? JA?!

- no nie. Ja.

- ej ale może to faktycznie dobry pomysł. - w końcu odezwał się Olly - mówiłaś, że w Nowym Jorku miałaś mało przyjaciół, bo wszyscy okazywali się fałszywi...

- mam tam tylko Beckę. I mojego brata.

- zapoznam cię z Lovisą i przedstawisz nas wszystkich swoim rodzicom. Raczej nie każą ci zostawić przyjaciół.

- nie byłabym taka pewna... Kto to Lovisa?

- moja dziewczyna. - Felix posłał mi głupi uśmiech

- próbujmy wszystkiego, a jak wszystko zawiedzie uprowadzimy Sandy... - wytrzeszczyłam oczy na Olly'ego

- CO?!

Postanowiliśmy działać od razu. Felix zapoznał mnie z Lovisą. Była miła, szczupła i bardzo ładna nawet bez makijażu. W szóstkę udaliśmy się do domu cioci. Rodzice właśnie się z nią o coś wykłócali.

- przepraszam! - powiedziałam dość głośno, wchodząc do salonu

- Sandy?

- no raczej nie święty Mikołaj.

- Nie pyskuj matce!

Jakby udało mi się przekonać Matt'a do mojej decyzji na pewno bym mogła zostać. Nie wiedziałam czy się uda ale postanowiłam spróbować. Był on rok starszy ode mnie i wiecznie narzucał mi swoje zdanie, często toczyliśmy walki, ale był jednak moim bratem. I chyba mnie kochał, bo gdy grupka chłopaków z mojego roku zaczęła mnie poniżać, a on się o tym dowiedział tak im obił mordy, że przez dwa miesiące nie chodzili do szkoły.

- mamo, tato, Thew, poznajcie najwspanialszych ludzi na ziemi. Moi przyjaciele Oscar, Felix, Lovisa, Omar i drugi Oscar. - powiedziałam wskazując każdego - a to moi rodzice i Matthew.

- najwspanialsi na ziemi. A jutro każdy wie co im powiedziałaś.

- TO NIE NOWY JORK, TATO! - prawie krzyknęłam - tu nie ma takich debili i snobów jak tam! A teraz przepraszam, idziemy do mojego pokoju. Thew idziesz z nami?

Matt od razu wstał i poszedł z nami. My wszyscy usiedliśmy na moim łóżku, a mój brat na krześle obok

- jak ci się tu żyje, młoda?

- młoda to jest twoja kłoda. - Omar zaczął się tak bardzo śmiać, że zrobił koziołka w tył i spadł z łóżka, Olly zakrył twarz poduszką, Felix ze śmiechu położył się na Oscarze, Oscar robił głupie miny, próbując się nie roześmiać, a ja i Lovisa widząc to również dostałyśmy ataku - ale tak serio to jest mi tu wspaniale. I nie mogę się pogodzić, że muszę wracać do Starego Jorku.

- co ci się tu tak podoba?

- wszystko! Miasto, ludzie... - wskazałam na tych głupków siedzących obok mnie - kurcze zrobiłabym wszystko, żeby móc tu zostać!

- wyjdź za mnie to zostaniesz. - usłyszałam głos Omar'a spod łóżka, a następnie jego głowa wyłoniła się między nogą moją i Lovisy

- OMAR LESBIJKO NIE PODRYWAJ MI DZIEWCZYNY! - dopiero po chwili doszło do mnie co właśnie powiedział Felix

- SAM JESTEŚ LESBIJKA! - chłopak jak torpeda wyskoczył spod łóżka i skoczył na Felix'a. Od razu zaczeli się nawzajem miażdżyć. Po chwili Lovi stała, ja siedziałam na podłodze, ci we czterech robili... NIE MAM POJĘCIA CO ONI ROBILI a Matt patrzył na nich z otwartymi ustami.

- Thew pomóż mi proszę... Ja nie chcę wracać do Jorku, tu jest mi lepiej...

- pewnie, że ci pomogę. Nawet jeśli czasem mam ochotę złoić ci tyłek jesteś moją małą siostrzyczką i chcę twojego dobra.

- no takiego wyznania się nie spodziewałam. Dziękuję... - przytuliłam Matthew - ale to ja tobie zawsze łoję tyłek.

- chciałabyś!

Chłopaki zaprzestali wygłupów.

- czyli zostajesz?

- nie wiem... Oby...

- jak ten plan nie zadziała to pamiętaj, mamy jeszcze dwa.

- nie będę udawać, że uciekłam za granicę, ANI NIE DAM SIĘ UPROWADZIĆ.

- no dlaczego.. - Felix zapytał znów się uśmiechając w ten głupi sposób

- idziemy na Stockholm, póki jeszcze tu jestem?

- pewnie! - chłopaki zerwali się z miejsca

- to wy idźcie i powiedzcie mi dokąd a ja i Matt do was dołączymy.

- chcesz zginąć?

- nie martw się, Omar. Dzięki Sandy'emu znam miasto jak własną kieszeń. - uśmiechnęłam się do niego

Chłopcy i Lovisa wyszli, mówiąc, że idą do pobliskiego McDonald's. Ja chciałam jeszcze porozmawiać z bratem.

- Matthew?.. Jak bardzo matka i ojciec byli źli jak dowiedzieli się, że uciekłam?

- bardzo... Nie wyobrażasz sobie jaką jazdę zrobili Becce... - złapałam się za głowę - ale zacząłem ją bronić i ją przeprosili.

Usiadłam na podłodze podkulając nogi i chowając głowę między kolanami. Zanim tu przyjechałam w Nowym Jorku stało się coś, co właśnie zmusiło mnie abym podjęła taką decyzję. Nie chciałam tam wracać. Nie chciałam aby to się zdarzyło jeszcze raz. To było najgorsze co mnie w życiu spotkało. A Matt nie mógł się o niczym dowiedzieć. Po prostu nikt nie mógł. Ani on, ani Becky. A innych przyjaciół nie miałam. Na samo wspomnienie do oczu napłynęły mi łzy.

- Sandy?.. - Matt ukucnął przede mną i złapał za brodę unosząc moją twarz - co jest?

- j.. Ja po prostu... J.. Ja n.. Nie mogę tam wrócić nie mogę - zaczęłam płakać. Pierwszy raz rozpłakałam się przy bracie. No nie licząc dzieciństwa. Chłopak przycoągnął mnie do siebie i mocno przytulił.

- nie płacz. Powiesz mi co się tam stało?

- nic...

- Sandy. - odsunęłam się od niego

- Matt. Skończmy tą rozmowę. Ja po prostu chcę tu zostać... Z Omarem, Lovisą i chłopakami...

- nie chcesz mówić to nie mów...

Poszliśmy do McDonald's w którym mieli być chłopcy i Lovisa. Zaczęliśmy wymyślać inne sposoby aby mnie tu zatrzymać. Nie wiem dlaczego im tak bardzo zależało aby mieć mnie tutaj ale cieszyło mnie to. Bardzo. Miałam wrażenie, że tu nikt nie chce mnie skrzywdzić. No ewentualnie ta pani z pieskiem na którą popchnął mnie Omar.

Bad decisions, White lies - Omar Rudberg - The Fooo Conspiracy ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz