0.1

905 60 3
                                    

Siedzę w swoim pokoju, a właściwie kładę się już spać. Gdy zgasiłam światło, praktycznie wbiegłam do łóżka. Może to dziecinne zachowanie pięciolatki, ale przecież jestem dzieckiem prawda? 

Kołdrę podciągnęłam praktycznie pod sam nos, nie lubiłam gdy moje ciało było odkryte, ponieważ miałam wrażenie, że jakieś zimne ręce zaraz dotkną mojego ciała. Po prostu taki nawyk z dzieciństwa, który został mi, aż po dziś.

Gdy już prawie zasypiałam poczułam się obserwowana i temperatura w pomieszczeniu gwałtownie spadła.  Już wtedy wiedziałam, że to jeden z NICH .

Głośno przełknęłam ślinę i ze strachem  otworzyłam prawe oko, później kolejne. Dosłownie przede mną ukazała się biała postać małej dziewczynki. Nie byłam przygotowana na to, że pojawi się tak blisko. Z mojego gardła wydostał się krzyk. ONI  nigdy nie byli tak blisko mnie, zawsze trzymali dystans, jakby się mnie bali, a tu taki szok.

- Cicho, bo ktoś nas usłyszy- powiedziała  przesłodzonym głosikiem, młoda dziewczynka, którą widziałam pierwszy raz.  Z jej bladej twarzy nie schodził uśmiech. Czując się jak u siebie w domu usiadła na moim  łóżku.


Moje oczy musiały wyglądać jak pięciozłotówki. Mówiłam już, że byłam w szoku? Teraz miałam wrażenie jakby mój mózg przestał odbierać informacje z tego świata, przecież żaden z NICH   nigdy do mnie nic nie mówił. Co ją zmotywowało, by się do mnie odezwać?

- Kim...kim ty jesteś?- spytałam lekko się podnosząc, choć było to dość  ciężkie z trzęsącymi się rękoma. Na szczęście moje serce powoli wracało do bicia w normalnym rytmie, a szanse na zawał stawały się coraz mniejsze, lecz stan przedzawałowy nadal występował. Nadal nie wiedziałam co się właśnie dzieje.

- Nazywam się Lili, miło mi- powiedziała radośnie. Jej zachowanie wskazywało na to, że dziewczynka nie przejmuje się moim ogromnym zdezorientowaniem, wręcz przeciwnie. Mogłabym rzecz, że ją lekko rozbawiam.

 Wyciągnęła w moją stronę swoją małą rączkę. Dopiero gdy zlustrowałam ją wzrokiem, dostrzegłam, że jej szyja była cała sina. Włosy miała idealnie ułożone w dwa warkocze, tryskała od niej radość, czego nie rozumiałam.  Jak można być szczęśliwym skoro jest się martwym? Jedno wykluczało drugie.

- No dalej, nie gryzę- zachichotała pocierając uroczo nos. Ja nieufnie wyciągnęłam rękę z pod kołdry i lekko potrząsnęłam dłoń Lili, lecz gdy  nasza skóra się zetknęła poczułam przeszywające  zimno. Zobaczyłam, że od palców aż po  łokieć  był szron. Przerażona wyrwałam rękę z uścisku. Co się właśnie stało?!

- Um... przepraszam. Nadal nie panuję nad mocą. Tak, każdy duch po śmierci zostaje uzdolniony. Ja mogę zamrażać, niestety niedawno umarłam, więc zbytnio nie panuję nad tym- powiedziała speszona. Zaczęłam dmuchać w zamarzniętą dłoń, karcąc wzrokiem dziewczynkę. Jej przepraszający wzrok, udowodnił mi, że ona wcale nie chciała mi zrobić krzywdy i mimo, że była jednym z NICH  czułam się przy niej w miarę bezpiecznie.

- Dobrze, ale nie po to tu przyszłam. Chce cię ostrzec. Jutro twoja mama będzie chciała cie zabrać do zakładu psychiatrycznego. Uważa, że jesteś jedną z tych szalonych dziewczyn. Od tego momentu mam rozkaz cię pilnować i chronić- już chciałam powiedzieć, że to kłamstwo, bo to co widzę jest prawdziwe, przecież w końcu ona tu jest i ze mną rozmawia.

Swoją drogą moja mama, by się nigdy do takiego czegoś nie posunęła. Może mi nie ufa i nie wierzy, ale mnie kocha. Gdy dziewczynka zniknęła, niczym torpeda wstałam z łóżka i pobiegłam do pokoju mamy. W końcu jej udowodnię, że to co widzę jest prawdziwe, a by udowodnić jej swoją rację  pokażę jej zamarzniętą rękę.

Psychiatryk WitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz