Rozdział 14

32.2K 1.3K 29
                                    

Ten tydzień spędzony na zwolnieniu, był jednym z najlepszych w moim życiu. Alex spędzał ze mną tyle czasu ile tylko mógł. Niejednokrotnie musiałam go zmuszać do pójścia do pracy. Definitywnie nie zgadzał się na pozostawienie mnie samej. Stoczyliśmy o to niejedną batalię. Zazwyczaj wychodziło na moje, ale i tak nigdy nie spędzał w biurze tych ośmiu godzin, które powinien tam być. Tłumaczył, że jako prezes może sobie na to pozwolić. Niby miał rację.

Dużo rozmawialiśmy, a jeszcze więcej się kochaliśmy. Nie wiem czy dla niego też to było kochaniem, ale dla mnie z pewnością. Pod nieobecność Browna, sporo czasu spędzałam z Avą i Sarahą. Tak jak sądziłam, Sarah stałą się moją przyjaciółką. Oczywiście nie taką jak Ava, bo ona jest jak siostra. Kiedy Sarah dowiedziała się, że spotykam się z Alexem Brownem, była w szoku. Na tą wiadomość jej oczy dziwnie rozbłysły.

Ale wracając do Alexa. Przez cały tydzień pokazywał mi swoje uczucia. Nie mówił tego wprost lecz po jego zachowaniu dało się stwierdzić, że nie jestem mu obojętna. Zabierał mnie na randki. Jednego dnia była to kolacja, drugiego wypad nad jezioro, a raz nawet zabrał mnie do wesołego miasteczka. Mimo mojego lęku wysokości, poszłam z nim na diabelski młyn. Gdyby przez cały czas nie trzymał mnie za rękę i nie szeptał pokrzepiających słówek, zeszłabym na zawał. Nawet wygrał dla mnie ogromnego pluszaka i jak prawdziwy gentleman nosił go za mnie. Uwielbiałam Alexa w takim swobodnym wydaniu. W ogóle nie prezentował się jak milioner. Wyglądał jak zwykły facet, spędzający czas ze swoją dziewczyną. Uwielbiałam w nim to, że nie obnosił się z bogactwem, jak inni zamożni ludzie.

Dzisiaj mieliśmy się udać na kolację do jego rodziców. Okropnie się tym denerwuję. Ciągle mi powtarza, że nie mam się czym przejmować, bo mnie pokochają. Nie byłam do tego przekonana w 100%.

Na kolację wybrałam śliwkową sukienkę i czarne szpilki. Włosy upięłam w koński ogon, wysuwając z niego kilka pasem. Stwierdziłam, że nie wypada iść z pustymi rękoma, więc upiekłam ciasto cytrynowe. Uwielbiam piec i gotować. Od dziecka przyglądałam się mamie jak to robi i w wieku 12 lat sama się tym zajęłam. Może to głupio zabrzmi, ale pozwala mi się to odprężyć.

Zaczynam się denerwować, bo Alex miał być o 18.00, a już jest 10 po. Spóźnimy się. Całe szczęście dzwoni dzwonek do drzwi.

- Nareszcie jesteś. Już się bałam, że coś się stało - biorę ciasto i wychodzę do czekającego na progu Alexa.

- Przepraszam maleńka. Był jakiś wypadek i jest straszny korek - mówi i całuje mnie na powitanie - A co ty tam niesiesz?

- Upiekłam cytrynowca, bo tak trochę głupio iść bez niczego.

- Mama będzie zachwycona. Ma dwie lewe ręce jeśli chodzi o pieczenie - śmieje się, po chwili i ja do niego dołączam.

Jedziemy autostradą na północ Seattle. W głośnikach rozbrzmiewa przepiękny głos Mariah Carey. My all to jedna z moich ulubionych piosenek tej wokalistki. Standardowo już zaczynam podśpiewywać. Alex co chwila rzuca mi ukradkowe spojrzenia, uśmiechając się tajemniczo. Nie wiem o co mu chodzi i chyba nawet nie chce wiedzieć. Po półgodzinnej jeździe, docieramy do ogromnej posiadłości jego rodziców. Z wierzchu dom jest powalający, więc już sobie wyobrażam jak musi być w środku.

Zaraz po wejściu do środka, zostaję zaatakowana pięknymi zapachami. Może jego mama nie umie piec, ale po tej woni wnioskuję, że gotuje wybornie. Ni stąd, ni zowąd w korytarzu pojawiła się piękna kobieta, zapewne matka Alexa.

- Witaj synku - podchodzi do niego i całuje w oba policzki.

- Mamo, proszę poznaj moją dziewczynę, Emily Johnson. Em, to moja mama Maria.

Przedstawił mnie jako swoją dziewczynę! Jak to super brzmi.

- Bardzo miło mi Panią poznać - wyciągam do niej dłoń. Zaskakuje mnie bardzo, bo ją ignoruje i bierze mnie w ramiona.

- Proszę, mów mi po imieniu. Tak bardzo się cieszę, że Alex w końcu sobie kogoś znalazł. No i jeszcze jaką śliczną - Rumienię się na ten komplement.

- A właśnie. Proszę. Upiekłam ciasto cytrynowe. Mam nadzieję, że będzie smakować - podaję mój wypiek Marii.

- Och skarbie. Niepotrzebnie robiłaś sobie tyle kłopotu.

- To żaden kłopot. Uwielbiam pichcić.

Maria jest taką ciepłą osobą. Już chce mnie zaciągnąć do kuchni na babskie pogaduchy, ale do akcji wkracza Alex.

- Mamo, pozwól, że jednak najpierw przedstawię Emily resztę rodziny. Liam i Ryan już są? - widać, że on bardzo kocha swoją mamę. Zwraca się do niej tak czuje.

- Tak, oczywiście kochanie. Wszyscy już siedzą w salonie - mówi to i momentalnie znika w kuchni. Już lubię tę kobietę.

- Gotowa na wielkie wejście? - pyta Alex z ogromnym uśmiechem na twarzy.

- A mam jakiś wybór? - droczę się z nim ociupinkę.

- Nie bardzo.

Całuje mnie delikatnie w usta, splata nasze palce i ciągnie w stronę rodziny.

W ramionach milionera (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz