Jechaliśmy krętą drogą. Było niewygodnie, bo mało miejsca. Tylko Ajay miał wygodnie. Wszystko wydawało się dziwne. Jechaliśmy bardzo szybko. Kiedy nagle coś przeskoczyło przez drogę. Byliśmy w szoku. To coś biegło tak szybko i cicho, że Kelly jej nie zauważyła. Wiedzieliśmy, że na tej wyspie jest dużo dinozaurów. Szliśmy piechotą, bo paliwa nie starczyło. Nagle coś się ruszyło w krzakach. To welocyraptory. Polowały na nas już od dłuższego czasu. Ktoś musiał się poświęcić. W tym czasie Syndul dał wszystkim po zimnych baktach. Kiedy Malcolm chciał ją otworzyć, Ajay na niego wrzasną.
-Musimy coś wymyślić.-podał Alan.
-Nie możemy nic zrobić.-odezwał się Ajay. Cheryl a co ty o tym myślisz?-spytał Grant.
Czy tam nie ma przypadkiem klatki z prętami?
-Och to cholipka. A no jest.-odpowiedział Malcolm.
Ruszyli więc w tamtą stronę.
Doszli do dziwnego budynku
tóż za klatą. Był tam działający panel INGEN-U, który otwierał drzwi.
-Czemu nie ma z nami Ludlowa. "Moje bezpieczeństwo jest ważniejsze. Zostanę w tranaporterze".
-Czemu się go słuchamy.
............W tym samym czasie Ludlow i prawnik czekali w transporterze na myśliwich i Cartera. Byli pewni, że zaraz ktoś przyjdzie. Nie wiedzieli, iż będzie to coś.
-Trask, trzask- łamały się gałęzie.
-Kto to może być?-przeraził się Peter.
-Nie wiem.-Odparł prawnik i dodał-Wyjrzę.
Wyszedł z transportera ale nikogo nie było. Nagle coś przebiegło mu drogę.
-Kto to? -Wrzasną.
-Ghrrrrrrr-usłyszał prawnik. -Niedobrze.-Przytakną.
Styłu coś chrumknęło. Był to mały tyranozaur. Biegał i skakał. Wyglądało to jakby się bawili. Prawnik krzyczał:
-A sio potworze ja pierdziele co to ma być.
Młode ustało i się wpatrywało co robi jego ofiara. Prawnik zaczą roglądać za motorem, bądź kładem. Niczego nie było w pobliżu. Nagle młody tyranozaur skoczył mu na plecy i wyrwał spory kawał mięsa. To było obrzydliwe. Wszystko widział z okna Ludlow. Był zszokowany. Zobaczył,że młody patrzy w jego stronę! Powoli podchodził do transportera. Peter był w szoku zaczą zaglądać w skrytki szukając broni, ale nic z tego. Usłyszał cichy ryk i ujrzał, że tyranozaura zabiły dwa welocyraptory. Peter szybko zamkną drzwi na klamkę. Potwory jednak umiały otwierać drwi!
............
Z dżungli wyłonił się ryk dorosłego tyranozaura i cicho krzyk Ludlowa zobaczyli biegnącego w ich stronę spinozaura!
-Cholera jasna. Najpierw pieprzony Carter, tyranozaur, skrzynka i ten spterozaur.
-Spinozaur-poprawił Alan.
-Owen masz nożyce?-Zapytał z uśmiechem Ian.
Spinozaur był blisko a Owen dręczył tę skrzynkę.
-Jest uchu udało się.- Krzykną Malcolm Ajay otworzył drzwi do starego budynku. Walały się po nimpapiery puszki i inne zobaczyli też przepustkę Cartera. To znaczy, że tu był.
-Szybko na dół krzykną Alan, bo spinozaur był blisko. Zbiegli po schodach na dół gdzie weszli chyba na wybieg. Jeszcze niżej było jezioro z małą rzeczką odpływową. Wiedzieli że coś tu jest. Ajay dotkną czegoś białego, dziwnego. Podobną do tej, którą Alan widział w pierszej części. Na końcu tunelu siedział człowiek.
-To Carter-krzykną Ajay.
Carter był cały poraniony. Trząsł się ze strachu.
-Ptero... Pteroda... -Wyszeptał Carter.
No spokojnie, no już, już.-Uspokajał Cartera Ajay.
-PTERODAKTYL!!!-wrzasną Carter.
-Pterodaktyl.-powtórzył cicho Alan.
Nagle wyleciały trzy pterodaktyle i zaczęły atakować Granta i resztę. W dole rzeki spostrzegli tratwę.
-Musimy się na nią dostać!-Krzyknęła Sarach.
Poczęli więc schodzić po schodach na dół. Nagle przed nimi leżał żucony na ziemię Carter. Spojrzeli w górę a tam może dwa tuziny pterodaktyli i dimofrodonów. Atakowały pojedyńczo. Najpierw kilka nie udanych prób lecz w końcu porwały Kelly.
-Nieeeeeeeee!!!!-Krzyknął Malcolm zapłakany za córką.
Potem kolejne próby ataku.
Bochaterzy dobiegli do łodzi i odpłynęli rzeczką.
-To wszystko twoja wina głupi naukowcu!-Użalał się Malcolm.
-To ty ją ze sobą zabrałeś.-Odgroził się Syndul.
-Cisza!-Wrzasną Alan.
Uszłyszał on tupanie zza wodospadu.
-Spinozaur pomyślał, ale nie to był barynox! Wszyscy byli przerażeni. Szybko zaczęliśmy wiosłować ale on był szybszy.
-To koniec.-Rzekł Alan.
-Nie, nie właśnie że nie spójrz tam.-Pokazał mu wodospad a z nim olbrzymi spinozaur. Byliśmy weseli tylko Sarah i Ian nie. Stracili dziecko to smutne. Płyneliśmy tuż obok bijących się potworów. Widok był przepiękny.Wypłynęliśmy na ziemię. Cieszyli się jak dzieci. Wymachywali rękoma. Ale niestety urzeliśmy stado dilofozaurów. Piły wodę z jeziora. Gdy ich dostrzegły zaczęli przyglądać się co robili. Owen nagle przewrócił się i leżał nieprzytomny.
-To jad.-Stwierdziła Sarach.
Zaczęli się nie ruszać by ich nie wykryły ominęły ich i zabrali Owena. I zjedli żywcem. Obrzydliwe. Alan i reszta ruszyli na lotnisko gdzie czekał na nich helikopter. Uciekali od tej wyspy wściekli. W chelikopterze czekał na nich Bob. Kiedy wszyscy wsiedli zaczą ich pytać.
-Pan tu rządzi?
-Nie a skąd.-Odpowiedział Ian
-Pani tu rządzi.
-Nie nie ja.
-Pan musi tu rządzić.
-Nie ja nie rządzę.
-To kto rządzi.
-Nikt.
I tak w milceni odlecieliśmy z ISLA SORNA nie rozwiązując jej zagadek.
CZYTASZ
Dalsza historia ISLA SORNA
AdventureJest to przygodowa opowieść kontynująca przygody Iana Malcolma i Alana Granta na isla sorna.