Dokładnie w moje szóste urodziny trafiłam do placówki zwanej domem dziecka. Pomimo wieku, pamiętam całą tę scenę, kiedy wysoka, ruda kobieta wchodzi do mojego pokoju i z zimnym wyrazem twarzy bierze mnie na ręce, a potem wychodzimy z mieszkania. Z każdym piętrem coraz ciszej słuchać było krzyk i rozpaczliwe szlochanie matki. Nie, nie chcę nawet pomyśleć, że było mi jej żal. To dzięki niej, a raczej przez nią tutaj trafiłam.
Siedziałam w swoim pokoju i bawiłam się lalką. Jedyną, szmacianą i bez jednej rączki lalką, dzięki której mogłam odwrócić choć na chwilę uwagę od awantur za ścianą. Matka, wraz ze swoim towarzystwem, którego zawsze się bałam, krzyczała, lecz nie mogłam zrozumieć jej słów - była zbyt pijana. Co chwila słychać było huk bitego szkła. Czasem siadałam w kącie i marzyłam o tym, by ktoś przyszedł po mnie i wyciągnął mnie z tego piekła... Czasem, gdy podczas libacji mojej matki i jej faceta było zbyt głośno, przychodzili sąsiedzi, policja również regularnie dowiedziała nasze mieszkanie.
Pewnego razu przyszłam do pokoju mojej mamy. Pamiętam, że byłam bardzo głodna, więc po cichu skradłam się do niej i delikatnie pocałowałam ją w policzek, aby nie złościła się, że znów ją budzę. Ona popatrzyła tylko na mnie i odepchnęła ręką mocno, po czym przekreciła się na drugi bok mówiąc, że mam jej dać spokój.****
Kiedy wsiedliśmy do auta, wiedziałam już dokąd jadę. Co jakiś czas w domu dowiedziała mnie ów ruda kobieta, zadawała mi parę pytań, przechadzała się powoli po pokojach i wszystko dokładnie notowała. Pod koniec każdej wizyty matka zapewniała kobietę - panią Emily, że dziś wyjątkowo nie miała czasu posprzątać mieszkania, że wszystko naprawi, a kiedy Emily patrzyła na nią chłodnym wzrokiem, ta wybuchała i wykrzykiwała, że nikt nie ma prawa odebrać jej własnego dziecka ani oceniać, czy jest dobrą matką. W każdym razie, kiedy weszliśmy do auta, wiedziałam, dokąd jedziemy... Droga bardzo mi się dłużyła. Moje drobne, dziewczęce ciało drżało ze strachu. Zatrzymaliśmy się. Moim oczom ukazały się wysokie mury, a kiedy je przekroczyliśmy, ujrzałam ogromny budynek z czerwonej cegły. Złapałam za spódnice pani Emily i wtuliłam się w jej nogę.
- Nie bój się, kochanie. Nie doświadczysz tu większego zła niż przy boku swojej matki - i pogłaskała mnie czule po głowie.CDN
CZYTASZ
A Z Y L.
RandomPrzykładem na to, że życie nie rozpieszcza jest młoda Vivienne Madden, dla której jedyną nadzieją na zaznanie szczęścia jest Michael. Ich losy łączą się w sierocincu, do którego trafiła, niegdyś jeszcze, jako dziewczynka. Czy kolejne sytuacje sprawi...