Garreth opuściła pokój. Ta kobieta wzbudziła we mnie tyle lęku, że pierwsze co zrobiłam, to wdrapałam się na swoje łóżko piętrowe tuż przy oknie i zaczęłam przypatrywać się dzieciom na dziedzińcu. Siedziały na ławkach, wpatrzeni w niebo, niektórzy rozmawiali ze sobą, ale u żadnego z nich nie zauważyłam uśmiechu na twarzy. Miałam mieszane uczucia. Moją największą obawą było trafienie z deszczu pod rynnę - panicznie bałam się tego, że tutaj będzie jeszcze gorzej niż w domu. Dom... Czy kiedykolwiek go miałam? Z rozmyśleń wyprowadziły mnie równe, rytmiczne i zbliżające się kroki małych stóp. Odwróciłam się i poczułam kilkanaście par dziecięcych oczu skierowanych prosto na mnie.
- To ta nowa!! Chodźcie!
Wokół mojego łóżka nagle zrobiło się widowisko.
- Skąd tu przyjechałaś? Bili cię? Boisz się? Ile masz lat?
Zadawali mi mnóstwo pytań, a ja tylko grzecznie kiwałam głową na "tak" lub na "nie".W mojej grupie były dzieci w różnym przedziale wiekowym. Najmłodszy był Aleksander - miał cztery latka, a najstarsza w grupie była Nathalie, dwunastolatka, która w pokoju miała największe prawa i mogła ustawiać sobie dzieci w pokoju na wszelkie sposoby. Dopóki nie wpadł wychowawca, bo na jego widok nawet Nathalie drżała.
Dziwiło mnie to, że nie zawierano przyjaźni w grupach. W końcu spędziliśmy tutaj całe dnie wspólnie, a dzieci nie potrafiły zaufać sobie, nie mówiły sobie sekretów, robiąc namiot z prześcieradła, a co najbardziej przerażające, nie były nawet w stanie poświęcić drugiemu uśmiechu.
Kiedy zebrali się wokół mojego łóżka i zadawali mnóstwo pytań, zauważyłam, że jedynym, który zachował spokój był ciemnowlosy chłopiec, który stał oparty o ścianę i obserwował tylko całe wydarzenie. Posłałam mu uśmiech, a on go odwzqjemnil. Był to szczery uśmiech, dlatego wiedziałam, że różni się od nich wszystkich.
W końcu przyszedł czas spania. Zaczęliśmy przebierać się w piżamy. Każdy z nas miał taką samą piżamę i taki sam rozmiar, dlatego niektórzy topili się w tej długiej, jasnoniebieskiej szacie, a inni wyglądali, jakby wyrośli z niej sprzed trzech lat. A może rzeczywiście tak było?
Przebierając się, zauważyłam coś, co mnie przeraziło. Niemal każde dziecko miało na ciele liczne pręgi, siniaki. Niektóre były świeże, w kolorze śliwki, inne zaś już ledwo widoczne. Biją ich tu regularnie? Zamarłam ze strachu. Nie mogłam dłużej milczeć.
- Co się tutaj dzieje? Powiedzcie mi!! Oni was biją?
Jedyną reakcją, na jaką się zdali był pusty wzrok skierowany wprost na mnie. Zaczęłam płakać, chowając twarz w swoich małych dłoniach. Zareagował tylko ciemnowłosy chłopiec, który podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
- Tutaj dzieją się dziwne rzeczy - odsłonił kawałek koszuli i zobaczyłam na jego udzie ogromnego siniaka, wielkości męskiej pięści.
- Co oni ci zrobili?
- Jestem tu dwa tygodnie. Drugiego dnia nie poscieliłem łóżka, to musiałem dostać karę. Przyszedł do mnie pan, wziął mnie do swojego gabinetu i mocno uderzył. Dostałem jeszcze w twarz, ale już się zagoiło.
Dzieciaki spojrzały w naszą stronę i posłały wrogie spojrzenia brunetowi. Jeden z nich wybiegł z sali, by po chwili wrócić do niej z wychowawcą.
- Michael Salinger!
Okazało się, że tak nazywał się chłopiec. Szybko wstał na równe nogi i zaciskając pięści ze strachu wystąpił na środek sali.
- Jeszcze się nie nauczyłeś, żeby szanować swoich wychowawców? Mało ci było pouczeń, gówniarzu?
- Nie, ja nie...
- Zamknij się! - wychowawca chwycił za przegub Michaela i szarpnął go w kierunku drzwi.
- Zostawcie go! On nic nie zrobił! - krzyknęłam, przełykając łzy.
- A tobie kto dał prawo głosu? - wychowawca, pan Smith popatrzył na mnie chłodno i razem z Michaelem bez słowa juz, wyszedł z sali.Grupa jakby wcale nieporuszona całym zajściem, spokojnie udała się do łóżek. Drżałam w strachu przed Michaelem, tylko on był tutaj nieskażony dyktaturą i podstępami tego chorego miejsca. Nie ruszyłam się z miejsca ani na centymetr.
- Gdzie go zabrali?
- Na karę. Za opowiadanie takich rzeczy jest kara - odezwał się chłopiec, który wsypał Michaela.
- Kiedy on wróci? Czemu to zrobiłeś?! - Wróci, jak pan Smith mu pozwoli, a dla paczki żelek było warto.
Zacisnęłam mocno pięści, tak, że paznokcie wbiły się w moją skórę. Kogo oni chcą z nas zrobić? Te dzieci już mają spaczony pogląd na świat, bałam się, że stanę się jedną z nich.×××××
Myślę, że powoli zaczynam się rozpisywać. W kolejnej części dowiecie się, co stało się z Michaelem i poznacie jego historię. Mam nadzieję, że opowiadanie nie jest monotonne :) pozdrawiam!

CZYTASZ
A Z Y L.
РазноеPrzykładem na to, że życie nie rozpieszcza jest młoda Vivienne Madden, dla której jedyną nadzieją na zaznanie szczęścia jest Michael. Ich losy łączą się w sierocincu, do którego trafiła, niegdyś jeszcze, jako dziewczynka. Czy kolejne sytuacje sprawi...