D W A

390 108 33
                                    

Był środek lata. Ale dzieci nie biegały po dziedzińcu, nie puszczały latawców, nie krzyczały. Kiedy pojawiłam się w bramie z panią Emily, niemal wszystkie oczy zostały skierowane na nas. Ścisnęłam mocniej jej dłoń, a ona puściła ją. Kucnęła przede mną i popatrzyła głęboko w oczy ze smutnym uśmiechem.
- Vivienne, bądź dzielna.
- Pani... Pani mnie tu zostawia?
Łzy napłynęły mi do oczu. Teraz dopiero uświadomiłam sobie, że kobieta, która była moją jedyną nadzieją na zaznanie odrobiny ciepła, zostawia mnie tutaj samą.
- Skarbie, moja praca tutaj się właśnie kończy. W to miejsce zawoziłam wielu dzieci, dokładnie takich jak Ty. Poznasz je i z pewnością polubisz.
Zaczęłam ocierać łzy ręką. Kobieta pogłaskała mnie po policzku i wstała.
- Żegnaj, Vivienne.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła do auta, które odjechało z piskiem opon. Widziałam, jak błyszczą się jej oczy.

Mój pierwszy dzień w sierocińcu
Nie czułam się tam dobrze. Dzieci patrzyły na mnie, jakbym robiła im krzywdę swoją obecnością. Ich oczy były pełne smutku, tęsknoty i... strachu. Sam budynek przyprawiał mnie o dreszcze jakby skrywał mroczną tajemnicę i wiedziałam, że niedługo poznam jego sekrety.

Panna Garreth, kobieta, która odprowadzała nowe dzieci po budynku, zaprowadziła mnie do pokoju na końcu długiego holu, na którym panował półmrok. Weszłam do pomieszczenia, w którym znajdowało się dziesięć łóżek piętrowych, jedno przy drugim, każde idealnie pościelone. Był kwadrans przed osiemnastą, a o tej wszystkie dzieci przebywały jeszcze na dziedzincu i tak spędzały trzy godziny co trzeci dzień.
- Oto twoje łóżko - wskazała palcem na materac tuż przy oknie. Miałam spać na gorze, nawet cieszyłam się, bo zawsze marzyłam o piętrowym łóżku i o tym, by wspinać się do niego po drabince.
- Pobudka o szóstej trzydzieści, ścielisz łóżko, potem z osadzonymi w pokoju idziesz pod prysznic, następnie idziesz do stołówki na śniadanie, zajęcia zaczynają się od ósmej i trwają do czternastej, o czternastej trzydzieści obiad, od piętnastej do osiemnastej wykonujesz swoje obowiązki, uczysz się, pomagasz sprzątać, słuchając poleceń swojego wychowawcy. Co trzeci dzień wychodzisz na dziedziniec w ramach zabawy. Wieczorem prysznic i o dwudziestej wszyscy mają obowiązek leżeć w swoich łóżkach. Za niestosowanie się do planu dnia otrzymujesz karę. I lepiej, żebyś to zapamiętała, bo nikt nie będzie powtarzał drugi raz.
Garreth spojrzała na mnie chłodno i wykazywiła usta w uśmiechu. Ale nie był to szczery uśmiech. Chciała przez niego pokazać swoją wyższość i udowodnić, że to miejsce to nie azyl. Że moje przybycie tutaj nie jest schroniskiem dla zranionej, małej duszy. Teraz dopiero zaczną się schody i właśnie sobie to uświadomiłam.

A Z Y L.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz