rozdział 4

173 17 2
                                    

Chłopiec w tajemnicy przed ojcem i braćmi przylatywał na ziemię i gdy widział ludzi, którzy zasługiwali na szacunek, którego nie  dostawali pomagał im. Dawał dar radości, wiary w siebie i poczucia miłości. Gdy przeszedł obok psa, który stracił oko w wypadku samochodowym a łapkę miał podkuloną i kulał serce mu zadrżało. Nie mógł znieść takiego widoku. Pstryknął palcami i pies odzyskał swoje oko i znowu mógł biegać. Piotruś jednak nie wiedział, że jest niewidzialny tylko i wyłącznie dla ludzi. Zwierzę spojrzało na niego z ogromną miłością i chłopiec miał wrażenie, że chce mu podziękować.

-chcesz lecieć ze mną do Neverlandu mały?- spytał chłopiec, który nie miał najmniejszej ochoty zostawiać zwierzaka w tym miejscu. Pies zaszczekał a Piotruś uśmiechnął się szeroko, rozłożył ręce a zwierzak wskoczył mu w ramiona i razem lecieli do Neverlandu. Gdy już dochodzili do namiotu Piotrusia zobaczyli dziesięciu chłopców siedzących przy pniu drzewa i byli zmartwieni.

-a co jeśli poleciał za morze- powiedział Tom a wszyscy zaprzeczali.

-nie poleciałem za morze....poleciałem na ziemię i patrzcie kogo ze sobą przyniosłem- powiedział szeptem Piotruś a chłopcy odwrócili się gwałtownie. Duka bo tak Piotruś nazwał pieska podszedł kilka kroków do przodu ucieszony bo podobnie jak Piotruś kochał dzieci. Chłopcy przez chwilę stali w miejscu nie wiedząc co mają zrobić jednak po chwili cała jedenastka bawiła się nowym mieszkańcem Neverlandu. 

Mijały, dni, tygodnie a Piotruś co noc schodził na ziemię aby poznać lepiej świat, który tak bardzo mu się podobał. Pewnego dnia Bóg zawołał swojego syna do pomieszczenia w którym jadali niedzielne posiłki. Kapitan Hak był z siebie dumny jak by wygrał cały Neverland a Mike miał mu teraz być posłuszny.

-Piotrusiu przemyślałem całą sprawę kilkakrotnie. Postanowiłem w końcu, że dam ci dar życia- Piotruś cieszył się niezmiernie ale wyczuł w głosie ukochanego taty coś jakby nie pewność lub tęsknotę.

-tato dziękuję ci tak bardzo. Obiecuję, że go nie zmarnuję.

-ustalmy kilka zasad.- słowa taty przeraziły chłopca. Nigdy w całym swoim życiu nie było zasad.-będziesz się nazywał Michael Jackson, jako dziecko będziesz...- przerywa mu wredny głos Kapitana Haka.

-cóż to za trud żyć wiedząc co go czeka. Niech jego życie będzie spontaniczne. Obaj będziemy żądzić jego życiem.-głos wroga brzmiał zwyczajnie. Nie było słychać złości, dobroci ale mimo wszystko zdenerwował Piotrusia.

-nie zg...- zaczął Bóg ale chłopiec miał inny zamiar.

-zgoda-wykrzyczał chłopiec. Na twarzy Haka pojawił się uśmiech.

-Nie wyrażam na to zgody. Nie mogę się zgodzić na cierpienie mojego kochanego syna- głos Boga zadrżał a w sercu Piotrusia pojawiło się ogromne ciepło, które oblało całe jego ciało. Czół ogromną miłość do ojca. Miał wrażenie, że choćby na ziemi działo się coś złego to...on będzie przy nim zawsze.

-tato proszę...nie martw się o mnie. Wiem, że zawsze będziesz przy mnie.- te słowa ostatecznie przekonały Boga. 

Wieczorem wszyscy chłopcy, Bóg oraz Hak zebrali się na jednej ogromnej chmurze. Piotruś pożegnał się ze wszystkimi wszedł na chmurę znajdującą się naprzeciwko. Chłopcy ściągnęli czapki i położyli na sercu.

-chłopcy...głowy do góry- pocieszył ich chłopiec. Bóg podniósł dłoń do góry. Palec wskazujący i środkowy złączył a pozostałe skulił. Chłopiec zrobił ten sam znak spojrzał na palce i rozsunął oddzielnie palec wskazujący i środkowy. W ten sposób powstał znak pokoju. Dukat podbiegł do swojego pana. On doskonale wiedział, że nie zobaczy go przez długi czas. Chłopcy zabrali Dukata do siebie a Bóg posłał do Piotrusia ciepły, pełen miłości uśmiech i klasnął w ręce. Jasne światło oślepiło każdego. Gdy zgasło Piotrusia już nie było. 

29 sierpnia 1958...anioł zszedł na ziemię.

I właściwie teraz zaczyna się nasza opowieść o Michaelu Jacksonie, który tak bardzo chciał uleczyć świat.

Piotruś Pan chłopiec z NeverlanduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz