I

906 43 8
                                    

23. 06. 2020, Seul


W duchocie i spiekocie południowego słońca wyczłapałyśmy na ulice Seulu. Zapełnione, gigantyczne lotnisko dudniło życiem za naszymi plecami. Musiałam zdjąć bluzę i związać włosy w koka. Powachlowałam się dłonią i nasunęłam na twarz słomiany kapelusz. Ogromne okulary przeciwsłoneczne zasłoniły mi większość czerwonej od gorąca gęby - i prawidłowo, bo znów usłyszałam szczekliwy głos jakiegoś mało znanego dziennikarza, wleczącego się za nami od Tokio.


- Blondie, rusz dupę z walizy i zbieramy się stąd. Mam dość. - jęknęłam. Kara wstała, w obie ręce wzięła torby i w końcu mogłyśmy ruszyć do mieszkania. - Ten reporter od siedmiu boleści działa mi na nerwy.


- Zgadzam się. - Sara wystawiła śniadą twarz do słońca. Mimo, że ona uwielbiała, gdy strzelano jej zdjęcia, tamten gość trochę przesadzał.


- To jak? Zamawiamy coś zimnego do picia, pizzę i durny film? - zaproponowałam, gdy taszczyłyśmy bagaże do bloku. Biały, niski i na uboczu, choć w środku urządzony luksusowo. Same wybierałyśmy meble i dodatki.


- Ja chcę cały sezon ,,Dzikiego Serca"! - palnęła Kara i ledwo uniknęła ciosów, wymierzonych naraz przeze mnie i Sarę.


- Nie ma opcji. ,,Tunel śmierci"? - spytałam.
- Już wolę to niż meksykańskie seriale. - Sara zdjęła okulary, gdy weszłyśmy do środka. Chłodno, ciemno i pusto. Echo słów niosło się od ścian. - Które nasze piętro?


- Czwarte. - warknęła obrażona Kara i z trudem wciągnęłyśmy sześć gigantycznych waliz do jedynego mieszkania na tym piętrze. Otworzyśmy drzwi, wtachałyśmy walizki i zamurowało nas z wrażenia.


Weszłyśmy do białego, nowoczesnego salonu. Z rozległego na całą ścianę okna widoczny był cały północny Seul. Wysokie, szklane budynki, szerokie ulice i błękitne niebo. W pomieszczeniu stały niska, biała kanapa, szklany stolik, a na przeciwko nich zawieszona plazma. Za kanapą widać było marmurową wyspę i aneks kuchenny. Obok plazmy otwarte drzwi prowadziły na korytarz, on z kolei - do kolejnych trzech pokoi z łazienkami. W moim się zakochałam - ściany pokryte boazerią, panelowa podłoga. Schodek wyżej, na środku pokoju, wielkie łoże z białą pościelą w czarny wzór kwiatów. Nad łóżkiem moje zdjęcie inkwell, powiększone, w stylu okładki do ,,Obietnicy" Danielle Steel. Delikatne rysy twarzy, kapelusz z szerokim rondem i naturalny makijaż. Poprosiłam o pokój bez okna, tak na wszelki wypadek. Jestem chyba jedyną pisarką, którą traktuje się jak modelkę.


,,Jesteś też tancerką" przypomniało mi coś w głowie. Spojrzałam w lewo, na drewnianą komodę. Stała tam czarna figurka pary, tańczącej salsę. Obok niej druga, za sambę, i następna - za hip-hop. Wszystkie solowe...


Potrząsnęłam głową. Rok temu skończyłam z konkursami, tuż po moich osiemnastych urodzinach. Owszem, układam choreografię, ale nigdy nie tańczę publicznie. Nie od czasu wypadku. Nie po kilku miesiącach leczenia i rehabilitacji, setki upokorzeń i bólu... Układam, nagrywam filmik z układem i wysyłam artyście. Nigdy nie uczę tancerzy osobiście. Sami muszą sobie radzić. Tłumaczę sobie, że pomagam im, poprawiam ich technikę i uczę samodzielności, ale tak naprawdę to tylko wymówka, ucieczka przed przeszłością...


- Wiktoria, przyszedł agent z SM!


Otrząsnęłam się, przeczesałam włosy palcami i wróciłam do salonu. Na kanapie rozsiadł się niski, chudy koreańczyk o idealnie zalizanych na bok włosach i obrzydliwie szczurowatej gębie.


- Pani... Pol... Pu...


- Menet. - uśmiechnęłam się, podając nazwisko matki. Mężczyzna zapewnie nawet nie wie, jak wypowiada się ,,ó" czy ,,ł". Półtorak... Trudne, prawda?


Natychmiast poderwał się i ukłonił.


- Pani Menet, czy spodobały się pani warunki kontraktu? - od razu przeszedł do rzeczy.


- Niektóre. A w szczególności te punkciki małym druczkiem. - skulił się pod moim, skromnie określając, naprawdę niezłym koreańskim. - Na przykład... Umawialiśmy się na rok chorobliwie niewolniczej pracy, nie dwanaście lat. Nie przyjmuję kontraktu.


Przerażenie w oczach. Wiedziałam, że SM zrobi wszystko, byle mieć mnie w swoim spisie więźniów. A ja marzyłam, by do nich dołączyć.


- Zgodziłam się na trzy lata z przerwami i tylko taką umowę zaakceptuję. Nie pracuję na cudzych warunkach.


- Mogę wiedzieć, czemu?


Jak na Azjatę był straszliwie wścibski.


- Coś... Wydarzyło się jakiś czas temu. Wiązało się to właśnie z tańcem i nie powtórzę tego błędu. - co prawda nieco to podkoloryzowłam, ale kto by się przejmował.


- Dobrze. - skinął głową. Czy to miał być ukłon? Bo z tego co pamiętam, im głębszy ukłon, tym większym szacunkiem darzymy daną osobę. TEGO gościa już nie lubiłam.


- W takim razie... Jako że pani warunki nie podobają się nam... - najeżyłam się. - Przyślemy jeszcze kogoś do pani. Specjalnego gościa. Może on panią przekona. A... Caroline Sherera?


- To ja. - Kara oderwała się od telefonu. Włączyła tryb ,,seksowna". Blond włosy, zielonkawe oczy, zgrabne nogi, blada skóra - spojrzała na agenta, aż ugięły się pod nim kolana. Kiedy chciałyśmy, wszystkie trzy rzucałyśmy świat na kolana. W końcu - kto oprze się takiej fotografce i autorce piosenek, długonogiej, ciemnoskórej brunetce pracującej jako grafik komputerowy i pisarce, choreografce, krągłej, o dwukolorowych oczach i opalonej cerze?


Podbijamy ten świat, suki.


- Ja... Jeszcze do pani zadzwonię. Żegnam i przepraszam za najście.


Ukłonił się, odwrócił i naprędce wyszedł. Spojrzałyśmy z dziewczynami po sobie.


Wybuchłyśmy śmiechem.


***


Nawet po którymś tam tysięcznym razie ten film mi się nie znudzi - pyślałam, z radością patrząc, jak na Ashley wylewają się litry krwi zamiast wody. Dobrze jej tak. Co za suka.
- A co z Devon i Elizabeth? - spytała Sara.
- One już nie żyją. Została Tori i Heather. No i Ashley. I Richie.


- Richie zginie?!


- Ty małpo, nie spojleruj! - Kara walnęła mnie poduszką. - Jak zginie Heather? Jej imię zaczyna się na ,,H", czyli umrze ostatnia.


- Zachoruje, jak jej babcia. - pochłonęłam kolejną paczkę popcornu i znów oberwałam, tym razem od Sary.


- A co z Tori?
- Nie pamiętam - wymemłałam, nie chcąc dostać po raz kolejny w łeb. - Gówno mnie to obchodzi. Oglądać.
Bolała mnie głowa od tych kretynek. Bywały irytujące.
Dzwonek.
Kto, do cholery, dobija się o...
No proszę. Zaledwie osiemnasta.
Otworzyłam drzwi.

Kontrasty // EXO fan fictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz