Rozdział XV

197 22 4
                                    

Niektórzy mężczyźni - dajmy na to brytyjscy aktorzy - są przystojni. Inni - znośni. Jeszcze następni - brzydcy. Mogą być słodcy, uroczy, seksowni - ale mnie najbardzie podobają się ci piękni. Nie ze względu na kości policzkowe czy kształt ust, nie. Piękni stają się od zrozumienia, bijącego z ich oczu i wyrazu twarzy. Piękni dzięki trosce, pojawiającej się w ich słowach. Piękni wewnętrznie.

Joonmyun był przepiękny.

- Jesteś... Niezwykła. - odezwał się po chwili milczenia. - Opowiadasz mi taką historię...

- Niewiele osób ją zna. Do tej pory ograniczyłam się do Sary i Caroline, a i tak one nie znały wszystkich moich pobudek.

- Czego ode mnie oczekujesz?

Westchnęłam.

- Jedynie zrozumienia.

Uśmiechnął się pocieszająco, nachylił i złożył na moich wargach delikatny pocałunek. Był delikatny i spokojny - taki dla mnie, taki cudowny.

W gimnazjum przyrzekłam sobie, że dopóki nie zwiedzę świata i nie spełnię przynajmniej części swych marzeń, nie będę szukać chłopaka - mógłby mi tylko przeszkadzać. Ale teraz, gdy zrealizowałam swoje cele, o co będę walczyć? Nie jestem typem osoby, który usiedzi na miejscu i nie zrobi nic przez resztę życia. Chcę znaleźć powód, dla którego żyję. Gdy przyjeżdżałam do jakiegoś miasta bądź kraju, szukałam w nim czegoś, na czym mogę się skupić i do czego mogę dążyć.

Moim celem w Korei stało się pisanie i taniec. A teraz?

Teraz on.

- Joon - szepnęłam w jego wargi. - Zależy mi na tobie. Nie chcę cię tracić.

- Czekaj. - oderwał się ode mnie na chwilę. - Powtórz...?

- Zależy mi na...

- Nie, to pierwsze.

- Joon? - zamrugałam.

- Podoba mi się. - uśmiechnął się. - Zawsze byłem albo Su Ho, albo Mama, albo Joonmyun. Nikt nigdy nie skracał mojego imienia. - ujął mój podbródek w dwa palce. - W twoich ustach brzmi to tak pięknie.

- Będziemy tak siedzieć i sobie słodzić? - skrzywiłam się. Zmarszczył brwi.

- Przeszkadza ci to?

- Zaraz zacznę wymiotować cukrem. - wywrócił oczami i zaśmiał się. - Z czego rżysz?!

- Nie lubisz słodkości?

- Właśnie opowiedziałam ci historię mojego życia, skracając ją, jak tylko się dało, a ty zaczynasz się śmiać!

Natychmiast się opanował. Pocałował mnie delikatnie w czoło.

- Przepraszam, to było niegrzeczne. Czy kiedyś opowiesz mi resztę tej historii?

- Kiedyś na pewno.

- Więc kiedyś na pewno zaproszę cię na wino i do hotelu. - mrugnął do mnie. Wywróciłam oczami.

- Su Ho nigdy by tego nie powiedział.

- A Joon?

Uśmiechnęłam się.

- Joon całowałby mnie po stopach, gdybym się zgodziła. Wracamy, dziewczyny są na dyskotece, możesz wstąpić do mnie

Dojechanie pod nasz blok zajęło nam kilkanaście minut. Nie odzywaliśmy się cały ten czas, ani wtedy, gdy otworzyłam drzwi do dormu, zaprosiłam go do salonu i zrobiłam kawę. Jednak bez przerwy czułam na sobie jego uważny wzrok.

Usiadłam obok niego na kanapie i wtuliłam w jego bok. Objął mnie ramieniem i przez chwilę siedzieliśmy tak w ciszy, skupieni jedynie na rytmie swoich oddechów i biciu serca.

- Opowiedz mi resztę swojej historii. - poprosił w końcu szeptem. Pokręciłam głową.

- Nie, nie dziś.

- Dlaczego?

- Bo w tej historii jest pewien wątek, który musi zostać opowiedziany za kilka lat.

- Wtedy, gdy już będę znał wszystkie twoje sekrety i udziwnienia, żebym nie uznał cię za idiotkę?

- Nie, to wątek miłosny. - poczułam, jak napina mięśnie. - Zrobiłam kilka głupich rzeczy i powinieneś się o nich dowiedzieć, ale wtedy, gdy przyjdzie pora.

- Gdy będziemy ze sobą tak związani, że nic nas nie rozdzieli?

- Nie. Chociaż, to trochę też. Ale nie o to chodzi. - przyjrzał mi się uważnie. - Najlepiej zapomnij, że coś takiego ci mówiłam. Zmieńmy temat.

- Możemy skupić się na sobie nawzajem, na przykład. - uśmiechnął się, nachylił się i pocałował mnie.

Nie wypuścił mnie przez resztę nocy ze swych silnych ramion.


Kontrasty // EXO fan fictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz