Chapter Seven

419 27 1
                                    

Punkt 11 pojawiliśmy się z ekipą w hotelu w centrum Londynu. Wszędzie pełno ochrony i członków ekipy 1D i mojej. Zaczęliśmy rozkładać sprzęt w sali konferencyjnej. Czytałam po raz setny pytania i plan wywiadu, kiedy do moich uszu dobiegł jeden wielki pisk chyba miliona dziewczyn. No tak, 1D wrócili do hotelu. Jako, że dwie ściany sali konferencyjnej były ze szkła, miałam w miarę dobry widok na wejście. Najpierw widziałam ochroniarzy, a dopiero później zaczęli pojawiać się oni. Z tego co zdążyłam przyswoić, najpierw wszedł Niall, potem Luis i na końcu ON. Szedł pewnym krokiem i trochę się wygłupiał. Czyżby coś zostało mu z dawnego Harrego? Dopiero po kilku sekundach przyswoiłam ze idą juz w naszym kierunku. Nagle moje serce nabrało szaleńczo szybkiego tempa. Czułam jak krew pulsuje w moich żyłach a dłonie zaczęły się pocić. Jasna cholera zaraz zemdleje.
-Mark, zaraz chyba umrę ze stresu.- pod wpływem impulsu wtuliłam się w zagłębienie jego szyi i ramion.
-Poradzisz sobie skarbie. Jesteś wspaniała.- zaskoczył mnie tymi słowami i tym ze pogładził mnie dłonią po plecach. Chwilę później byli już w konferencyjnej. Stałam trochę z boku z kartkami w ręku które juz były trochę mokre od moich spoconych dłoni.
-Courtney! Zaczynamy!- zawołał do mnie Mark. Moi goście spojrzeli w moim kierunku. Ja czułam jakbym miała zaraz zemdleć, ale zmusiłam się do tego aby skierować się na moje krzesło zaraz przed nimi.
-Cześć, nazywam się Courtney Griffin i porozmawiamy dziś trochę.- wymusiłam uśmiech w stronę Nialla i Louisa. Oni również się uśmiechnęli. Za wszelką cenę starałam się nie patrzyć na Harrego.
-Miło nam Cię poznać, Courtney.- odezwał się w moja stronę mój dawny przyjaciel. Matko kochana jaki on ma wspaniały głos! Jeszcze bardziej męski i niższy niż miał w wieku 16 lat. Siła rzeczy musiałam na niego spojrzeć z udawanym uśmiechem. Jego piękne zielone oczy skanowały moja osobę od góry do dołu. Czułam jakby prześwietlał mnie na wylot. Czy poznał mnie? To niemożliwe. Chwilę się tak na siebie gapiliśmy ale zaraz się ocknęłam i spojrzałam w stronę mojej ekipy.
-Możemy zaczynać?- zapytałam się mój głos lekko zadrżał. Kamerzysta pokiwał głową dając mi znak że mogę zacząć. Kiedy na kamerze zapaliła się czerwona lampka przybrałam maskę pewnej siebie dziennikarki.
-Witam wszystkich! Dziś przeprowadze wywiad z ta trójką uroczych mężczyzn z zespołu One Direction. Osiągnęli ogromy sukces w bardzo krótkim czasie. Dziś zapytam ich o obecna trasę i zadam kilka pytań o ich życiu prywatnym.- ostatnie słowa wypowiedziałam jakby tylko do kamery z uśmiechem. Z początku zadawałam pytania związane z trasą i zespołem. Cholernie starałam się unikać kontaktu wzrokowego z Harrym ale chcąc nie chcąc musiałam czasem na niego spojrzeć. Za każdym razem kiedy zieleń jego oczu spotykała się z moimi czułam nieprzyjemne dreszcze na plecach. Dobrze, że nie dostałam ataku paniki.
-W jaki sposób nagła sława wpłynęła na wasze życie prywatne?- skierowałam pytanie do chłopaków.
-Myślę że najbardziej odczuły to nasze rodziny. Nagle staliśmy się rozpoznawalni i ludzie zaczepiali nas w każdym miejscu.- odpowiedział Louis.
-Na dzień dzisiejszy nie możemy sami iść nawet do sklepu bo mogą nas napaść fanki.- dodał Niall. Harry jakoś nie był skory do odpowiedzi. Nagle do mojej głowy wpadł jeden pomysł.
-A co z przyjaciółmi? Czy jakieś relacje uległy pogorszeniu czy też nic się nie zmieniło?- pewnym wzrokiem spojrzałam na zielonookiego. Wiedziałam że mnie nie poznał.
-Niektórzy nasi przyjaciele nie zniesli tej próby i niektóre przyjaźnie się rozpadły. Niektóre jednak trwają do dzisiaj.- odpowiedział profesjonalnym tonem z lekkim uśmiechem. Aha, czyli to ja nie zniosłam jego sławy... Dobre żarty! Zadałam jeszcze kilka pytań i wywiad dobiegł końca. Pożegnałam się z nimi i skierowałam się aby obgadać jedna kwestie z Markiem. Nie wiem czy dobrze mi się zdawało ale czułam jak spojrzenie Harrego wywierca dziury na moich plecach. Wywiad zakończył się z następującym bilansem:
Nie dostałam ataku paniki,
Nie zemdlałam,
Nie wybiegłam z krzykiem.
Poradziłam sobie lepiej niż sądziłam.
Kiedy wyszli z sali konferencyjnej poczułam tak cholerna ulgę jakiej jeszcze nigdy nie czułam...

Jednak mnie przekonaliście :* Rozdział nie sprawdzony wiec za wszelkie błędy przepraszam i życzę miłej lektury!

Old Friends || H. S. [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz