2.

64 4 0
                                    

Rano dosc wcześnie wstalam. Odrazu poszlam do lazienki po drodze zbierajac jakies przypadkowe ubrania. Po kąpieli ubralam sie w to co wczesniej przynioslam, wlosy osuszylam recznikiem w ten sposob naturalne mi sie skręcą. Idac do kuchni zobaczyłam ze drzwi do pokoju Luka sa lekko uchylone, podeszlam do nich i zobaczylam ze moj brat lezy na lozku tak jakby sie modlil, nogami kleczal na podłodze a reszta ciala byla na lozku. Pewnie duzo wypil i kac dzisiaj bedzie go wykaczal. Nie powiem smiesznie to wygladalo bo spodnie z wczoraj mial ściągnięte do kolan byl w jednym bucie a koszulke miał do polowy podwinieta. Grunt to miec intencje i chociaz do polowy sie rozebrac przed snem. Wyciagnelam moja komorke z kieszeni i zrobilam mu zdjecie, wiem zabije mnie ale nie moglam sie oprzeć. Wchodzac do kuchni pomyslalam ze bede kochana siostrzyczka i wzielam jakies tabletki na bol glowy i szklankę z woda po czym zostawilam to na biurku brata. Zajrzałam do lodowki i wyciagnelam potrzebne rzeczy aby zrobić nalesniki, taa dzien dobroci dla zwierzat mi sie wlaczyl. Gdy juz skończyłam robic ciasto zabralam sie za smarzenie nalesnikow w międzyczasie wstawiając wodę na kawe. Gdy juz uporalam się ze wszystkim podeszlam do kalendarza i zobaczylam ze Luke ma dzisiaj na pierwsza zmiane, zaczyna o 8 a jest 7 wiec lepiej pojde go obudzic. Ale to trzeba byc debilem zeby dzien przed praca tak zabalowac. Idac do pokoju brata zgarnelam z kuchni garnek i drewniana łyżkę, no tak ja i te moje pomysły. Wparowalam do pokoju i bez ostrzeżenia zaczelam walić w garnek co spowodowalo taki halas ze napewno obudzilam sasiadow, no ale cos czego sie nie robi dla ukochanego braciszka co? Tak jak zamierzalam Luke zerwal sie na rowne nogi co nie bylo za latwe bo spodnie ktore chcial wczoraj zdjac a troche mu to nie wyszło, tak jakby ograniczyly mu ruchy i walnal długi na ziemi.
-Co do cho.. - spojrzal na mnie
- Tez Cię kocham, a teraz wsawaj bo masz dzisiaj do pracy na pierwsza zmiane i chyba nie chcesz sie spoznic? - zapytalam śmiejąc sie
- Ej! Ros to nie jest smieszne i blagam ciszej, aał moja glowa -chlopak zlapal się za nia i wstajac z ziemi podciagnal spodnie zeby znowu sie nie wywalic.
-Aj co Ty bys zrobil bezemnie? -zapytalam uśmiechając sie, podeszlam do biurka i wzięłam to co wczesniej tu zostawilam i podałam brunetowi
-Siostra jestes najlepsza - zabrał ode mnie leki i wode
- Wiem a Ty jestes idiota bo masz dzisiaj do pracy na rano! Kto normalny zalewa się w trupa, dosłownie, dzien przed robota?! - wrzasnelam
- Ros blagam ciszej, no i przepraszam - zrobil oczka jak kot ze shreka, ugh jak tu sie na takiego wkurzac? No pytam, jak?!
-Dobra już, marsz do łazienki doprowadz sie do stanu uzytkowania i przyjdz do kuchni bo kawa i naleśniki stygną- powiedzialam do niego wbijajac mu palec w klatkę
- Siostra mówiłem Ci juz ze jestes najlepsza? - zasmial sie i mnie przytulil
- Taa juz mi sie to obilo o uszy - zasmialam sie -i wez mnie puść bo wali od Ciebie zalanym trupem - powiedzialam odrywajac sie od niego
- Szczera do bolu - zasmial sie Luke
- Do usług- dolaczylam do niego, gdy juz miałam wyjsc usłyszałam za soba
-Dzięki- obróciłam sie i usmiechnelam do brata. Moze i jest najgorszym idiota, balwanem i wkrzajacym debilem ale i tak go kocham. No bo rodziny sie nie wybiera. Z usmiechem na ustach poszlam do salonu wlaczyc eske i zaczelam jesc to co uszykowalam na śniadanie. Po chwil dolaczyl do mnie juz czysty i "dzisiejszy" chlopak i zaczelismy jesc w ciszy. Moj brat jakby nie patrzeć jest przystojny. Ma ciemne włosy ktore zawsze ukladaja mu sie w artystyczny nielad, rownie ciemne oczy długie rzesy pelne usta, jest wysoki bo ma az 189 cm, serio? Ja mam tylko 167 no ale cos. Ma dobrze zbudowana figurę i przy tym fajny charakter. Nie wiem czemu nie ma nikogo no ale wole sie nie wtracac.
- Ej Ros- pomachal mi reka przed oczami -odplynelas- stwierdził
- O.. um, przepraszam- usmiechnelam się lekko
- O czym tak myslalas- zaciekawil się
- Yy.. No wiesz, ciekawi mnie czemu nikogo nie masz- walnelam zanim o tym pomyslalam. Chlopak popatrzyl na mnie lekko zdziwiony
- No wiesz Ros, w sumie to nie wiem. Moze to brak czasu, albo no wiesz chęć wolnosci? - zamyslil sie, chciałam cos powiedziec w stylu " ale chyba nie jestes gejem?" ale po chwili dodal - i nie nie jestem gejem - zasmial sie, skad on..? - skad wiem ze chcialas o to zapytac? - jeszcze bardziej się rozesmial, no nie.. idiota- znam Cię Rose, a wracając to chyba nie moge znaleźć tej odpowiedniej - usmiechnal sie smutno - no i blagam wez skoncz z tym idiota
- Eee.. czy Ty mi czytasz w myslach?- zapytalam juz serio zdziwiona
- Moze - stwierdzil
-Ugh.. ale z Ciebie id.. Pajac- poprawilam sie, na co on wybuchnal smiechem a ja tylko zabilam go wzrokiem
- Okej, to wole juz byc idiota - stwierdził wstajac od stołu i podszedl do mnie zeby dac mi buziaka w czolo- ale i tak wiem ze mnie kochasz - i poszedl do pokoju
- Idiota! - krzyknelam za nim i sama sie zasmialam.

Dzis niestety tez musialam isc do pracy bo jedna z tych juz stałych kelnerek ma urlop i musialam wziac część jej zmian. Stalam za kasa i wycieralam blat gdy przede mną wyrosla czyjas sylwetka.
- Co moge poda.. - nie skonczylam bo gdy spojrzałam na tego kto stoi po drugiej stronie lady zaniemowilam
-No czesc kwiatuszku- uśmiechnął sie chlopak
- Will?! Co tutaj robisz? I dlaczego nie napisales ze będziesz, spotkalibysmy sie czy coś- zaczelam moj monolog. Will to moj dobry przyjaciel z którym znam sie od narodzin, dosłownie. Urodzilismy sie w tym samym czasie w tym samym szpitalu a nasze mamy byly razem na sali i w sumie tak zaczęła sie nasza wspolna przygoda. Mogłabym powiedzieć ze jesteśmy blizniakami tyle ze po innych matkach i ojcach. W sumie to nawet wygladem byliśmy rozni. Will mial blond wlosy i oczy koloru nieba, byl wysoki i tak jak moj brat dobrze zbudowany. Mozna bylo z nim pogadać na wszystkie tematy. Jest dla mnie jak brat i przyjaciel w jednym.
-Wiesz kwiatuszku- zaczal- tak jakby aktualnie tu stoje i czekam az ktos przyjmie moje zamówienie- zasmial się
- Oh.. Tak juz, wiec co podac? -zapytalam
- Poprosze kawe i sernik - no tak po co ja pytałam, przecież on zawsze to bral jak gdzieś razem wychodzilismy
- Okej, to razem 12 zl - nabilam rachunek na kasie i zabralam sie za robienie zamówienia. Will w tym czasie zajal miejsce przy jednym ze stolików i zaczal z kims rozmawiac
-Prosze - powiedziałam stawiajac przed nim kawe z sernikiem
- Wiesz kwiatuszku, tak serio to przyjechalem do kuzyna wiesz na kilka dni i właśnie ma tu zaraz byc. Moze przysiadziesz sie do nas? -zapytal z usmiechem
- Ou no okej, za 20 min koncze zmianę i moge sie przesiąść- stwierdziłam
- To dobrze - smiechnal się chlopak - tesknilem- powiedział gdy już mialam odejsc
- Ja też Will - powiedzialam szczerze a ten wstal i mnie przytulil - okej ja musze juz isc bo szef mnie wyleje-zasmialam sie
-okej, to do za 20min- powiedzial chlopak
-Za 20min-powtórzyłam. Czas mijal mi szybko gdy juz konczylam zmiane zobaczylam że do kawiarni wchodzi nikt inny jak Jake. A i co robi wita sie z Will'em. To jest jego kuzyn?! Pomyslalam i poszłam sie przebrac w moja biala sukienkę ktora ubralam przed praca. Podeszlam do stolika przy ktorym siedzieli i chciałam sie jakos z tego wykrecic bo obecnosc bruneta mnie zawstydza.
- Hej - rzucilam przystajac przy nich -wiesz Will ja chyba jednak pojde do domu- zaczelam nie zwracajac uwagi na bruneta
- Wiec to o niej mi mowiles? - zapytal Jake Will'a - zostan Rose
- To wy sie znacie? - zapytal Will patrzac to na mnie to na swojego kuzyna
- Tak, wiesz kwiatuszek byl wczoraj na mojej walce i.. - nie dokonczyl bo Will wstal i mu przerwal
- Co?! Gdzie wczoraj bylas? Luke wie? Nic Ci nie jest? Wiesz ze nie pójdziesz tam więcej?! -aha okej, wlaczyl sie nadopiekunczy Will
- Bylam wczoraj na walce, w sumie całkiem przez przypadek, nie nie wie i sie nie dowie - specjalnie zaakcentowalam ostatnie - nic mi nie jest i nie pojde bo nie chce i prosze uspokoj sie już- uśmiechnęłam sie a chlopak mnie przytulil
- Wiesz ze sie martwie o Ciebie i wiesz ze.. - nie dalam mh skonczyc
- Will, nie mam juz 5 lat, spokojnie i tak wiem ze się martwisz i wiem ze nie wiesz co bys zrobił bezemnie-dodalam a on sie usmiechnal
- Kocham Cie mloda wiesz? -zasmial sie chlopak i poczochral mi wlosy
-Mloda?! Mam tyle lat co Ty pacanie-zasmialam sie
- Ale jesteś o wiele nizsza wiec wydajesz sie mlodsza- droczyl sie ze mna
- Okej, nie wnikam w wasz miłość i wasz tok myslenia- odezwal sie Jake. Kurde zapomnialam o nim -ale z tego co wiem Will miales sprawe do mnie - dodał
- Yy tak racja, wiesz potrzebuje nocleg jakis i prace - powiedzial mój przyjaciel a ja sie do nich dosiadlam- wiesz o co chodzi
- Ta, wiem. Numer zmieniles? - zapytal brunet
-Nie
- Okej, to dam Ci znac za kilka godzin a teraz muszę isc cos zalatwic - i nie żegnając sie wyszedl. Dziwny trochę, pomyslalam.
- Ta moze i jest dziwny - zaczął Will, serio? On tez mi w myslach czyta? - ale raczej troche.. hmm, zabiegany i nie czytam Ci w myslach a poprostu Cię znam -zasmial sie
- Jeju z kim ja sie zadaje -zasmialam sie. Z Will'em posiedzialam jeszcze trochę ale musialam już sie zbierac bo czekaly mnie jeszcze zakupy i obiad do zrobienia. Will obiecal ze sie odezwie i po tym jak mnie przytulil kazde z nas poszlo w inna strone.


###
Uff.. No to mamy drugi. Jak na razie mam wene wiec nie jest zle chociaz nie wiem czy wam sie podoba to co pisze. Z gory przepraszam za bledy, pisze na telefonie sami rozumiecie. Do nastepnego

Dusia.

" Zostań "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz